Europejska polityka ochrony klimatu i redukcji dwutlenku węgla jest nierealistyczna i grozi upadkiem przemysłu - dowodzono podczas piątkowego panelu poświęconego II Pakietowi Klimatycznemu UE na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Czy rozwinięte państwa Unii to samobójcy? - pytał wprost prof. Andrzej Kraszewski, doradca ministra środowiska z Politechniki Warszawskiej i moderator dyskusji.
- Na pewno nie! Dla Szwecji, Niemiec, Francji, które w swych miksach energetycznych mają mało paliw kopalnych, był to świetny interes. Do interesów dorobiono ideologię - przyznawał Jerzy Buzek, dodając, że jego apele, by Komisja Europejska zaczęła liczyć koszta polityki klimatycznej dla poszczególnych krajów, nie przynoszą żadnego rezultatu.
Cel zbyt ambitny, jesteśmy przeciw
Maciej Grabowski, minister środowiska ocenił, że proponowany przez KE cel w postaci 40-procentowej redukcji CO2 w latach 2020-2030 jest zbyt ambitny i Polska będzie się mu przeciwstawiać. - Nie jesteśmy już sami - minister poinformował, że 8 maja w ramach Grupy Wyszehradzkiej V4 (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) poszerzonej o Rumunię i Chorwację uzgodniono jednolity sprzeciw, w pełni zgodny ze stanowiskiem naszego kraju.
Grabowski potwierdził, że w Unii narastają wątpliwości, czy dotychczasowy kurs na ochronę klimatu był sensowny, ale nie będzie od niego odwrotu. - Chociaż polityka klimatyczna UE zostanie złagodzona i przedefiniowana, bo wobec trudności gospodarczych klimat traci na znaczeniu, to jednak pozostanie stałym elementem krajobrazu politycznego Unii - przewidywał Grabowski. Przypomniał, że mimo sprzeciwu wielu państw KE i Parlament Europejski przeforsowały plan backloadingu (wycofywania z rynku milionów uprawnień do emisji CO2, by podnieść ich cenę, oscylującą dziś ok. 5 euro za tonę gazu wysyłanego do atmosfery).
Weto dla Komisji, nic o nas bez nas!
Polska i jej stronnicy są zdania, że określaniem celów emisyjnych nie powinna zajmować się KE, lecz Rada UE (złożona z ministrów państw członkowskich).
- Najważniejsze są interesy państw UE, a nie ogólne założenia. Dopóki nie zostaną policzone koszty wdrażania pakietu kraj po kraju, nie będziemy grać w kości z Panem Bogiem - akcentował Grabowski.
Jerzy Buzek twierdził, że nie od dziś podziela sprzeciw względem wybujałej polityki klimatycznej. Powiedział, że prawdziwa obrona węgla w UE dokonała się już w 2008 r., gdy dzięki m.in. jego inicjatywom w Brukseli udało się przełożyć ambitne cele ograniczenia emisji CO2 z 2013 r. na 2020 r. - To kolosalna różnica - oceniał Buzek.
Nieszczęsny podpis Polski w 2008 r.?
Skrytykował go Adam Gierek (poseł do PE z listy SLD-UP). - Niestety właśnie w 2008 r. niepotrzebnie podpisaliśmy pakiet klimatyczny, a powodem były być może obietnice objęcia przez Polaka szefostwa Parlamentu Europejskiego? - sugerował, zwracając się ostentacyjnie w kierunku Buzka, który gestami stanowczo zaprzeczał.
Gierek przypuścił ostry atak na naukowe podstawy unijnej ochrony klimatu. Powiedział, że koronna hipoteza, jakoby to człowiek odpowiadał za zmiany klimatu, jest "słabo udowodniona".
Hipotezy klimatyczne prowadzą do nonsensów
Wytykał, że w UE dochodziło do absurdów, gdy np. prawem objęto technologię CCS, która w ogóle nie została sprawdzona. Europoseł Gierek zarzucał, że w dokumentach unijnych nie ma jakichkolwiek wskaźników efektywności wdrażanej ochrony klimatu, a praktyczne obserwacje świadczą nawet o tym, że klimat nie ociepla się, jak wcześniej zakładano. - Bezwęglowa gospodarka to nonsens! - oburzał się Gierek.
Zwrócił uwagę, że Niemcy, którzy przodowali niedawno we wdrażaniu alternatywnych źródeł energii, obecnie budują aż 11 dużych nowych bloków węglowych i stało się jasne, że "paradygmat energetyki rozproszonej, która miała zastąpić tradycyjną, skoncentrowaną, nie zdał egzaminu". - To nieprawda, że większość naukowców podziela hiopotezę IPCC. Druga większość jest przeciw! Ta pierwsza większość przypomina tę, która utrzymywała też kiedyś, że ziemia jest płaska - ironizował Gierek.
