Podpisanie części umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina to sygnał dla inwestorów, że kraj zmierza w stronę stabilności; jednak nawet wejście w życie gospodarczych rozdziałów porozumienia niewiele pomoże, jeśli Kijów nie przeprowadzi reform - uważają eksperci.
W piątek Unia Europejska i Ukraina podpisały w Brukseli polityczną część umowy stowarzyszeniowej. Część gospodarcza zostanie podpisana dopiero po wyznaczonych na 25 maja wyborach prezydenckich na Ukrainie oraz po wyłonieniu nowego rządu.
- Zakres polityczny umowy stowarzyszeniowej, jej pierwszy etap daje sygnał dla instytucjonalnych inwestorów, że kierunek Ukrainy, to kierunek stabilności. Nie byłoby jakichkolwiek rozmów gospodarczych, szans na pojawienie się kapitału zagranicznego na Ukrainie, gdyby nie ta pierwsza część umowy stowarzyszeniowej - powiedział ekspert ds. funduszy europejskich Tadeusz Góralski.
Przyznał, że z punktu widzenia finansów publicznych obecne porozumienie UE z Ukrainą niewiele daje. Wskazał, że zapowiedź udostępnienia Kijowowi w najbliższych miesiącach 1,6 mld euro tzw. pomocy makrofinansowej na uregulowanie najpilniejszych należności zewnętrznych, to jedynie "bardzo krótki oddech" dla tego kraju.
- To nie są pieniądze, które mogą w jakikolwiek sposób uzdrowić gospodarkę Ukrainy - ocenił.
Podkreślił, że ważniejsze od tego jest jednak zainteresowanie prywatnego, dużego kapitału inwestycjami w tym kraju.
- Ukraina nie leży tylko w strefie zainteresowania inwestorów z Polski, czy UE, ale to jest też państwo w strefie zainteresowania Turcji, czy państw skandynawskich - wyliczał Góralski.
Ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Elżbieta Kaca powiedziała, że dzięki umowie (wraz z częściami gospodarczymi), jest szansa na wyższy poziom wzrostu gospodarczego na Ukrainie, ale porozumienie z UE nie rozwiąże problemów tego państwa.
- Umowa o pogłębionej strefie wolnego handlu nie jest rozwiązaniem na tego typu problemy, z jakimi mierzy się obecnie rząd Ukrainy. Może stanowić impuls modernizacyjny i przyczynić się do zwiększenia wzrostu gospodarczego w perspektywie długoterminowej. Nie ma co szukać więc w tym porozumieniu jakiegoś złotego środka dla tego kraju, bo ono nim nie jest - podkreśliła ekspertka.
Zwróciła uwagę, że umowa stowarzyszeniowa w części gospodarczej mówi nie tylko o zniesieniu praktycznie wszystkich ceł pomiędzy UE a Ukrainą, ale też barier pozacelnych i dostosowaniu ukraińskich standardów do tych w UE.
Jeszcze zanim nastąpi podpisanie rozdziałów ekonomicznych umowy, UE jednostronnie otworzy swój rynek dla eksportu z Ukrainy. Komisja Europejska oszacowała, że ukraińska gospodarka na zniesieniu ceł na większość jej towarów zyska ok. 500 mln euro rocznie.
- Zniesienie ceł pomiędzy UE a Ukrainą według różnych szacunków może przynieść w perspektywie długoterminowej wzrost gospodarczy Ukrainie w wysokości ok 5 proc. PKB rocznie - powiedziała Kaca.
- To będzie przede wszystkim korzystne dla ukraińskiego sektora przemysłowego, w tym przemysłu spożywczego - dodała.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.