Do strajku ostrzegawczego pod hasłem "Pokój" przeciw samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej i separatystom wezwał w poniedziałek przed północą (19 maja) swoich pracowników właściciel grupy SKM, Rinat Achmetow w wystąpieniu na żywo, które nadał główny kanał państwowej telewizji, przerywając emisję programu.
Oligarcha z oburzeniem mówił, że po ulicach miast w Donbasie chodzą bezczelnie mężczyźni z karabinami i granatnikami i przelewana jest krew. Z okrzykami na ustach, że "Kijów powinien ich usłyszeć" ludzie ci zajmują się grabieżami i plądrują cudzą własność - relacjonował nocą z poniedziałku na wtorek portal głównego dziennika pravda.com.ua, zamieszczając relację wideo przemówienia Achmetowa.
- Czy tak ma wyglądać pokojowe życie? - dziwił się właściciel kopalń, hut i fabryk Dobasu. Dodał, że w poniedziałk ok. 50 tys. mieszkańców Mariupola miało zamiar przeprowadzić pokojowy marsz przeciko przelewowi krwi. Widząc jednak, że przeciw uczestnikom separatyści gotowi byli użyć broni palnej, w ostatniej chwili zaapelował do dyrektorów swoich przedsiębiorstw, by powstrzymali robotników od wyjścia na ulice.
- Powstrzymali, ale nie zatrzymali - podkreślił Achmetow. - Bo jeśli się zatrzymamy, to tak jak dotąd będzie lała się krew! - mówił.
- Chcę powiedzieć wszystkim: nie zastraszą nas, nie zatrzymają. Nikt, również ci, którzy określają siebie jakąś Republiką Doniecką. Kto o niej słyszał? Kto zna imiona przywódców tej Ludowej Republiki Donieckiej? Co takiego zrobili oni dla Donbasu? - pytał retorycznie właściciel grupy SKM.
Achmetow wezwał następnie robotników Donbasu do przeprowadzenia strajków ostrzegawczych w całym regionie. - Wzywam załogi naszych zakładów, aby rozpoczęły jutro [we wtorek - przyp. red.] protest w miejscach pracy - Achmetow ogłosił, że strajk rozpocznie się w samo południe na dźwięk syren, które odezwą się we wszystkich podległych mu przedsiębiorstwach Donbasu. - Dopóki nie zapanuje pokój, codziennie o godzinie 12 będzie słychać takie syreny - zapowiedział Achmetow, wzywając również kierowców, by w południe poparli górników, zatrzymując się i używając klakonów.
Od wielu tygodniu na Ukrainie zastanawiano się nad intencjami Rinata Achmetowa, który kontroluje kopalnie, stalownie, huty i fabryki maszyn na wschodzie Ukrainy. W zeszłym tygodniu - jak przypomina Financial Times - Achmetow spotkał się w Kijowie z niemieckim ministrem spraw zagranicznych, z którym rozmawiał o sposobach mediacji z rebeliantami. Kryzysu nie udał się jednak zatrzymać. Wcześniej Achmetow - wbrew oskarżeniom o cieche sprzyjanie separatystom - wydał oświadczenie, w którym jednoznacznie opowiedział się przeciwko próbom federalizacji i podziału Ukrainy. Popiera też wybory prezydenckie 25 maja. Zarazem apeluje o większą autonomię Donbasu, poszanowanie jego specyfiki i rosyjskojęzycznych mieszkańców. Achmetow zaprzeczał, gdy separatyści ogłosili, że finansuje on ich działalność. - Nie dałem im ani centa! - mówił.
Zdaniem analityków Financial Times zachowanie jednolitej Ukrainy ma kluczowe znaczenie dla interesów ekonomicznych oligarchy, który musi kontrolować swoje kopalnie i stalownie na wschodzie a jednocześnie zachować dostęp do pozostałych zasobów surowcowych rudy i węgla również w innych rejonach kraju. Odłączenie się Donbasu i późniejsze sankcje szkodziłyby też handlowi morskiemu z zagranicą przez port w Mariupolu. Secesja lub przyłączenie do Rosji oznaczałyby również dla oligarchy utratę monopolu na najważniejszą ukraińską sieć telekomunikacyjną Ukrtelekom i "byłoby dla niego prawdziwą katastrofą i początkiem końca" - komentuje FT.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.