ŁOBCHODZILI WKOŁO, CAŁOWALI W DU...
Żeby nie było wątpliwości - to nie z ważnych, państwowotwórczych rozmów, tylko z przyśpiewki góralskiej. Adekwatnej, myślę, i intelektualnie równie bogatej. Choć odgłosy z dziupli Sowy chyba pohukują z większym bogactwem treści i sam już nie wiem, od czego by tu zacząć. Bo to i język nasz cudowny polski obfity i malowniczy jak mazowiecka równina, i nasi dzielni wojownicy, walczący zapamiętale jak na dzikich polach, bez baczenia na własne interesy i wątroby, o lepsze jutro dla nas, i finezyjny polot mężów stanu wyjaśniających otumanionemu, ciemnemu narodowi rzecz całą, i czyjeś fortele godne pana Zagłoby, które przez dwa lata robiły durniów z tych, co takim fortelom powinni zapobiegać, i informacja z miarodajnych ust, iż prawdą jest, co głosili niektórzy dawni filozofowie, że cały ten świat jest złudzeniem i dlatego żyjemy w państwie, którego tak naprawdę nie ma... Nie, no nie mam aż tyle miejsca, by wyliczać wszystko. Na czymś się trzeba skupić.
Premier uznał, że właściwie to: "Polacy, nic się nie stało!". Tak sobie myślę, czy naszego przestarzałego państwowego hymnu, w dodatku mogącego świadczyć o zacofaniu naszego na wskroś nowoczesnego kraju w dziedzinie uzbrojenia, nie należałoby już zastąpić ową, jakże bliską sercu każdego prawdziwego Polaka i jakże dla niego zrozumiałą, pieśnią masową, tak chętnie śpiewaną przez wszystkie warstwy naszego społeczeństwa przy każdej nadarzającej się okazji. I słowa proste, i nikomu się nie będą myliły. I melodia, której nauka nie wymaga żmudnych lekcji śpiewu. I jakaż adekwatność do większości spraw dziejących się na naszej radosnej wyspie w środku tej murszejącej Europy...
Premier zasromał się jedynie faktem wrażych poczynań jakichś specjalistów od fal dźwiękowych i radiowych, którzy nie potrafili uszanować zacisza knajpianych zakamarków i najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy z wagi tego, co w trosce o państwo i naród robili tam jego najlepsi synowie i zdaje się, że jedna córa też. A przy okazji, jakże zasmucili naszego kochanego premiera, który jak niegdyś Józef Cyrankiewicz długimi latami trwa na swym trudnym posterunku i jest ostoją, opoką, nadzieją, kotwicą i uosobieniem...
A propos Cyrankiewicza: w PRL-u dowcipy i opowieści o podsłuchiwaniu obywateli przez innych obywateli robiły furorę. Wśród nich ten o libacji w zaciszu hotelowego pokoju, podczas której co i raz biesiadnicy przepijali zdrowie do kapitana SB, który gdzieś tam podsłuchuje, choć to tylko taki żart, bo tak naprawdę to nikt nie podsłuchuje. I nagle przychodzi pokojówka z butelką wódki i informacją, że pan kapitan bardzo dziękuje za wszystkie toasty i posyła następną butelkę.
Do sztandarowych należała też opowieść o poszukiwaniu podsłuchu w pokoju hotelowym przez jego chwilowych lokatorów, znalezieniu skrytki w podłodze z jakimś deklem i śrubami, po odkręceniu których spadł gigantyczny żyrandol w hotelowym hallu. Itd., itp. I oto po raz kolejny mamy dowód, że co jak co, ale tradycja w naszym kraju jest szanowana bez względu na zmieniające się epoki, a dowcip wcale się tak szybko nie starzeje.
No i jeszcze jeden pożytek z tej całej sprawy: okazało się, że to nieprawda, iż Polacy są narodem ponuraków. Czy zauważyliście Państwo, jak dowcipnie, jak lekko, z jakimi promiennymi uśmiechami przedstawiciele rządzących z samym panem premierem na czele potrafili o tym wszystkim mówić? Czyż ktoś jeszcze może mieć teraz wątpliwości, jakim wesołym, pogodnym, zdystansowanym do siebie i swoich problemów jesteśmy narodem? Przecież udowadniają to jego najlepsi synowie. I córy. Także ci z opozycji. Ale oni chyba rzeczywiście mają powody do uśmiechu. Przynajmniej na razie...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
Czym skorupka za młodu...
