Europejska gospodarka bez węgla wydaje się bardziej science-fiction niż niezbadana dotąd technologia CCS, którą od kilku lat uparcie lansuje Bruksela. W rezultacie zamiast uporządkowania spraw związanych z energetyką pojawia się w tej dziedzinie coraz większy zamęt.
Górnicza Izba Przemysłowo-Handlowa przedstawiła na forum sejmowej Komisji Nadzwyczajnej ds. Energetyki i Surowców Energetycznych sytuację związaną z zapotrzebowaniem na węgiel, funkcjonowaniem elektrowni węglowych oraz ograniczaniem emisji szkodliwych gazów do atmosfery.
- Do 2050 r. zarówno polska, jak i europejska gospodarka nie poradzi sobie bez węgla. Nawet jeśli przyjmiemy najbardziej niekorzystny wariant dla tego surowca, z dużym zużyciem gazów i energii jądrowej, to zawsze węgiel pozostanie w miksie energetycznym - wyjaśniał Janusz Olszowski, prezes GIPH.
Duże zainteresowanie towarzyszyło debacie o technologiach wychwytywania i składowania dwutlenku węgla. Technologia CCS wciąż znajduje się w fazie eksperymentalnej i na razie nie ma mowy o stosowaniu jej na skalę przemysłową. Mało tego, wiele krajów, w tym m.in. Niemcy, wprowadziło już bardzo restrykcyjne przepisy, zabraniające składowania dwutlenku węgla pod powierzchnią ziemi. Polskie regulacje w tym zakresie również nie dopuszczają takiej możliwości, z wyjątkiem składowania CO2 pod dnem Bałtyku. Niektórzy naukowcy mają zatem wątpliwości, czy technologia CCS, którą upodobała sobie Bruksela, w ogóle znajdzie kiedykolwiek szerokie zastosowanie. Tymczasem już dziś wprowadza wiele zamieszania w energetyce, determinując plany realizacji nowych inwestycji.
Słowo wytrych
- Niektóre banki odmawiają kredytowania elektrowni węglowych w związku z niejasną polityką unijną. A jeśli już wyrażają zainteresowanie, ich finansowanie uzależniają od instalacji CCS, mimo że technologia ta nie jest do końca zbadana - zauważa Janusz Olszowski.
CCS stało się zatem swoistym "słowem wytrychem", które otwiera Unii Europejskiej drogę do wyrugowania węgla kamiennego z rynku energetycznego, ma niewiele wspólnego z ochroną klimatu, za to jest znakomitym pretekstem do lansowania innych, zdecydowanie droższych źródeł energii, w tym atomu i OZE, na których chcą zarobić Francuzi i Niemcy.
Posłowie z Komisji Nadzwyczajnej mieli też okazję wysłuchać wystąpienia Aleksandra Sobolewskiego, dyrektora Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla, na temat sposobów ograniczania niskiej emisji szkodliwych gazów.
- Nie chodzi o to, aby zakazywać spalania węgla do celów ogrzewania, ale by stosować kwalifikowane paliwa i sprawdzone technologie spalania w wysokosprawnych kotłach - wyjaśniał Sobolewski.
Może jak benzyna
Padły nawet konkretne propozycje zmian legislacyjnych, które miałyby zwiększyć konkurencyjność węgla na rynku krajowym, np. poprzez wprowadzenie regulacji odnośnie klasyfikowania węgla na wzór benzyny. Surowiec musiałby spełniać warunki określone normą. Dyskusyjna jest także równa stawka podatku VAT na wszystkie rodzaje węgli, bez względu na to, czy są paliwem ekologicznym, czy nie.
- To złe rozwiązanie. Postulujemy, aby stawka VAT była preferencyjna w odniesieniu do węgla spełniającego najwyższe kryteria ekologiczne. To dobra zachęta dla odbiorcy, który z racji niższej ceny z pewnością byłby zainteresowany spalaniem czystego paliwa. Tego rodzaju preferencje znajdują się w gestii państwa, któremu powinno zależeć na walce z emisją trujących substancji, a przy okazji na lansowaniu rodzimego surowca, którym jest węgiel - argumentuje szef GIPH.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.