Węgiel musi współtworzyć przyszłość energetyczną Ameryki - pod takim tytułem w najnowszym numerze stołecznego magazynu The Washington Examiner zamieszczono manifest w obronie węgla pióra jednego z liczących sie komentatorów politycznych - Petera Roffa. Tekst krytykuje uległość prezydenta Obamy wobec klimatystów oraz przestrzega przed gniewem wyborców, którzy przy urnach pokażą czerwoną kartkę politykom skazującym społeczeństwo na droższe rachunki za prąd.
Razem z ropą i gazem węgiel jest podstawowym składnikiem energetycznego trójkąta, który utrzymuje największą na świecie gospodarkę Ameryki. Węgiel jest przy tym największym amerykańskim źródłem energii. Odpowiadał w 2009 r .za 25 proc. zużycia energii w USA oraz był źródłem ponad połowy wyprodukowanego w USA prądu.
Wojna z węglem dla fantazji
Nawet mimo rewolucji łupkowej, która odkryła w rezultacie nieznane wcześniej zasoby gazu ziemnego, węgiel ciągle pozostaje żywą częścią miksu energetycznego USA. Niestety dla płacących raty i rachunki, dążenie prezydenta Obamy do czegoś, co można by nazwać fantazją gospodarczą "zielonej energii" (na koszt amerykańskich podatników) doprowadziło do obecnej wojny z węglem.
Dla przykładu z inspiracji władz federalne instytucje (jak Agencja Ochrony Środowiska) zabrały się do regulowania gospodarki przepisami, które grożą wyrugowaniem amerykańskiego przemysłu węglowego. Nick Akins, prezes American Elekctric Power, zeznawał w Kongresie, że 89 proc. produkcji, jaką jego kompania skierowała na zaspokojenie głodu energetycznego podczas ostatniej surowej zimy, pochodziło z elektrowni węglowych, przeznaczonych do wygaszenia do 2015 r.
Ceny w górę do 12 proc.
Liczby są niepokojące. Porponowane przez EPA (Agencję Ochrony Środowiska) regulacje zmienią przede wszystkim założenia całego systemu produkcji energii. Jak szacuje sama agencja, ceny elektryczności wzrosną o 6 do 7 proc. a niekiedy nawet o 12 proc.
Zamknięcie elektrowni opalanych węglem podroży koszta po stronie konsumentów, bo nie ma sposobu na szybkie zastąpienie mocy wytwarzanych przez te elektrownie. W efekcie płatnicy powinni spodziewać się, że ich miesięczne rachunku wzrosną i musżą przygotować się na to, że w sieci nie będzie dosyć elektryczności, którą Amerykanie ogrzewają i chłodzą swoje domy, zasilają swoje firmy lub przedsiębiorstwa produkcyjne, których odrodzenie w ciągu pięciu nadchodzących lat zapowiadali ekonomiści.
Węgiel nie truje już i nie brudzi
Na plus trzeba zapisać branży węglowej, że stała się dużo czystsza, niż kilkadziesiąt lat temu. Elektrownie węglowe najnowszej generacji (zbudowane w ostatnim dziesięcioleciu) bardzo znacząco redukują emisję siarczków i tlenków azotu, która była znakiem rozpoznawczym poprzednich siłowni na węgiel. Uwzględniając wielkość produkcji mówi się, że dzisiejsze elektrownie są o 90 proc. czystsze niż zakłady z lat 70. XX w., gdy prezydent Nixon podpisywał Ustawę o Czystości Powietrza (Clean Air Act).
Zniszczą kopalnie a potem eksport
Fakty nie zostawiają złudzeń: prezydent Obama i jego sprzymierzeńcy z ruchów ekologicznych chcą nie tylko zniechęcić do dalszego palenia węglem w USA, ale w ogóle wyeliminować węgiel z miksu energetycznego. A to jedynie pierwszy krok. Jeśli wygrają tę potyczkę, następnym logicznym ruchem będzie ograniczenie lub zakaz eksportu węgla, zgodnie z teorią, że to, czego nie wyślemy przez morze, nie zostanie spalone w chińskich i indyjskich elektrowniach, dzieki czemu zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych i rozwiążemy problem zawinionych przez człowieka zmian klimatycznych.
