PRYWATYZOWAĆ, JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ...
Prywatyzować, prywatyzować i jeszcze raz prywatyzować! Co prywatne, to efektywne, lepiej zarządzane! Prywatne jest cacy! Państwowe jest beeee! Niedobre! Niepotrzebne! Kłopot tylko! Worek bez dna na pieniądze! Fuj! Tylko prywatne jest dobre! Sprywatyzować należy wszystko i jak najszybciej! Kto jest przeciwnego zdania, ten komuch, dureń i gbur!
Ponieważ ja też chcę należeć do tych postępowych i nowoczesnych, więc nie wypada mi nic innego, jak zgodzić się z apologetami i mesjaszami prywatyzacji, przyklasnąć im i wykrzyknąć gromkim głosem: Tak! Macie rację! Trzeba wszystko sprywatyzować i to jak najszybciej!
Zacząć należy od rzeczy najważniejszych. No, bo skoro prywatyzacja oznacza zdecydowaną poprawę zarządzania, funkcjonowania i finansowania, to jasnym jest, że to co dla państwa i społeczeństwa najważniejsze, powinno być sprywatyzowane w pierwszej kolejności. Zatem należałoby zacząć od Sejmu. Nie zawracajmy sobie głowy prywatyzowaniem służby zdrowia. Sejm jest najważniejszy. Gdyby tak wyemitować akcje i wpuścić je na giełdę, z osiągniętych zysków finansować działalność z poselskimi dietami w pierwszym rzędzie, zaś na straży tego wszystkiego postawić radę nadzorczą, co? Wyobrażacie sobie Państwo ten niebotyczny postęp? Wzrost efektywności, oszczędności, zyski i co tam jeszcze... Można by ogłaszać przetargi na poszczególne ustawy. Oczywiście wygrywałby ten, kto zaoferuje najniższą cenę i najkrótszy czas realizacji. Komisje sejmowe mogłyby funkcjonować jako podwykonawcy - jak firmy, które pracowały przy budowie autostrad, kanalizacji i gdzie indziej. Płaciliby im (lub nie) główni wykonawcy, czyli kluby poszczególnych partii. Komisje specjalne mogłyby być spółkami pracowniczymi, pracującymi "po godzinach", ma się rozumieć. Mam tylko dylemat, czy cały ten biznes powinien być korporacją, spółką jawną, czy może raczej spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Ze względu na adekwatnie brzmiącą nazwę, chyba jednak tą ostatnią. Problemem mogą być tylko protesty załogi.
Równolegle z Sejmem należy sprywatyzować armię. Każdy wie, że jest za droga i państwo stale do niej dopłaca. Ponieważ wymaga też stałej modernizacji, zatem należy znaleźć inwestora strategicznego. Najlepiej w drodze oferty publicznej w otwartym przetargu. Jestem pewien, że jeśli się ją dobrze sformułuje, będzie się cieszyć ogromnym zainteresowaniem zagranicznych inwestorów. I z Rosji, i z Bliskiego Wschodu, i z Chin, i nawet z jakichś bardziej egzotycznych krajów, a może z samych USA zgłoszone zostaną korzystne propozycje? Nie dyktowałbym zbyt wielu ograniczeń i za wysokiej ceny - żeby inwestorów nie zniechęcać. Atutem jest też to, że nie będzie problemu ze związkami zawodowymi. Najlepiej, gdyby znalazł się jeden kontrahent na całość, ale w razie trudności ze znalezieniem takiego, można by ofertę podzielić i sprzedać w kawałkach. To czego się nie sprzeda - zlikwidować jako nieefektywne.
Teraz należałoby się wziąć za prywatyzowanie władzy sądowniczej, ale tu już od dawna pole jest przygotowane. Zaś reszta w tej sytuacji będzie fraszką. Dla całego społeczeństwa nastaną błogie dni spokoju i dostatku. Więc nie rozumiem, dlaczego dzieła prywatyzacji w naszym kraju nie rozpoczęto niegdyś od właściwej strony? Narażając się na tyle trudności i niezrozumienia. I nadal się tego błędu nie naprawia...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
(Tym razem o strażakach, co wielu zrozumie jako rzecz na miejscu, choć do strażackiego święta jeszcze dość daleko.)
