Minął rok, odkąd w zarządzie Katowickiego Holdingu Węglowego, dedyzją załogi znalazł się Tadeusz Skotnicki. W rozmowie z Trybuną Górniczą wiceprezes podsumowuje ten okres...
Więcej było satysfakcji czy rozczarowania w roku, który mija od Pana wyboru na wiceprezesa ds. pracy KHW?
Rozczarowania żadnego. Liczyłem się z trudnymi zadaniami, które stoją przed członkami zarządu, i wiedziałem, że nie będzie łatwo. Nie pomyliłem się. Trudno oceniać samego siebie, ale myślę, że obowiązki wykonuję we właściwy sposób. Pozostali członkowie zarządu nie mogą chyba narzekać na współpracę. Myślę, że związki zawodowe też są - nie powiem, że zadowolone, ale przynajmniej usatysfakcjonowane. A moja osobista satysfakcja? Na pewno udało mi się nawiązać dobry kontakt ze stroną społeczną, podjęliśmy rozmowy i ustalenia o wspólnej z przedstawicielami stron Holdingowej Umowie Zbiorowej pracy, której celem jest dostosowanie HUZ z 1993 r. (odstającej już nieraz od aktualnego prawa pracy) do aktualnie obowiązującego prawa i do dzisiejszej sytuacji w branży. Jednak przed nami jeszcze wiele trudnej wspólnej pracy.
Prawie rok temu było bardzo gorąco przy negocjacjach podwyżek płac...
Ale w krytycznym momencie górnicy i ich przedstawiciele związkowi pokazali dojrzałość i olbrzymie zrozumienie, nie po raz pierwszy. Gdyby się nie udało, na pewno wynik firmy stałby pod znakiem zapytania. A dzięki spokojowi udało się go wypracować, wykonując zadania produkcyjne. Godne zauważenia jest to, że już od kilku lat postawa związków świadczy o zrozumieniu sytuacji KHW i szczególnych uwarunkowań zewnętrznych, w których działa branża węglowa. Np. pewne rozwiązania, które Kompania Węglowa zamierza wprowadzić teraz, w Holdingu zostały przyjęte dużo wcześniej. I to za zgodą organizacji związkowych.
Słyszy się narzekania, że jednym z kosztów stosunkowo dobrej sytuacji ekonomicznej KHW jest średnio najniższy poziom wynagrodzeń w branży...
To fakt, ale różnice w porównaniu z innymi spółkami naprawdę nie są olbrzymie. Pracownicy pokazali już kilka razy, iż czują wagę argumentu dbania o zachowanie miejsc pracy, a to jest najważniejsze przy dzisiejszym położeniu górnictwa.
Wybrano Pana na fali wzmożonego zapotrzebowania na wysokie standardy moralne i potrzeby odmiany po poprzedniku. Czy coś się zmienia w górnictwie?
- Ja nie wyobrażam sobie, że gdy będę kończyć pracę jako członek zarządu wybierany przez załogę (kadencja członka zarządu z wyboru trwa 3 lata), żeby wtedy wszyscy kandydaci nie mieli równych praw, a kampania wyborcza nie była transparentna i jasna dla załogi. Górnictwo potrzebuje większej jawności. Wydaje mi się, że w ciągu roku pod tym względem osiągnęliśmy pewien postęp. Nie szukam "sprzymierzeńców do zadań specjalnych" wśród załogi. Staram się, żebym nie musiał się wstydzić. Na razie mi się to udaje i dotrwam w tym do końca, niezależnie czy będzie to jedna, czy też kilka kadencji.
Mówi się, że nie lubi Pan celebrować oznak władzy, uchodzi Pan za skromnego człowieka.
Nawet pod koniec kadencji moja postawa będzie taka sama. Władza nie rodzi we mnie pychy i pozostanę sobą. Uważam, że dla osoby piastującej stanowisko wiceprezesa ds. pracy - wybieranej przez załogę - ważniejsza od splendoru powinna być dbałość o dobro pracowników przez zapewnienie, wraz z pozostałymi członkami zarządu, przyszłości KHW.
Prezes KHW też nie ukrywa, że jest człowiekiem, który ceni sobie honor. Jak się z nim współdziała?
Ja bardzo się cieszę, że mam okazję współpracować właśnie z Romanem Łojem, bo to osoba, którą cenię za wysoki poziom moralny, i menedżer z najwyższej półki, mający doświadczenie i znajomość spraw branży węglowej. To, że w tak trudnej sytuacji firma uzyskała dobry wynik, należy zawdzięczać jego wyczuciu i umiejętnościom. To on, obserwując rynki, zainicjował pomysł pójścia w grube sortymenty, co dzięki cenie węgla uratowało nasz wynik ekonomiczny. Wiele było sytuacji, gdy prezes wyraźnie kierował się wyznawanymi przez siebie zasadami. Np. nie jest kimś, przy kim można bezkarnie mówić nieprawdę.
Czy ma Pan swój patent na zaufanie załogi?
Tylko dialog może prowadzić do spokoju w firmie i do porozumienia. My go nie tylko deklarujemy, ale na bieżąco prowadzimy. To wymaga zaangażowania i bezustannej uwagi. Potrzebny jest też dar przekonywania ludzi np. do nowych inwestycji, nowych rozwiązań dotyczących wynagrodzeń, organizacji czasu pracy i pomocy socjalnej rodzinom pracowników w trudnej sytuacji. Przydaje mi się tutaj doświadczenie zdobyte podczas wieloletniej pracy na wielu stanowiskach w branży.
