Zmienność na rynkach walutowych nie pozostanie bez wpływu na złotego, choć nie jest wykluczone, że inwestorzy opanują nerwy - uważają analitycy. W czwartek ok. godz. 16.30 za euro płacono 4,23 zł, za dolara 3,12 zł, a za franka 3,46 zł.
- Złoty osłabia się dziś głównie w stosunku do dolara amerykańskiego. Przyczyną jest już nie tylko odpływ kapitału z krajów rozwijających się, ale także spadek pary EUR/USD, wywołany cięciem QE3 (tzw. polityki luzowania ilościowego, co sprowadza się do dodruku pieniądza - PAP) przez FED, kolejnymi dobrymi danymi z USA oraz niższą inflacją w Niemczech - ocenił analityk z Domu Maklerskiego XTB Paweł Kordala.
Jego zdaniem największy wpływ na wahania na polskim rynku walutowym będzie w najbliższych dniach mieć zmienność na walutach w takich krajach jak Turcja, RPA, czy Indie.
- Ostatnie dni pokazują, że banki centralne tych gospodarek próbują walczyć ze słabnącymi walutami poprzez podwyżki stóp, lecz wpływ ich akcji okazuje się najczęściej bardzo krótkotrwały. Wczoraj po nieoczekiwanej podwyżce stóp w RPA doszło wręcz do dalszego silnego osłabienia randa południowoafrykańskiego oraz całego koszyka walut krajów EM (ang. emerging markets, rynków wschodzących - PAP) - uważa Kordala.
Według niego inwestorzy nie wierzą w skuteczność banków centralnych, które pomimo iż bardzo mocno podwyższają stopy procentowe, nie są w stanie zatrzymać odpływu kapitału ze swoich rynków. - Jeśli sytuacja na rynkach EM będzie się dalej pogarszała, to do akcji wkroczyć będzie musiał Międzynarodowy Fundusz Walutowy lub sam FED. (...) To zaś dalej powinno ciążyć także polskiemu złotemu - dodał analityk.
- Dzisiaj testowaliśmy szczyt na poziomie 4,24 zł/euro, ale w ciągu dnia sytuacja uspokoiła się" - powiedział Andrzej Krzemiński z Banku BPH. "Korekty nie są wykluczone. Widać zresztą uspokojenie w regionie. Forint i lira odrabiają trochę straty. Sytuacja może się uspokoić jutro, jednak nie na tyle, aby osiągnąć 4,18 zł/euro, ale raczej zamkniemy tydzień na poziomie 4,20 zł/euro - dodał.
Minister finansów Mateusz Szczurek powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że zagrożenia płynące z osłabienia naszej waluty nie byłyby znaczące dla polskiej gospodarki. -Sytuacja na rynkach wschodzących, to, co dzieje się z kursami walut, zmniejszeniem płynności i wzrostem stóp procentowych na rynkach rozwiniętych, nie spędza mi snu z powiek. Jestem spokojny o ich wpływ na Polskę - powiedział Szczurek. Jego zdaniem przy obecnym stanie koniunktury i poziomie inflacji, raczej bardziej można się obawiać umocnienia złotego.
We wtorek w nocy bank centralny Turcji na nadzwyczajnym posiedzeniu zdecydował o niemal dwukrotnym podwyższeniu stóp procentowych. Także bank centralny RPA podwyższył w środę benchmarkową stopę repo. W ostatnim czasie również Indie i Brazylia podniosły stopy procentowe w celu powstrzymania osłabiania się lokalnych walut.
Od kilku dni na światowych rynkach trwa nerwowa atmosfera, na czym cierpią waluty tzw. rynków wschodzących i giełdy tych krajów. Spadki nie ominęły także złotego oraz warszawskiego parkietu.
Powodem wyprzedaży aktywów z rynków wschodzących są m.in. obawy o kondycję chińskiej gospodarki oraz problemy polityczne i finansowe Argentyny i Turcji, niepewna sytuacja w Tajlandii i na Ukrainie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.