Dzielny strażak
Z płonącego budynku strażak wynosi na ramionach piękną, nagą dziewczynę. Ona, tuląc się do niego, mówi omdlewającym głosem:
- Dziękuję panu... To był prawdziwy wyczyn...
- Rzeczywiście - odparł skromnie strażak - nieźle musiałem się namęczyć, żeby nie dopuścić do pani żadnego z moich kolegów...
Po służbie
Strażak wraca po pracy do domu i czując z kuchni swąd przypalonych potraw, woła do żony:
- Kochanie! Cóż to za cudowny zapach spalenizny!
Przebieraniec
Na mieście spotkało się dwóch kolegów. Jeden miał na sobie strażacki mundur, choć strażakiem nie był. Drugi zapytał zdziwiony:
- Po co ci ten strażacki mundur?
- Ach wiesz: to tak na cześć naszego złotego medalisty.
- Kupiłeś?
- Nie, to prezent od żony. Chyba chciała mi zrobić niespodziankę, bo gdy dziś wróciłem wcześniej z pracy, to już leżał na krześle w holu. Tak się ucieszyłem, że szybko ubrałem i wyszedłem na miasto. Nawet nie zdążyłem jej podziękować...
Ważne pojęcia
W wiejskiej szkole nauczycielka zadała dzieciom pytanie:
- Kto to jest bohater?
Natychmiast poderwał się Gienio i wykrzyknął:
- To mój tata proszę pani!!!
- A dlaczego tak uważasz, Gieniu?
- Bo mój tata jest strażakiem ochotnikiem i gdy tylko słychać syrenę, to w dzień, czy w nocy szybko się zbiera, żeby ratować ludzi i ich dobytek!
- Bardzo dobrze Gieniu - pochwaliła nauczycielka - ale teraz powiedzcie dzieci, kto to jest tchórz?
- To jest nasz sąsiad, proszę pani! - znów jako pierwszy wykrzyknął Gienio.
- Dlaczego, Gieniu?
- Bo on, proszę pani, jak mój tata jedzie do pożaru, to tak się boi!!! Tak się boi, że aż do nas przylatuje! Potem chowa się u mojej mamy pod pierzynę i tak się boi, tak się boi, że cały się trzęsie z tego strachu. I cała pierzyna też...
Współczesne
Po ulewach strażacy wypompowywali wodę z piwnicy. Wypompowali połowę i zaczęli się zbierać.
- Panowie! A co z resztą?! - zapytał wzburzony właściciel posesji.
- Z pretensjami do naszej "góry" - odparli strażacy. - Myśmy chcieli całe etaty, ale dali nam połówki...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Pieśń o piwie z 1609 r. - c.d.
13
I te, co w karczmach siedzą,
O małmazyej wiedzą,
Szewcowe im powiedzą.
Dobre piwo, jako żywo.
14
I co mydło sprzedają,
I po treciach siadają,
Małmazyą pijają.
Dobre piwo, jako żywo
15
Więc się druga roztyje,
Że małmazyą pije,
Męża swego wybije.
Dobre piwo, jako żywo.
Z ŻYCIA WZIĘTE
Ogłoszenie ze starej prasy
Fryzjer w średnim wieku, z powodu obrzmienia palców nie może już dłużej wykonywać zawodu. Z powodu wykształcenia, może przyjąć posadę w banku - najlepiej w wydziale weksli, by dalej mógł zajmować się goleniem klienteli.
Wymagająca
W pierwszych latach PRL-u, w mieście Łodzi, do księgarni weszła paniusia i zapytała:
- Czy są jakieś książki o ostatniej wojnie?
- Tak, szanowna pani, już podaję - odparł sprzedawca i udał się do półek. Po chwili wrócił z kilkoma tomami i podając je klientce, powiedział z uśmiechem - służę szanownej pani.
Paniusia badawczo spojrzała na książki, skrzywiła się i rzekła:
- Ach! Jakież brzydkie wydawnictwa! Nie macie o tym czegoś przedwojennego???
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Ludzie dobrej woli pouczają, ludzie złej woli straszą...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.