Za śmiertelny wypadek przy pracy uważa się wypadek, w wyniku którego nastąpiła śmierć w okresie nieprzekraczającym 6 miesięcy od dnia wypadku. Tyle urzędowa definicja. Wszystko inne jest nieurzędowe. Prywatne, choć może i powszechnie znane. I bolesne. Śmierć to śmierć. Bez względu na to, czy jej przyczyną był błąd człowieka, czy siła natury...
4 stycznia. W ZG Rudna firma usługowa montuje rurociąg wody technologicznej i przeciwpożarowy 900 m pod ziemią. Sztygar dozoruje montaż. Była 10.00, gdy zasłabł. Szybka reanimacja. Bezskuteczna. Uznano, że to był wypadek spowodowany przemęczeniem wskutek pracy... w godzinach nadliczbowych.
13 stycznia. W kopalni Murcki-Staszic 600 m pod ziemią, robota jak co dzień. Jeden z górników pracuje tam, gdzie nie powinien pracować, co później wykaże dochodzenie komisji powypadkowych. O 13.50 nastąpiło odprężenie obudowy. Jeden z naciętych łuków ociosowych uderzył górnika w głowę. Zmarł w szpitalu następnego dnia.
14 stycznia. Śmierć czyha nie tylko pod ziemią, a górnictwo to nie tylko kopalnie węgla kamiennego. ZG Zapałów II - odkrywka w Przeworsku. Pracownik firmy usługowej prowadzi pomiary zalanego wodą wyrobiska górniczego. Pływa po nim rowerem wodnym i mierzy, co trzeba. Nie miał na sobie kamizelki. Rower był wadliwy... Ci, co stali na brzegu, próbowali go ratować. Rzucili się w zimną wodę. Nie udało się.
16 stycznia. Ciąg dalszy czarnej serii. Ruch Boże Dary. Zamiast dojść do podszybia, postanowił dojechać na taśmie. Po 2 godzinach zorientowano się, że przepadł. Po 3 dniach, po wydobyciu 115 t węgla ze zbiornika retencyjnego, odnaleziono zaginionego. Będą jeszcze kolejne ofiary jazdy na taśmociągach do tego nieprzystosowanych.
20 lutego. Krupiński. O 16.30 wiertacz nagle dostrzegł, jak jego pomocnik pada. Obok leżał element obudowy chodnikowej. Alarm. Górnik przyszedł do siebie. Usiadł i skarżył się na ból głowy. Wywieziono go na powierzchnię. Potem do szpitala. "Uraz czaszkowo-mózgowy. Podejrzenie złamania podstawy czaszki" - orzekli lekarze. Przez 5 dni trwała walka o życie. Nie udało się.
10 marca. Kopalnia Marcel. Młody ładowacz. Nieopierzony. Znalazł się w nieodpowiednim miejscu - na drodze kolejki spągowej 400 m pod ziemią. Zmarł wieczorem, w 7 godzin po wypadku, w szpitalu.
26 marca. Bogdanka. Początek rannej zmiany. Pracownik firmy usługowej miał wypadek przy uruchamianiu taśmociągu. Chwila nieuwagi. Nawet miał siłę wezwać pomoc. Koledzy próbowali go reanimować. Bez skutku. Potem okazało się, iż przyczyną wypadku była niedozwolona jazda na przenośniku taśmowym.
2 kwietnia. ZG Lubin. Na poziomie 910 m doszło do samoistnego wstrząsu górotworu. Trzyosobową brygadę przysypał rumosz skalny. Jeden z górników zdołał wyjść spod niego o własnych siłach. Dwóch pozostałych musieli odkopać ratownicy. Jednego przewieziono ze złamanymi żebrami i ręką do szpitala. Wyszedł z niego 18 kwietnia. Dwa dni później zmarł we własnym domu.
16 kwietnia. Borynia-Zofiówka-Jastrzębie. Nocna zmiana. Doświadczony górnik liczył dni dzielące go od emerytury. Nie dożył. Bryła ważyła ponad tonę. Odspoiła się od ociosu. Przygniotła górnika przodowego do nadstawki przenośnika ścianowego.
17 kwietnia. Górnictwo naftowe, Kamień Pomorski. Pracownicy firmy usługowej usuwali z dna zbiornika, tzw. seperatora, osady ropopochodne. Jeden z nich stracił przytomność. Gdy wyciągnięto go ze zbiornika, dawał słabe oznaki życia. Helikopterem przewieźli go do szpitala w Szczecinie. Zmarł 3 maja, nie odzyskawszy przytomności.
14 maja. Knurów-Szczygłowice. O 21.30 doszło do zwarcia międzyfazowego, spowodowanego przy pracach na kablu pod napięciem 6000 V. Sztygara przewieziono do szpitala. Lekarz w wydanej opinii stwierdził oparzenie łukiem elektrycznym III stopnia głowy, szyi, tułowia i kończyn poszkodowanego.
