A GŁOS NASZ NIECH LECI POD NIEBIOSY
Wielokrotnie zdumiewała mnie elastyczność postaw i sumień, demonstrowana przez najróżniejsze osoby, a w szczególności publiczne. Ja rozumiem, że tylko krowa nie zmienia poglądów, co zauważa stare porzekadło. W ciągu życia niejeden pogląd przyszło mi zweryfikować i zmienić. Jednakowoż wolty od Sasa do Lasa są dla mnie niezmiennie zdumiewające, szczególnie w przypadku postaw światopoglądowych i moralnych. Przy czym zdumiewa mnie nie sam fakt zmiany. Nawet gwałtownej, bo ktoś nagle doznał olśnienia albo otrzymał jakieś przełomowe informacje - choć są to przypadki zawsze budzące podejrzenia, szczególnie jeśli wiążą się z nimi wyraźne korzyści, np. awans, wysoka pozycja, no i oczywiście ukochany szmal, umiłowany szmal... - by sparafrazować popularną niegdyś pieśń masową. Irytujące jest obnoszenie się takiego delikwenta w swoim nowym moralnym, światopoglądowym lub choćby tylko politycznym image z bezczelnością starego kocura, wciskającego się pod pierzynę.
Elastyczność objawia się też w głoszeniu poglądów, które raz mogą być takie, innym razem siakie, a prywatnie owakie - co mieliśmy okazję skonstatować przy okazji sławetnych rozmów przy dobrym jedzonku i wódeczce w dziupli Sowy. Choć nie tylko w takich okolicznościach, bo taki np. poseł Kamiński z PiS, który zawsze ma na podorędziu jakieś umoralniające gadki z ducha dobrego katolika, zupełnie nie po katolicku się rozwiódł, a wedle słów byłej żony zachował się przy tym nie tylko nie po katolicku, ale też nie po męsku, co ze szczegółami opisała niedawno jedna gazeta. Być może prawda leży, jak często bywa, pośrodku, ale umoralniające tyrady tego pana są w tym momencie jak denaturat udający likier Parfait Amour. Nie jego jednego...
Od jakiegoś czasu jesteśmy bombardowani moralnymi dylematami części lekarzy - szczególnie ginekologów. Przy czym etyczne dylematy tych medyków powodują estetyczne dylematy odbiorców, bo dysputy bywają ilustrowane obrazami, wciskanymi w przestrzeń publiczną z mocą młota parowego. Wielu z owych nagle moralnie przebudzonych i retorycznie pobudzonych mistrzów rozwieraka i łyżeczki jeszcze całkiem niedawno skrobało, aż furczało. A kiedy stało się to z mocy prawa trudniejsze, nagle doznali cudownych nawróceń, i to zbiorowo. No, cud po prostu. To znaczy cudowny zbieg okoliczności; bo skoro naskrobało się już niezły mająteczek, to i owo wybudowało, tamto i siamto kupiło, pieniędzy nie trzeba znikąd wyskrobywać, bo leżą spokojnie na kontach, jednym słowem: jeśli życie doczesne się zabezpieczyło, to trza by zabezpieczyć sobie życie wieczne i pomyśleć o zbawieniu zbrukanej duszy. Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo... Trzeba to zrobić głośno, żeby ten głos doleciał, gdzie trzeba, przez kosmiczny przestwór. A przy okazji warto sponiewierać kilku grzeszników, bo nic tak nie dopomoże w uzyskaniu wieczystej łaski, jak swąd własnoręcznie podpalonego stosu albo przynajmniej jęk osobiście doświadczanego męczarniami grzesznika. To dlatego ta pralka medycznych dusz pracuje tak głośno.
Ja nie jestem specjalistą od prania sumień, ale zastanawiam się, czy lepszego efektu nie przyniosłoby np. oddanie całego naskrobanego majątku na rzecz osób upośledzonych oraz wielodzietnych rodzin? Służenie medyczną pomocą ludziom, których nie stać na płatne porady? Życie w skromnych warunkach i pokrzepianie się codzienną modlitwą? I to wszystko po cichu, bez rozgłosu. Ale chyba nie... Nie... No przecież Pan Bóg nie może wymagać aż tak wiele od uczciwego, nawróconego grzesznika... A właśnie: właściwie to jakiego grzesznika???