Upadnie polskie górnictwo, czeka nas plaga bezrobocia
Europoseł SLD-UP stwierdził, że nie wolno zgodzić się na proponowane przez KE cele redukcji dwutlenku węgla. - Nasze górnictwo będzie upadać w sposób pełzający! Nie dość tego, upadną europejskie zakłady przemysłowe! Z powodu drogiej energii już teraz Niemcy składają swoje bmw na liniach montażowych w USA - Gierek przestrzegał przed nieobliczalną plagą bezrobocia.
Poparł go Konrad Szymański (europoseł PiS), który wyliczył, że z powodu unijnych restrykcji klimatycznych zagrożonych jest obecnie 28 mln miejsc pracy (z tego 4 mln w Europie). Ocenił, że cele pierwszego pakietu klimatycznego UE paradoksalnie najpełniej zrealizowane zostały w USA, i to bez całego unijnego instrumentarium prawnego. Natomiast Unii nie udało się przy pomocy pakietu zapewnić żadnych wymiernych korzyści. Nie pomogła nawet nauczka z fotowoltaiką, której produkcja uciekła Unii poza jej granice. - W dziedzinie polityki klimatyczno-energetycznej UE nie jest w stanie nadążyć z leczeniem chorób, które sama wywołuje - mówił Szymański.
Walczyć o kasę, a nie z dogmatami!
Zaapelował jednocześnie do Gierka i jego adwersarza w sporze o ocieplenie klimatu - Andrzeja Kraszewskiego: - Wystrzegajmy się rozszerzania frontu walki z UE na dyskusje akademickie o prawdziwych przyczynach zmian klimatycznych. Skoro już istnieje taka polityka klimatyczna, jakiej zostaliśmy poddani i nie mamy na to wpływu, skoncentrujmy się na tym, jak rozsądnie podzielić między państwa koszty jej wdrażania! - tłumaczył Szymański, z którym gremialnie zgodzili się współdyskutanci.
Utyskiwano, że Unia nie pyta o zdanie przemysłu, który płaci najwyższą cenę za klimatyczne dogmaty. Problemy z punktu widzenia energochłonnych sektorów gospodarki opisał Surojit Gosh, członek zarządu ArcelorMittal Poland, który ostrzegł, że przedsiębiorstwa pochłaniające przy produkcji sporo energii przestały być konkurencyjne w Polsce i Europie.
Niestety będziemy przegrywać
- Będziemy nadal przegrywać. Niestety polityka w UE od wielu lat nie pomaga nam. W spółkach działających globalnie prędzej czy później pada pytanie o to, gdzie włożyć pieniądze. Polska jest dużym, obiecującym krajem i bardzo dobrze, że rząd stara się utrzymać równowagę między przemysłem a klimatem, ale mimo, iż poczyniliśmy tu ogromne inwestycje a huta należy do najnowocześniejszych w grupie, jej wyniki są gorsze, niż przeciętna na świecie. Dlatego przemysł zacznie uciekać tak, jak się to dzieje z Hutą Częstochowa, której produkcja trafi na Ukrainę. Jednak tam emisja jest dwukrotnie wyższa niż w Polsce, więc cała unijna polityka ochrony klimatu okazuje się przeciwskuteczna! - argumentował Gosh. Hindus zaapelował do polityków i ministra środowiska o reindustrializację kraju i dużo większą aktywność w promowaniu np. czystych technologii węglowych. - To pana odpowiedzialność, panie ministrze Grabowski, by uzyskać pakiet klimatyczny, który byłby dobry dla nas wszystkich! - wezwał przedstawiciel AM, zbierając oklaski.
Pułapka rosnących cen
Bezradność przemysłu w pułapce niemożliwych do przewidzenia, lecz rosnących cen uprawnień emisyjnych, obrazowo opisywał Andrzej Balcerek, prezes Górażdże Cement SA. Wyjaśnił, że nawet w najnowocześniejszych polskich cementowniach, przy oszczędnych procesach technologicznych, wyprodukowanie 1 tony cementu z kamieni wapiennych wymaga 100 kWh energii (na podgrzanie klinkieru w piecach). Wydziala się przy tym aż 800 kg dwutlentku węgla. - Nie możemy zrobić więcej dla efektywności, bo nauka nie zna dziś innych technologii. Jeśli cena uprawnień dojdzie do 25 euro za tonę CO2, produkcja stanie się nieopłacalna a cement zaczniemy importować ze Wschodu i północy Afryki - argumentował Balcerek.
