LUDZIE TO LUBIĄ, LUDZIE TO KUPIĄ
Poruszanie się po naszych miastach, miasteczkach i wioskach stało się w ostatnich tygodniach doświadczeniem niezwykle neurotycznym, rodzącym silne przeżycia psychotyczne. Przynajmniej u mnie. Czuję się, jakbym był jednym z bohaterów powieści "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza, otoczonym przez uczestników sławetnej wojny na miny. A to wszystko za sprawą osaczających mnie ze wszystkich stron wizerunków kandydatów do łaski wyborców. Te wszystkie twarze, buźki, gęby i zwyczajne mordy (nawiązując do sławnego przed laty spotu wyborczego) żebrzą, proszą, błagają lub z tupetem żądają, by wybrać ich właścicieli. Te dzieła lepszych lub gorszych fotografów - najczęściej chyba gorszych, a może tylko złośliwych - prowincjonalnych wizażystów, stomatologów i fryzjerów są materiałem do fizjonomicznych dociekań, bowiem mają wystarczyć za cały program wyborczy.
Jeśliby na ich podstawie wnioskować o charakterach postaci, to raczej niewielu bym wybrał. Dominują oblicza doskonale bezmyślne, czasem głupkowato uśmiechnięte, częściej zacięte, pełne złej zawziętości. A w ogóle dlaczego gęba ma być przepustką do samorządowej władzy? Czy to konkurs piękności? Przepraszam, w tym przypadku brzydoty... Co prawda obok takiej jednej i drugiej gęby widnieją jakieś hasła, ale nikną przy tych monstrualnych wizerunkach, godnych rodziny Addamsów. Jeszcze imię i nazwisko jakoś tam rzuca się w oczy z oczywistych względów, bo będzie na karcie do głosowania, a buźka raczej nie - choć kto wie? Może już wkrótce do tego dojdzie, bo czytanie ze zrozumieniem u nas jakby coraz gorzej wychodzi.
Wszystko to dowodzi, że kandydaci mają w "głębokim poważaniu" kwestie merytoryczne. Liczą, że ich umizgi do wyborców są najlepszą monetą. I niestety na ogół się nie mylą. Wyborcy wybierają wedle refrenu starej piosenki z teatru STS: "ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio". Na wsi, w dzielnicy, w mieście jeszcze jakoś ludzi się zna. Niestety, zaraza billboardowo-plakatowo-ulotkowa w teren też dotarła. Zaś powinni docierać sami kandydaci ze swoimi propozycjami. Nie ich wizerunki. No, ale jeśli się nie ma propozycji i jakiegoś społecznego dorobku, to trzeba mieć gębę. I pieniądze na jej prezentację. I tu na arenę wychodzą nasze partie ze swoimi rozdętymi nad miarę funduszami. Finansują, promują... A potem zażądają zwrotu długu, czyli posłuszeństwa. A w terenie jest dużo stanowisk do obsadzenia i konkursów do wygrania. Oj, dużo! Dla mnie pierwszą zasadą wyborczą, jak idzie o samorząd i sejmik wojewódzki, jest niewybieranie kandydatów z ogólnopolskich partii. I państwu radzę to samo. Oni nie mają tu niczego do roboty, poza "złą krwią".
A w ogóle mam kilka haseł. Na przykład: "Nie wierz mordzie na billboardzie!" albo: "Nazwisko głupie na każdym słupie!" czy też: "Małpy na drzewa!!!". Jeszcze takie ekologiczne, bo te plakaty i ulotki strasznie śmiecą: "Śmieci wrzucaj do kubła, a nie do urny!" i na koniec: "Wybieraj ludzi, a nie makulaturę!". I tak sobie myślę: jeśli ktoś nie ma wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, by nie wystawiać na widok publiczny swego fatalnie sportretowanego oblicza, jeśli nie starcza mu samokrytycyzmu i gospodarnej kalkulacji, to jakim on będzie gospodarzem mojego terenu? Co???
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
Czym skorupka za młodu...
Podczas meczu trampkarzy trener mówi do jednego z chłopców z drużyny:
- Czy wiesz, co to jest współpraca? Co to jest zespół?
Chłopczyk potakuje.
- A czy rozumiesz, jak ważne jest to, żebyśmy razem wygrali?
Chłopczyk znów przytakuje.
- A zatem, kiedy sędzia odgwizduje twój faul, rozumiesz, że nie wolno się z nim kłócić, przeklinać i atakować go?