26 maja. Mysłowice-Wesoła. Ściana 510, 665 m pod ziemią. A tam górnik doświadczony, przodowy czteroosobowej brygady. Dostali zadanie: wykonać 9 otworów strzałowych w ociosie węglowym. Zrobili jeden. Była 1.10, gdy odspoiła się ponadtonowa bryła węgla. Przygniotła przodowego. Lekarz stwierdził zgon na miejscu.
30 maja. ZG Janina. Przodowy, wracając z wykonanej roboty, miał przejść nad przenośnikiem przez specjalnie przygotowane przejście. Poszedł na skróty. Przechodząc nad konstrukcją nośną będącego w ruchu przenośnika, utracił równowagę i... Nie przeżył licznych zderzeń z konstrukcją taśmociągu.
7 lipca. Kopalnia Rydułtowy-Anna. 39-letni górnik obsługuje przenośnik taśmowy. Ok. 15.00 musiał wyregulować maszynę. Chwila nieuwagi i jego prawa ręka została wciągnięta pomiędzy dolną taśmę a rolkę dociskową przenośnika. Dalej nastąpił ciąg zdarzeń, w wyniku których doszło do urazu narządów wewnętrznych poszkodowanego i jego zgonu.
18 lipca. Trzynasty śmiertelny musiał się wydarzyć. Trafiło na pracownika firmy usługowej w kopalni łupków Futoma - odkrywka z koparkami. Przy eksploatacji i załadunku kopaliny zatrudniane były cztery podmioty zewnętrzne - spółki jednoosobowe. Przy formowaniu końca pochylni wywróciła się koparka. Operator nie przeżył.
1 sierpnia. ZG Rudna. W kopalniach miedzi, mimo stosowanych tam kotew, też odrywa się od stropu. Górnika-operatora ładowarki przed taką bryłą skały nie uratowała obudowa maszyny. Lekarz, który zjechał na miejsce wypadku, stwierdził, że przyczyną śmierci były urazy kręgosłupa i głowy. Górnik zginął natychmiast.
18 sierpnia. 15.30. Kierowca wywoził ciężarówką kolejny ładunek urobku z odkrywki Konstantynówka II. Plandekował wóz. Stracił równowagę. Miał pecha, jak mało który z tych, którym podczas pracy w górnictwie per saldo zabrakło szczęścia. Spadając z wysokości ok. 1,3 m, uderzył głową w gąsienicę koparki, która stała w odległości metra od niego!
27 sierpnia. Kopalnia Kazimierz-Juliusz. Ładnych kilka lat bez wypadku śmiertelnego. Do tego dnia... W pokładzie 510 na poziomie 123 m młody górnik robił przy podbierce. O 6.10 ze stropu odspoiła się bryła węgla. Trafiła górnika w głowę. Przewrócił się. Przygniotło go do trasy przenośnika. Stracił przytomność. O 7.45 lekarz stwierdził zgon. Rozbita czaszka.
1 września. Mysłowice-Wesoła. Zakład Przeróbki Mechanicznej Węgla. O godz. 20.10 przodowy zmiany zatrzymał przenośnik taśmowy. Kobieta była już martwa. Jej ciało było zakleszczone między dolnym pasmem taśmy a belką poprzeczną konstrukcji nośnej trasy przenośnika. Usuwała zanieczyszczenia spod jego konstrukcji...
5 września. ZG Polkowice-Sieroszowice. Pracownik firmy usługowej przygotowywał otwory strzałowe, ładowarki wybierały urobek. Widoczność była ograniczona. W protokole powypadkowym napisano: "Przyczyną wypadku śmiertelnego było przejechanie górnika strzałowego prawym przednim kołem ładowarki".
6 października. Mysłowice-Wesoła. 20.57. Zapalenie i wybuch metanu w rejonie ściany 560, 665 m pod ziemią. Mogło zginąć 39 górników. Zginęło pięciu. Czterech wynieśli z dołu żywych, ale zmarli w siemianowickiej oparzeniówce. Piątym był ten, którego znaleźli w 12. dobie akcji ratunkowej. O wcześniejszych wypadkach ze śmiercią w finale w mediach pozabranżowych wspominano gdzieś w drugim, a nawet trzecim planie. O tej katastrofie było głośno w całej Polsce.
14 października. Pniówek. Pracownik firmy usługowej ok. 22.00 przechodził przekopem wznoszącym. W kopalni jak to w kopalni. Widoczność jest ograniczona. Górnik potknął się o leżący na spągu krążnik, służący do prowadzenia taśmy przenośnikowej. Może gdyby zahaczył w innym miejscu, to... Potknął się, stracił równowagę, upadł. Uderzył głową o konstrukcję przenośnika. Stal jest twardsza od kości. Zmarł w szpitalu dwa dni później.
W 2011 r. podczas pracy w górnictwie zginęło 28 ludzi. W rok później - 28. W ubiegłym roku - 21. W tym już 26. Niech im ziemia lekką będzie...
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
(*)(*)(*) r.i.p