W czwartek (29 stycznia) walne zgromadzenie akcjonariuszy Bumaru-Łabędy SA zdecydowało o zmianie prezesa zarządu spółki. Jerzego Michałkiewicza zastąpił Adam Janik, dotychczasowy prezes zarządu siemianowickiej spółki akcyjnej Rosomak - producenta transporterów opancerzonych o tej samej nazwie.
- Spółka Bumar-Łabędy znalazła się w trudnym położeniu biznesowym. Dzisiaj nie chcemy wskazywać, kto odpowiada za zaistniałą sytuację. Chcemy natomiast, by spółka bardziej się zaktywizowała, a do tego potrzebna jest nowa energia - powiedział Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej SA. - Przed Bumarem-Łabędy duże wyzwania, m.in. związane z polonizacją podwozi dla Krabów i modernizacją czołgów Leopard. Dlatego cieszę się, że nowym prezesem został Adam Janik, szef Rosomaka SA, firmy, która procesy polonizacyjne ma za sobą i wdrożyła je z sukcesem
Walne Zgromadzenie Bumaru-Łabędy SA zdecydowało także o zmianach w radzie nadzorczej gliwickiej spółki powołując dwóch nowych członków.
- Intencją PGZ jest, aby gliwicka spółka odgrywała znaczącą rolę w tzw. grupie pancernej. Nowe kierownictwo firmy i wsparcie powołanego kilka tygodni temu zespołu ds. rozwoju Bumaru-Łabędy ma to umożliwić. Jednocześnie pragnę zapewnić, że celem PGZ jest wykorzystanie bogatego doświadczenia i kompetencji spółki, a także utrzymanie zatrudnienia - dodał prezes Dąbrowski.
Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy SA są producentem ciężkich pojazdów gąsienicowych o przeznaczeniu wojskowym i cywilnym. Wchodzą w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ale pierdoły piszesz że szok , jeż i zobacz jak teraz Rosomak stoi .
Śmiech na sali!! Gość co zniszczył ROSOMAKA zabiera się za upadające Łabędy.. bezczelność - rozbroili polską zbrojeniówke zwolnili dobre kadry żeby ciąć koszta - doprowadzili do tego że spółki nie mogą nawet uruchomić produkcji, żal. A prezesi dostają ogromne premie za zaoszczędzenie paru złotych. A że zwykli pracownicy się nie liczą to posłowie mają w nosie. Miejsce pracy to świętość i to trzeba chronić.