Ratownicy z kopalni soli w Wieliczce i ich koledzy po fachu z PG Silesia wspólnie pełnili dyżur w trakcie akcji ratowniczej w kopalni Mysłowice-Wesoła. Jak doszło do tego niecodziennego spotkania, i to jeszcze na dodatek w tak newralgicznej sytuacji, jaką jest wypadek? Adam Nowak, dyrektor techniczny Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, pełniący również obowiązki kierownika Działu Szkolenia, odpowiada krótko: razem ćwiczymy, razem działamy.
Ratownicy z kopalń soli nie mają na co dzień kontaktu z węglem. Wielu w życiu nie zjechało do podziemnych wyrobisk kopalni węgla kamiennego. Bo też żaden przepis prawa ich do tego nie obliguje.
Jak powiada Henryk Kasprzycki, kierownik Kopalnianej Stacji Ratownictwa Górniczego z KS Wieliczka, nie ma podziału na ratownictwo solne i węglowe. - Te same zasady działania, ten sam sprzęt i przepisy - dodaje.
Zgodnie z przepisami ratownicy z kopalń soli są zobowiązani do odbycia dwóch dyżurów w ciągu roku w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Jaworznie. Przypadek sprawił, że dyżur zastępu z KS Wieliczka wypadł właśnie w czasie trwania akcji ratowniczej w kopalni Mysłowice-Wesoła.
- Sprawa dyżurów dotyczy kopalń w Wieliczce, Bochni i Kłodawie. Ich drużyny ratownicze nie są liczne, stąd też poszczególne zakłady górnicze soli przysyłają na dyżur jeden zastęp i wówczas jest pogotowie łączone z zastępem z kopalni węgla kamiennego - tłumaczy Adam Nowak.
O kompetencje ratowników z kopalń soli jest spokojny.
- Ćwiczą sześć razy do roku. Trzy treningi odbywają w jednostce ratownictwa, a kolejne trzy w macierzystym zakładzie, na dole i na powierzchni. Ponadto CSRG szkoli kierowników akcji ratowniczych i mechaników sprzętu ratowniczego z kopalń soli. Program szkoleń nie zna podziału na rodzaje zakładów górniczych. Wszyscy traktowani są jednakowo i muszą przechodzić przez jednakowe sito kwalifikacyjne - dodaje.
Warto wiedzieć, że w ramach systemu ratownictwa górniczego CSRG prowadzi również szkolenia kierowników akcji ratowniczych z kopalń miedzi i cynku, chociaż Jednostka Ratownictwa Górniczo-Hutniczego w Lubinie, w której są zatrudnieni, działa samodzielnie.
Taki sam status posiada Ratownicza Stacja Górnictwa Otworowego w Krakowie - specjalistyczna jednostka trudniąca się ratownictwem górniczym, zorganizowana przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
- To prawda, że z kolegami z Krakowa i Lubina kontaktujemy się rzadziej, lecz nie oznacza to, że są dla nas obcy. Wprost przeciwnie. Raz na kwartał odbywają się kolegia dyrektorów jednostek ratownictwa górniczego. Wymieniamy doświadczenia. Miedziowcy doskonale radzą sobie w zawałach, bo to wynika ze specyfiki tamtejszego górnictwa. My walczymy z pożarami. Ważne jest to, że wspólnie tworzymy istotną część krajowego systemu ratowniczego. Jesteśmy gotowi nieść pomoc zarówno pod ziemią, jak i pod wodą, na powierzchni i na wysokości - wskazuje Adam Nowak.
W br. ratownicy górniczy wzięli już udział w akcji ratowania turysty, który ugrzązł w jednej z jaskiń Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Byli też gotowi pospieszyć z pomocą ofiarom zawalenia się kamienicy w centrum Katowic.
- Choć trwała akcja w kopalni Mysłowice, przygotowaliśmy do działania dwa zastępy - zaznacza dyrektor techniczny CSRG.
Obecnie we wszystkich jednostkach ratownictwa górniczego w Polsce służy ok. 6 tys. ratowników.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Warto wiedzieć że CSRG nie szkoli kierowników akcji ratowniczych z kopalń miedzi wbrew temu co napisał Pan Kajetan Berezowski, jak również to, że kopalnie cynku nie są organizacyjne przypisane JRG-H w Lubinie.