Proponowana ustawa o zabezpieczeniu elektryczności (Electircity Security Act) jest krokiem we właściwym kierunku, ale niedostatecznie dalekim. Uniemożliwi ona, według bezstronnych opinii analityków ze służb Kongresu USA, wprowadzanie, poprawianie lub egzekwowanie jakichkolwiek przepisów z ustawy o czystości powietrza, która ustanawia normy dla emisji gazów cieplarnianych z nowych bloków produkujących elektryczność ze spalania węgla, z wyjątkiem tych przepisów, które będą zgodne z nowymi standardami narzuconymi przez Kongres. W rzeczywistości zakaz będzie długo oczekiwaną prowizorką, ale przy okazji zatrzyma nas w miejcu, gdy tymczasem Ameryka potrzebuje dziś sposobów na wydajniejsze, przyjazne środowisku wydobycie węgla i spalanie go jak najczyściej to tylko możliwe tak oraz utrzymanie większego udziału węgla w miksie USA.
Wieża z kości słoniowej kontra obywatele
Jeśli zgadza się to z naszą intuicją - a z całą pewnością nie przeciwstawia się wiedzy - dlaczego nie mielibyśmy polegać na doskonaleniu technologii dotąd, aż uzyskamy czystszą, tańszą i bezpieczniejszą energię przyszłości? Jeśli USA mogą znowu stać się eksporterem energii netto, to jaki sens ma odcinanie się od najobfitszego pod względem zasobów paliwa, którego nikomu nie będzie wolno użyć do produkcji energii?
Nie ma sensu, i rozumie to większość Amerykanów, ale nie rozumieją elity i liderzy kształtujący opinię publiczną oraz inni wpływowi gracze, których cieszą publiczne subsydia do farm wiatrowych, instalowanych na ich ranczach oraz panele słoneczne na dachach ich domków przy plaży. Jakże łatwo i tanio jest przez podobne nowinki kupić sobie spokój sumienia, poczuć się czysto i ekologicznie, gdy rachunki za to musza płacić ci, którym gorzej się powiodło.
Obrońcy środowiska w swojej wieży z kości słoniowej, próbujący zgasić elektrownie węglowe, mają w głowie jedną tylko wizję. Górnicy, przeróbkarze, transportowcy i każdy, kogo dotkną zwolnienia w branży, jeśli plan tych pierwszych okaże się skuteczny, myślą zupełnie inaczej. Ich niezadowolenie zobaczymy przy urnach wyborczych.
Czerwona kartka przy urnach
Zachodnia Wirginia, której gospodarka zależy od przemysłu węglowego, głosowała na demokratów w wyborach do Kongresu od lat 50. XX w. Po raz pierwszy od 60 lat demokraci nie mają szans, na niemal wszystkich przedstawicieli stanu wybrano republikanów. W Kentucky, innym stanie, gdzie węgiel stanowi ważne ogniwo infrastruktury ekonomicznej, kandydat demokratów do Senatu USA nie dostał ani jednego głosu w prawyborach w okręgach uchodzących za "górnicze". Ci ludzie wiedzą, nad czym radzą politycy i że nie przynosi to mieszkańcom żadnych korzyści. Dlatego też opór będzie trwał, aż porwie za sobą znaczną większość Amerykanów, którzy zwykli głosować w obronie swoich najlepszych interesów zamiast w owczym pędzie podążać za klimatologami w Wielkiej Brytanii.
Jeśli chcemy zaspokoić rosnący głód energii w Ameryce i na świecie, musimy w nowy sposób myśleć o węglu i roli, jaką odgrywa on w gospodarce i produkcji elektryczności. Tak samo, jak musieliśmy się nauczyć przez ostatnie pół wieku wydobywać węgiel nowymi metodami, tak też Ameryka nauczy się na nowo używać węgla. Ponieważ rosnie zapotrzebowanie na energię, musimy nauczyć się korzystać z niej efektywniej, zgodnie z pragnieniem, by czyściej spalać paliwa. Tego celu nie da się osiągnąć bez węgla.
Peter Roff, były starszy redaktor United Press Interantional, członek honorowy Frontiers of Freedom.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.