Mały piłkarz znów kiwa głową ze zrozumieniem.
- W porządku - mówi trener.
- To teraz idź, proszę, i wytłumacz to swojej mamie.
Trudny przypadek
Do laryngologa przyszedł pewien kelner. Na pytanie o dolegliwości odpowiedział:
- Panie doktorze, ostatnio zauważyłem, że nie słyszę na jedno ucho.
- A na drugie?
- Proponuję kotlet schabowy, ziemniaki i kapustę zasmażaną...
Inny trudny przypadek
Po skończonym badaniu lekarz z zafrasowaną miną pyta:
- Niech pan powie szczerze. Często odczuwa pan gwałtowną chęć picia?
- Ależ skąd, panie doktorze! Do takiego stanu nigdy nie dopuszczam...
I jeszcze jeden
- Doktorze! Jestem kleptomanem. Pomoże mi pan?
- Proszę się nie martwić! Dam panu coś takiego, że będzie pan sobie brał codziennie...
Najtrudniejszy przypadek
Do gabinetu lekarza wbiegła podenerwowana siostra recepcjonistka z informacją:
- Panie doktorze! W poczekalni oczekuje pacjent, który twierdzi, że odwiedził już wszystkich lekarzy w mieście i żaden mu nie pomógł.
- No dobrze, a na co on się uskarża?
- A na tych lekarzy!
Wyższość
Spotkali się po latach dwaj koledzy z podstawówki. Jeden inżynier, drugi lekarz. Rozmowa zeszła na sprawy wykonywanych zawodów. Po dłuższej wymianie uwag lekarz stwierdził na koniec:
- A najlepsze u mnie jest to, że mogę kazać rozebrać się każdej młodej babce, pooglądać ją, obmacać i jeszcze za to wystawiam rachunek jej mężowi...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Ludwik Puget
(1877-1942)
Mała rzecz
Jasiek, Stasiek i Moryś poszli do kąpieli,
A kiedy już nad rzeką wszystko z siebie zdjęli,
Rzeknie Stasiek do Jaśka cichym głosem: "Cyt!
Patrz na tego Morysia: mała rzecz, a Żyd"!
Otrzymałem nie tak dawno list od czytelnika ze zbiorem najróżniejszych językowych niedorzeczności. Pan Andrzej P. (nie wiem, czy wolno mi podać nazwisko) wynotowywał je latami z prasy. Mieliśmy już humor zeszytów szkolnych w nieodżałowanym "Przekroju", to teraz będziemy mieć:
CWIETY Z GAZETY
Pisownia tytułu w pełni świadoma, nawiązująca do tego, co będzie pod nim zamieszczane. Państwu pozostawiam dociekania, jak poprawnie powinny być napisane cytowane zdania.
"Wody lecznicze należy pić powoli przechadzając się przez rurkę".
"Opozycja zaatakowała zasiłki na dzieci pobierane przez pracujących na Wyspach Polaków".
"Ludzkość bierze siebie zbyt serio. To grzech pierworodny świata. Gdyby człowiek znał był śmiech, cała historia innym byłaby poszła torem".
No, w tym ostatnim zdaniu zadziwiająco splotły się ze sobą moce języka i umysłu autora. Szkoda, że nasz drogi Czytelnik nie odnotował autorów tych zdań i tytułów, pod którymi one się ukazały. Powodów do chwały byłoby nie zabrakło...
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Jak wąska jest rzeka w Marklowicach?
Taka, że jak się dwie ryby chcą wyminąć, to jedna musi wyjść na brzeg...
Jak bystry jest nurt w rzece w Wąchocku?
Taki, że na zakręcie ryby wyrzuca z wody...
Dlaczego na rzece w Rzykach powstanie najdłuższy most w kraju?
Bo postanowiono go wybudować wzdłuż rzeki...
ECIK NA MANEWRACH
To było wojsko!
Czasy przedwojenne. Pochodzący ze wsi szeregowy zwierza się jak ojcu swojemu kapralowi:
- Panie kapralu, miałem straszną noc: śniło mi się, że jestem wołem...
- Nie przejmuj się. Wiesz, jak mówią? Sen - mara, Bóg - wiara...
- Wam się tak dobrze mówi. A u mnie rano w sienniku nie było ani źdźbła słomy...
ZAGADKA
Jak nazywa się ktoś, kto zjadł swoich rodziców?
Sierota...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Ludzie bywają samotni, bo lepiej znoszą własne wady niż cudze...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.