Odsiecz z rynku finansowego
Lekarstwem na windowanie przez KE cen uprawnień zaskoczył dyskutantów Maciej Wiśniewski, prezes Domu Maklerskiego Consus SA w Toruniu, który świadczy w Polsce pionierskie, koncesjonowane usługi doradztwa i handlu uprawnieniami do emisji CO2 na giełdzie (m.in. w Londynie). Wiśniewski uspokajał, że na rynku występuje dziś miliardowa nadpodaż uprawnień, która w 2020 r. wyniesie już ok. 3,5 mld, co sprawi, że ceny staną się wręcz śmieciowe. - Nawet przy dwukrotnym zwiększeniu celów redukcji emisji CO2 w pakiecie UE, nadpodaż w dalszym ciągu sięgać będzie ok. 1 mld jednostek - tłumaczył, że ceny nie powinny szybować zbytnio w górę. Zachęcał przedsiębiorców m.in. z branży energetycznej, by zaczęli odważniej korzystać z instrumentów rynku finansowego: - Dzięki umowom terminowym typu future, budując dzisiaj elektrownię węglową, jesteśmy w stanie zagwarantować sobie z góry potrzebną ilość uprawnień do przyszłej produkcji po obecnej cenie - tłumaczył Wiśniewski, dodając, że nie ma przeszkód, by również producenci paliw, jak węgiel, sprzedawali je wraz z certyfikatami na emisję CO2, które sprawią, że po czasie, bez względu na ruchy cen, będzie można takie paliwo ekonomicznie zużyć. - Skoro nie mamy wpływu na narzucone na przemysł restrykcje, nauczmy się zabezpieczać przed ich skutkami - radził Wiśniewski.
Nie bać się nowoczesnych kontraktów?
Szef Grupy Consus przyznawał, że nasi przedsiębiorcy mają na razie ograniczone zaufanie do nowego rynku uprawnień i przeszacowują ryzyko, ponieważ na razie brakuje im pełnej wiedzy i doświadczenia na temat działania poszczególnych skomplikowanych instrumentów finansowych, które możliwe są do użycia na kontrolowanych przez nadzór finansowy giełdach.
Odpowiedzialny za strategię i rozwój spółki Tauron PE wiceprezes Stanisław Tokarski wyliczał, że jeśli inwestorzy planowanych w Polsce nowych bloków węglowych nie będą mogli już teraz kupić emisji po obecnej cenie, to po uruchomieniu produkcji prądu grozić będzie im wpadnięcie w pułapkę tzw. kosztów osieroconych.
Przemysł poskromi apetyt ideologów
W podsumowaniu dyskusji Andrzej Balcerek zwracał uwagę na ogromne znaczenie podtrzymywania dialogu między przemysłem a światem polityki, dzięki któremu decyzje polityczne można lepiej dopasować do realnych potrzeb gospodarczych.
Jerzy Buzek wymienił pięć kamieni milowych, które powinny wytyczać w najbliższych latach politykę w sprawach energii i ochrony klimatu w Polsce i Unii Europejskiej: wspólny rynek energetyczny UE, współpraca z krajami sąsiednimi jak Ukraina i Gruzja, rozwój nowoczesnych technologii, mikrogeneracja i energetyka prosumencka oraz reindustrializacja kontynentu:
- Jeśli przemysł będzie miał dużo do powiedzenia w Unii, to apetyty klimatyczne ideologów będą musiały zostać ograniczone - podsumował Buzek.
W galerii: obrady panelu "II Pakiet Klimatyczny UE? Energetyka wobec nowych wyzwań", EKG, Budynek Altus, piątek, 9 maja 2014r. (zdjęcia Witold Gałązka - portal górniczy nettg.pl)
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wszystkim z Europy Trza wyemigrować, Żeby w atmosferę Nic nie emitować.
@ngusho Pytasz, co to znaczy "zbyt ambitne"? Żeby wyleczyć dziecko, włożono Rozalkę do pieca chlebowego na trzy zdrowaśki. I to było niestety "zbyt ambitne". Na nic trud przeciwdziałania ociepleniu klimatu, jeśli z głodu, mrozu i braku pracy nikt nie dożyje, żeby sprawdzić, czy to miało sens.
Ngusho, naukowcy apelowali, a Pan Bóg ich nie słucha... NO, to Boga nie ma :)
Zbyt ambitne cele ??? W imię interesów koncernów wydobywczych i w imię uzależnienia od konsumowania coraz więcej i więcej, chcemy zniszczyć to co najcenniejsze jeszcze zostało. Choć naukowcy apelowali o zatrzymanie ocieplenia na poziomie 2st C, obecnie grozi nam wzrost temperatury o 4st C. Tymczasem dwa stopnie ocieplenia względem czasów przedprzemysłowych to swoisty próg bezpieczeństwa. Jeśli go przekroczymy, skutki zmiany klimatu mogą stać się nieodwracalne. Co to znaczy zbyt ambitne?