W Ustroniu trwa trzydniowa konferencja pod hasłem "Mechanizacja, automatyzacja i robotyzacja w górnictwie". Pierwszego dnia obrad (11 czerwca) dyskusja skupiła się wokół problematyki stanu bezpieczeństwa w górnictwie i przywrócenia rentowności polskim spółkom węglowym.
Niestety, mimo ograniczania wydobycia w kopalniach, wciąż dochodzi do wypadków. Przyczyn jest wiele, ale ta główna, to oczywiście błędy ludzkie i bagatelizowanie przepisów bezpieczeństwa. W ub. r. jedna trzecia z nich miała miejsce w górniczym transporcie. Przyczyna: jazda ludzi na przenośnikach nieprzystosowanych do tego. W jedenastu wypadkach związanych z ruchem środków transportu śmierć poniosło siedmiu pracowników.
W 2014 r. nadzór górniczy zanotował już trzy śmiertelne wypadki związane z jazdą ludzi w sposób sprzeczny z przepisami. Wspomniał o tym Wojciech Magiera, wiceprezes Wyższego Urzędu Górniczego.
Górnicy chcą szybko docierać do miejsc pracy i równie szybko wracać po zakończonej pracy, lecz większość przenośników taśmowych w polskich kopalniach nie jest przystosowana do transportu ludzi. Nadzór górniczy zachęca przedsiębiorców do inwestowania w tego typu urządzenia. Podczas konferencji zaprezentowano nawet przewodnik WUG do nich adresowany, w którym wyjaśniono wszystkie kwestie związane z dostosowaniem już istniejących przenośników taśmowych do transportu osób.
Magiera zwrócił ponadto uwagę na fakt, że każdego roku rejestrowanych jest ok. 350 nowych przypadków zachorowań na pylicę, z czego 15 proc. stanowią czynni pracownicy, a 85 proc. emeryci. Przy czym np. w Niemczech pylica już w ogóle nie występuje.
O konieczności szukania rozwiązań służących przywróceniu rentowności polskiemu górnictwu węgla kamiennego mówił Henryk Paszcza, szef katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu.
- Polska stała się importerem energii elektrycznej, a na zwałach leży węgiel. Jest to zjawisko bardzo niepokojące. Na dodatek energetyka zanotowała w ub. r. 10 mld zł zysku, a górnictwo jest na minusie. Takie są wyniki branż, które ze sobą współpracują - dodał Paszcza.
Górnictwo traci pieniądze, ponieważ węgiel jest coraz tańszy. Trzeba zatem obniżyć koszty jego wydobycia. I znów za przykład postawiono czechowicką Silesię. Spisany na straty zakład górniczy może okazać się jedynym takim w Polsce, który zakończy br. z zyskiem.
- Doprawdy z trudem dochodziliśmy do tego wyniku. Nie mieliśmy łatwo. Zastaliśmy kopalnię z mocno wysłużonym sprzętem i sfrustrowaną załogą. Wszyscy jednak chcieliśmy, żeby było lepiej. Dogadujemy się ze związkami i od 1 lipca ruszamy z pracą w rytmie 24/7 - zapowiedział Michal Herman, prezes zarządu ZG Silesia.
Średnio na jednego pracownika kopalni przypada 1000 t wydobytego węgla. Będzie jeszcze lepiej.
- W 2014 r. planujemy wydobycie węgla na poziomie 2,2 mln t przy zatrudnieniu 1620 osób. Da to ok. 1200 t węgla na pracownika rocznie - wyjaśnił Herman.
Zdaniem prof. Mariana Turka z Głównego Instytutu Górnictwa ideałem dla polskich kopalń byłby wynik na poziomie 1,5 tys. t na jednego pracownika.
- Jeśli ktoś mnie pyta, jaki wskaźnik będzie w tym roku dla Kompanii Węglowej, to myślę, że góra 650 t. I już widzimy, jak duża różnica dzieli nas do tego progu - wyliczał.
Jego zdaniem utyskiwanie na to, że przed laty niektóre polskie kopalnie zostały zlikwidowane okazało się przedwczesne.
- Tylko pomyśleć, co działoby się teraz, gdy wciąż fedrowały - dodał Marian Turek.
Jego zdaniem górnictwo potrzebuje dziś mądrych , przemyślanych i szybkich decyzji. Należy rezygnować z docierania do pokładów, których eksploatacja może przynieść straty i ciąć koszty wydobycia. Innego sposobu wyjścia z kryzysu nie ma.
Duże zainteresowanie towarzyszy również dyskusjom o automatyzacji i informatyzacji kopalń. Tu postępy widać zwłaszcza w KGHM. Ambitne projekty są finansowanie z funduszy europejskich. W górnictwie węgla kamiennego takich się nie doczekamy.
- A szkoda, ponieważ polski przemysł wydobywczy węgla kamiennego powinien być wspierany na wiele różnych sposobów, również przez państwo. Trzeba inwestować w nowoczesne technologie. Unia jednak węgla nie darzy sympatią i wszyscy na tym tracimy - słusznie zauważył Henryk Paszcza.
Do w pełni zautomatyzowanej kopalni węgla kamiennego z pewnością nam daleko, ale eksperci ostrożnie oceniają, że za 10 lat będzie to już możliwe na dużo szerszą skalą niż obecnie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
re doc A może dla Ciebie będzie lepiej kolego jak wrócisz na lekcję matematyki do szkoły podstawowej?
O take Polske
Może to nie do końca adekwatne, ale przypominam,że latach 60 ub. wieku, w kilku (Wesoła, Czeladź) kopalniach podległych MGiE wydajność ogólna wynosiła 2000 kg/prac. dniówkę. No i w ówczesnym stanie techniki, technologii i mechanizacji prac wydobywczych dało się to zrealizować? Dziś "wielkie gremia" tracą czas aby rozprawiać o rezultatach 1200-1500kg/prac dn, śmieszne, ale widać jaki, z upływem ,nastąpił "rozwój" w sferze nieprodukcyjnej