Bartuś szepcze tacie na ucho:
- Jak dasz mi 10 zł, to powiem ci, co mówi mamie taki pan w mundurze, który przychodzi tu co rano.
Ojciec, zaintrygowany, wyjmuje 10 zł i daje synowi.
- I co, Bartusiu? Co mówi?
- Mówi: "Dzień dobry! Poczta dla pani".
Zgubne skutki podglądactwa
Budowlańca, leżącego w szpitalu po ciężkim wypadku w pracy, odwiedza kolega. Budowlaniec mówi:
- Wiesz, stary, lekarze powiedzieli, że ze mną bardzo źle. Nie dają mi zbyt wielkich szans na przeżycie. Dlatego chcę ci coś powiedzieć jako twój dobry kumpel. Musisz wiedzieć, że twoja żona cię zdradza...
- Poważnie??? Skąd wiesz?
- Stawialiśmy blok dokładnie naprzeciwko waszych okien. Ostatnio zauważyłem, że do twojej żony przyszedł jakiś nieznajomy facet z bukietem kwiatów i butelką wina...
- No i co dalej? - niecierpliwi się zdenerwowany kolega.
- Potem siedli na kanapie, napili się wina, porozmawiali i on zaczął ją obejmować...
- Dobra, szybciej, co dalej???
- Potem ona go pocałowała i zaczęła się powoli rozbierać...
- No i?! Co potem?! Mówże wreszcie!
- Potem to już nie widziałem, bo tylu się nas zebrało, że rusztowanie się zawaliło...
Ot, życie...
Po długim niewidzeniu się przypadkowo na ulicy spotkało się dwóch byłych polityków. Jeden z nich wykrzyknął natychmiast:
- To ty?! Byłem pewien, że nie żyjesz!!!
- A skąd ci to przyszło do głowy??? - zdumiał się drugi.
- Wiesz, właściwie to sam nie wiem... Ja tylko ostatnio słyszałem, jak ktoś publicznie o tobie dobrze mówił...
Żelazna logika
Podczas konferencji prasowej pewien polityk zwraca się do wyjątkowo napastliwych dziennikarzy:
- A czy zdajecie sobie sprawę, jakby było w naszym kraju, gdyby nie było klasy politycznej?
- Z klasą by było - odpowiedział mu głos z sali...
Konsekwencja
- Był pan już chadekiem, ludowcem, populistą, nawet socjalistą, teraz jest pan narodowcem; jak można tak ciągle zmieniać fronty i poglądy? - zapytano posła C.
- Ależ ja ani na moment nie zmieniłem frontu i poglądów! - odparł oburzony. - Przecież ciągle jestem tym, kim zawsze chciałem być: posłem...
ZAGADKA
Dlaczego Litwini są tacy chłodni wobec Polaków?
Bo nie lubią bezgranicznej miłości...
Z NAUKOWEGO PUNKTU WIDZENIA
Jedną z podstawowych zasad naukowego komunizmu było założenie, że zaspokojone zostaną wszystkie materialne i duchowe potrzeby każdego człowieka, czyli, że każdy człowiek będzie miał wszystkiego pod dostatkiem i że każdy będzie pracował według własnych możliwości. W tym sensie wszystko zdaje się wskazywać, że dzisiejsze państwo polskie wyprzedziło świat i osiągnęło ów ideał. Bowiem obywatele pracują, gdy tylko mają możliwość, do granic swych możliwości i mają wszystkiego dosyć...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
W humorystycznym magazynie
Mucha zamieszczono niegdyś pięć fraszek poświęconych ludzkim zmysłom. Dziś...
Węch
"Kto tu palił cygaro w mej żony salonie?
Hej służba! Niech mi każdy po kolei chuchnie,
Ale wkrótce pan drapnął, jakby w cztery konie,
Gdy się zbliżył doń lokaj, co mu z gęby cuchnie.
A propos chuchania: niezapomniany Kazimierz Brusikiewicz mówił kiedyś monolog o wódce w czopkach i zauważał, że po jej spożyciu na żądanie odpowiednich służb, żeby chuchnąć, "cała przyjemność po naszej stronie". Rzec można, że chuchanie bywa "śmierdzącą sprawą".
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Wydaje się, że niektóre panie całkiem niedawno zamieniły się na luksusowe limuzyny miotłami...
Pyrsk!!!
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.