Kwestie lokalizacji wiatraków i odsunięcia ich od zabudowań, ale także wsparcie dla prosumentów czy współspalanie biomasy z węglem były najczęściej poruszanymi tematami wysłuchania publicznego na temat projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE).
Wysłuchanie publiczne zorganizowała w poniedziałek (15 września) sejmowa komisja ds. energetyki i surowców energetycznych, która pracuje nad rządowym projektem.
Najwięcej miejsca zajęły głosy obywateli i organizacji - przede wszystkim z Warmii i Mazur - w proteście przeciwko budowie farm wiatrowych w pobliżu zabudowań i na terenach cennych krajobrazowo, choć projekt tej ustawy zupełnie kwestiami lokalizacyjnymi się nie zajmuje. Głównym postulatem było ustanowienie minimalnej odległości wiatraka od zabudowań (dziś przepisy w tej sprawie są rozproszone w kilku ustawach - PAP).
Padały głosy, że jeżeli stan taki będzie się utrzymywał, wiatraki staną się "jedną z najbardziej znienawidzonych form OZE". Budowa źródeł energii odnawialnej nie może stać się przyczyną konfliktów społecznych - argumentowali zwolennicy odsunięcia wiatraków od zabudowań.
Lepiej, żeby ustawa o OZE była neutralna w tych kwestiach - ocenił z kolei wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz. "Jeśli ten spór do tego projektu przeniesiemy, obawiam się, że ustawa nie ujrzy światła dziennego przez kilka lat" - powiedział dziennikarzom po wysłuchaniu.
Dużo miejsca zajęła sprawa współspalania biomasy z węglem w dużych blokach energetycznych, z którego pochodzi dziś ok. połowa "zielonej" energii w Polsce. Przedstawiciele organizacji ekologicznych wnosili o całkowite odebranie współspalaniu wsparcia. Argumentowali, że do współspalania dopłaca się miliardy, a nie generuje ono żadnych nowych inwestycji i innowacji.
Przedstawiciele firm energetycznych, wykorzystujących współspalanie podnosili z kolei, że projekt i tak ogranicza wsparcie, że powinna to być technologia jedynie uzupełniająca, a przy produkcji biomasy na ten cel pracują dziesiątki tysięcy ludzi.
Przedstawiciele branży ciepłowniczej zgłaszali zastrzeżenia do zapisów, zobowiązujących do odkupowania całości "zielonego" ciepła. Czy to oznacza, że jakaś stara kotłownia paląca drewnem zacznie wypierać nowoczesne instalacje kogeneracyjne, bo będzie miała pierwszeństwo - pytali.
Wiele wniosków dotyczyło też prosumentów - czyli właścicieli mikroinstalacji OZE, produkujących energię na własne potrzeby i odsprzedających ich nadwyżki do sieci. Powszechną krytykę zwolenników takiej działalności wzbudził proponowany przepis, że za taką odsprzedaż prosument otrzymuje 80 proc. ceny rynkowej. Ponieważ przepis ten obowiązuje już w innej ustawie, Fundacja ClientEarth zapowiedziała nawet zaskarżenie go do Trybunału Konstytucyjnego.
Z kolei przedstawiciele operatorów systemów przesyłowego i dystrybucyjnych prądu wnosili o to, by OZE można było przyłączać do sieci dopiero po analizie wpływu niestabilności takich źródeł na cały system, a nie automatycznie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.