Turecka policja aresztowała 18 osób po katastrofie w kopalni węgla Soma, w której liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych wzrosła już do 301 górników. W sobotę zaczęto zamurowywać wejścia do kopalni.
Wśród zatrzymanych jest dyrektor kopalni Ramazan Dogru i kierownik ruchu zakładu Akin Celik - donosi portal bbc.com za turecką agencją Dogan. Ostatnie ze zwłok wydobyto spod ziemi w sobotę (17 maja).
W tureckich miastach wybuchały protesty antyrządowe, ostro tłumione przez uzbrojonych policjantów w pełnym rynsztunku. Zapalnikiem pierwszych rozruchów stały się zdjecia opublikowane na portalach społecznościowych, na których widać, jak ubrany w garnitur doradca i asystent premiera Turcji kopie leżącego na ziemi i obezwładnionego przez policjantów górnika-związkowca podczas jednej z pierwszych pikiet w obronie bezpieczeństwa pracy w kopalniach. Górników i ich rodziny czekające pod kopalnią Soma rozwścieczyły też odwiedziny premiera Turcji, który w pierwszych wypowiedziach dla mediów z miejsca katastrofy stwierdził, że podobne wypadki "są zwykłym ryzykiem wpisanym w górnictwo".
Zdaniem górników, którzy stracili we wtorkowej katastrofie swoich braci i kolegów winę za fatalne skutki ponoszą menedżerowie, których trzeba surowo ukarać. Po przeprowadzonej przez rząd prywatyzacji kopalń koszt wydobycia tony surowca spadł ze 140 dol. do 24 dol., jednak efektem są najgorsze w Europie wskaźniki bezpieczeństwa pracy w górnictwie. Od 1941 r. w tureckich kopalniach zginęło łącznie ok. 3000 górników, ale większość ofiar (ok. 2,4 tys.) przypada na ostatnich kilkanaście lat.
Większość ofiar zginęła od zatrucia tlenkiem węgla, który rozprzestrzeniał się w wyrobiskach. Eksperci górniczy orzekli m.in., że wentylacja w kopalni była niewydajna i zużyta a pożaru i wcześniejszych stężeń niebezpiecznych gazów pod ziemią nie wykryły w odpowiednim czasie niesprawne czujniki.
Właściciel kopalni węgla brunatnego i lignitu (produkowany jest na potrzeby sąsiedniej elektrowni) Soma Holding broni się, że nie popełniono żadnych zaniedbań i błędów. Przedstawiciel zakładu przekonywał w piątek, że nagły przyrost temperatury i ciśnień pod ziemią były "niewytłumaczalne".
W sobotę w zachodnim mieście Izmir na ulice ponownie wyszły setki protestujących, do nowych zamieszek doszło też w Stambule i stolicy Turcji - Ankarze. Lokalne władze w rejonie Somy postanowiły stanowczo tłumić demonstracje i ogłosiły, że są one nielegalne. Policja ustanowiła punkty kontrolne na drogach, na których aresztowano w sobotę kilkadziesięciu mieszkańców podejrzanych o organizowanie protestów. Zakaz demonstracji wprowadzono w Somie po tym, jak w piątek policja strzelała do manifestantów gumowymi pociskami, używała gazów łzawiących i armatek wodnych.
Powszechnie krytykuje się premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana za to, że po katastrofie nie okazał odpowiedniej wrażliwości.
Po wywiezieniu w sobotę na powierzchnię ostatnich ciał górników władze nakazały zamurować wejścia do upadowych prowadzących w głąb kopalni.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.