Dariusz Piotrowski operator wypycharki
Aby dostać się do wygodnej, przeszklonej kabiny, trzeba najpierw metalowymi schodami pokonać kilka metrów w górę. Stanowisko Dariusza Piotrowskiego, operatora wypycharki, znajduje się zaledwie kilka metrów od drzwi komory baterii koksowniczej. Na zewnątrz kabiny panuje nieznośny szum, a po otwarciu drzwi komory rozpalony do niemal 1000 st. Celsjusza koks mocno podgrzewa atmosferę. Widoki zza konsoli porównać można z zaglądaniem do wnętrza wulkanu.
Dariusz Piotrowski spędza za swoim pulpitem 8 godzin dziennie. Kontroluje proces wypychania koksu z kolejnych komór baterii. W czasie jednej dniówki wypychanie koksu z komory baterii koksowniczej powtarza się 35 do 40 razy. Wykonanie 40 takich operacji podczas jednej dniówki wymaga sporej koncentracji. Nie każdy ma predyspozycje do tego typu pracy. O dopuszczeniu do niej decyduje pozytywny wynik badań psychotechnicznych.
Pan Dariusz do Koksowni Przyjaźń trafił 29 lat temu, tuż po wojsku. Zwierza się, że pomimo tak bogatego doświadczenia podczas pracy baterii zdarzają się sytuacje, które go zaskakują. - Na standardowe awarie są procedury, gdy wydarzy się coś niecodziennego, decyzja o rozwiązaniu problemu należy do człowieka - mówi.
Swoje pierwsze koksownicze szlify zaliczył na szkoleniu w Wałbrzychu. - Pracowały tam stare, ubijane baterie, mimo że technologia produkcji była zupełnie inna, to, czego się nauczyłem, procentowało w późniejszej pracy - opowiada.
W Przyjaźni pracował na wszystkich bateriach po kolei. Operatorzy wypycharki to swoista elita. W Koksowni Przyjaźń jest ich kilkunastu.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.