Jurek Ciurlok "Ecik"
Z TASZY LISTONOSZA
Zgoda buduje
Rozmowa dwóch znajomych:
- A wiesz, Pyskaczowie wreszcie doszli do porozumienia...
- Naprawdę? Myślałem, że się już do końca życia nie pogodzą! Co ich tak pogodziło?
- Wyobraź sobie, że jedna decyzja: zgodnie postanowili, że się rozwiodą...
Jakiś kompromis
Sporniccy jak zwykle strasznie się pokłócili już od rana. Mężowi minęła złość w pracy i zadzwonił do żony. Zaczął pojednawczo:
- Cześć, Wisiu... To co będzie dziś na kolację?
- Trucizna - lodowatym głosem odparła żona, której najwyraźniej jeszcze nie przeszło.
- O! To świetnie się składa! - wykrzyknął Spornicki radośnie. - Przygotuj tylko dla siebie, bo ja mam dziś służbową kolację na mieście...
Niektórym się tak zdarza...
Kobieta po śmierci trafiła do nieba i natychmiast rozpoczęła poszukiwania swego męża. Św. Piotr sprawdzał długo w kartotekach, ale w rubrykach: "normalni", "błogosławieni", "święci" nie było nazwiska poszukiwanego. Podejrzewając najgorsze, czyli zsyłkę do konkurencji, św. Piotr pytał ze współczuciem:
- A ile lat byliście małżeństwem?
- Ponad 50 lat, św. Piotrze - odpowiedziała żona, pochlipując.
- To trzeba było od razu tak mówić! - wykrzyknął uradowany św. Piotr i poderwał się do kolejnej kartoteki. - Przecież on musi być w dziale z męczennikami!
Czysto teoretycznie...
Rozmawia niemłode już, amerykańskie małżeństwo.
Żona: Co byś zrobił, gdybym umarła? Ożeniłbyś się ponownie?
Mąż: Na pewno nie!
Żona: Dlaczego nie? Nie podoba
ci się małżeństwo?
Mąż: Podoba mi się.
Żona: To dlaczego byś się znów
nie ożenił?
Mąż: No dobrze, ożeniłbym się...
Żona: Naprawdę? (ma skrzywdzoną minę)
Mąż: (głośne westchnienie)
Żona: Spałbyś z nią w naszym łóżku?
Mąż: A gdzie indziej mielibyśmy spać?
Żona: Zdjąłbyś moje zdjęcia i zamiast nich wywiesił jej zdjęcia?
Mąż: To by było chyba w porządku?
Żona: A pozwoliłbyś jej grać moimi kijami do golfa?
Mąż: Eee, nie... Kije są do niczego... Ona jest leworęczna...
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Dlaczego mieszkańcy Kamujka zabiegają o wystrzelenie w kosmos konia sołtysa?
Bo chcą, żeby przed żniwami sprowadził im wielki wóz...
Dlaczego żona sołtysa z Wąchocka kupiła drugą automatyczną pralkę?
Bo balia z waszbretem bardzo niestabilnie stała na jednej i sołtysowej żonie trudno było prać...
Dlaczego sołtys w Porażu nie zgodził się na budowę dwóch wiatraków?
Bo doszedł do wniosku, że wiatru starczy tylko dla jednego...
ZAGADKA
Jak można krótko określić specyfikę zawodu ginekologa?
Otóż jest to facet, który szuka problemów tam, gdzie inni faceci szukają przyjemności...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Żart ex tempore
(Wespazjan z Kochowa Kochowski)
Pytała baba księdza uprzykrzona srodze:
Na zbawiennej li ona, czy na zgubnej drodze?
Ksiądz rzecze: Rozdziaw gębę;
że zębów nie miała,
Nie będziesz, prawi, w piekle - czymże byś zgrzytała?
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Tylko jedząc pączek z nadzieniem,
jesteśmy pewni tego, do czego dążymy!
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.