Liberalizm gospodarczy Unii Europejskiej, który powoduje, że węgiel mogą sprowadzać do nas wszyscy, stanowi duże zagrożenie dla europejskich - a głównie polskich - producentów - zauważa w rozmowie z portalem górniczym nettg.pl Stanisław Tokarski, wiceprezes Tauron Polska Energia, ds. strategii i rozwoju...
Po kilku latach zarządzania spółką Tauron Wytwarzanie ponownie wraca Pan na stanowisko wiceprezesa Tauronu odpowiedzialnego za strategię i rozwój. To spore wyzwanie.
Kiedy sześć lat temu zarząd Tauronu rozpoczynał kadencję z moim udziałem, to była zupełnie inna firma. Budowano ją od podstaw - aż do wprowadzenia na giełdę. Dziś jest jedną z największych spółek giełdowych w Polsce. Dlatego podchodzę do nowych obowiązków z pokorą.
Czy decyzja o budowie bloku gazowo-parowego w elektrowni Łagisza jest zapowiedzią pożegnania z węglem?
Oczywiście, że nie. Dzisiaj produkcja energii z węgla jest ekonomiczna, ponieważ jest on tanim surowcem. Jednak ryzyko inwestycji węglowych jest dość duże. Po pierwsze polityka Unii Europejskiej nastawiona jest restrykcyjnie do węgla. Nie wiemy zatem, jakie będą dalsze skutki finansowe funkcjonowania elektrowni węglowych. Dlatego musimy dywersyfikować portfel wytwórczy - tak aby znalazło się w nim miejsce dla węgla, który jeszcze przez wiele lat będzie dla nas podstawowym surowcem, jak i dla innych paliw. Stąd decyzja o budowie bloku gazowo-parowego w Łagiszy. Wracając do węgla, nie możemy zapominać, że jest on naszym rodzimym paliwem, a przez to gwarantem bezpieczeństwa energetycznego. Niezbędna jest zatem rzetelna ocena zasobów surowca w Polsce. Blok węglowy w Jaworznie z pewnością jest nam potrzebny i będziemy podejmować wszelkie kroki zmierzające do tego, aby inwestycja się udała.
Sądzi Pan, że wydarzenia za naszą wschodnią granicą mogą wywołać jakieś zakłócenia w dostawach gazu albo spowodować drastyczne jego podwyżki jego ceny?
Trudno kategorycznie przesądzać ale nie zakładam, aby zaostrzenie stosunków na linii Wschód-Zachód miało jakieś przełożenie na ewentualny szantaż gazowy. Takie rozwiązanie nie jest opłacalne ekonomicznie dla żadnej strony. Wręcz zniszczyłoby gospodarki Europy i Rosji. Nie można też w ciągu 10 lat przestawić kierunków eksportu gazu.
Może jest to dobry czas na to, aby powiedzieć stop rosyjskiemu potokowi węgla do Polski?
Nie chciałbym mieszać się do polityki, ale ochrona rodzimych surowców jest na pewno konieczna. Liberalizm gospodarczy Unii Europejskiej, który powoduje, że węgiel mogą sprowadzać do nas wszyscy, stanowi duże zagrożenie dla europejskich - a głównie polskich - producentów. Kiedyś z powodu zalewu tanich i słabej jakości produktów było embargo na obuwie z Chin. Być może węgiel powinien podlegać podobnym regulacjom? To oczywiście nie zwalnia europejskich producentów z konieczności konkurencyjności. Z drugiej strony bylibyśmy trochę osamotnieni w podobnych zabiegach, ponieważ węgiel w Unii Europejskiej w zasadzie znajduje się głównie w Polsce.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.