Czy wybieranie członka zarządu spośród pracowników będzie miało sens w przyszłości, gdy kapitalizm podyktuje firmom górniczym twarde warunki?
W spółkach, gdzie załoga jest bardzo liczna (a to jest specyfiką górnictwa), utrzymanie tego rozwiązania ma rację bytu, jeśli będzie to osoba umiejąca łączyć szeroko rozumiany interes załogi z interesem firmy, nawet prywatnej. Właściciel zawsze ma decydujący głos i wprawdzie jednostka niewiele potrafi zwojować w zarządzie, ale droga kontaktu między pracodawcą a załogą staje się krótsza i bardziej efektywna.
Czy górnicy mogą zadzwonić do swojego wiceprezesa w każdej chwili z jakąś bolączką?
Wiceprezes ds. pracy wybierany przez załogę jest równoprawnym członkiem zarządu, a to oznacza wiele obowiązków, które musi wypełniać, oprócz tych związanych z kontaktami z pracownikami i ich przedstawicielami. W kierowanym przez ze mnie zespole (Pionie Wiceprezesa ds. Pracy) pracują kompetentni ludzie, do których mogą zwracać się pracownicy zarówno w zakładach spółki jak i w Biurze Zarządu KHW. Oczywiście nie ma żadnych przeszkód, aby w razie potrzeby doszło do kontaktu, nawet osobistego, wymaga to jednak wcześniejszego uzgodnienia terminu.
Członkowie zarządu często wymieniają się opiniami?
Zarząd KHW spotyka się w swoim gronie codziennie, każdego dnia rozmawiamy i na bieżąco wymieniamy poglądy.
Czy górnicy w KHW maja szansę na podreperowanie zarobków za Pana kadencji?
Koniunktura i efekty firmy będą się przekładały na poziom zatrudnienia i wysokość pensji. Jednak najbliższy rok może być jednym z najtrudniejszych. Mam nadzieję, że rozmowy ze związkami będą nadal skuteczne, a ich rezultatem okaże się bardziej racjonalny czy odpowiadający indywidualnemu wkładowi pracy i zaangażowania podział środków z funduszu płac. Na pewno modernizacja firmy nie spowoduje obniżenia wynagrodzeń, to jest pierwszy warunek. Najważniejsze jest zachowanie firmy i miejsc pracy. Jeśli będą wyniki, zarząd stoi na stanowisku, że muszą się one przełożyć na płace górników. Co do wysokości wynagrodzeń — sądząc po tysiącach podań o pracę, które leżą w kadrach — ta praca ciągle jest atrakcyjna. Co roku duże grupy pracowników odchodzą z KHW na emerytury, staramy się przyjmować ludzi młodych i wykształconych. Stopniowo redukujemy tzw. dziurę pokoleniową spowodowaną rozwiązaniami przyjętymi przez ustawodawcę, choć to proces powolny.
Kim jest Tadeusz Skotnicki po powrocie do domu?
Interesuję się turystyką. Żeby zachować sprawność, staram się uprawiać sporty: latem rower, zimą narty. Hobbystycznie ciekawi mnie technika i gospodarka.
A gdyby Pan dzisiaj kończył studia na Politechnice Gliwickiej, którą ze spółek wybrałby sobie na pracodawcę?
Myślę, że chyba właśnie KHW. W mojej ocenie jest to jedna z lepiej poukładanych spółek górniczych. Drugim, mniej ważnym argumentem, byłaby odległość od Dąbrowy Górniczej, gdzie mieszkam.
W Zagłębiu przy zasypanej Niwce-Modrzejów mieszkańcy do dzisiaj mówią o krzywdzie. O przyszłość boją się górnicy Kazimierza Juliusza.
Mają powody, ale niezależnie od losu kopalni nie spotka ich krzywda. Górnicy z Juliusza są jednymi z lepszych fachowców. Nawet gdyby doszło ostatecznie do wygaszania tej kopalni, można będzie ograniczyć przyjęcia z zewnątrz do kopalń naszej spółki po to, by zapewnić pracę przynajmniej pracownikom posiadającym uprawnienia górników dołowych.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
NIe od dzisiej wadomu, że prezes mo miynkie serce, no ale to bydzie musioł mieć twardo rzyć.Pryndzyj cyz pózniej kapusie go zalatwiom.
Ba, jeżeli piszecie o tym samym człowieczku, który dziś jest papuciowym przesa Skotnickiego, to muszę poiwedzeć, że nie wiele się zmienił. Tylko się przyczaił, a za plecami opowiada jakim to wspaniałym szefem był Mróz. A o obecnym szefie opowiada, że nic nie wie i on musi całą robotę za niego odwalać. Taki to zniego jest lojalny pracownik :)
Masz na myśli tego co to przed wyborami opowiadał niestworzone rzeczy o Tadku, a potem samo osobiście w nocy na kopalniach zrywał jego plakaty wyborcze.
Tadek, mówisz mądre rzeczy,ale może już czas żebyś zrobił porządek w swoim otoczeniu. Nie po to Cię wysunęliśmy na to stanowisku, żebyś przez rok tolerował ludzi kapusia.