W Polsce rośnie liczba zgłoszeń patentowych. Prym wiodą tu politechniki w Gliwicach, Poznaniu i Wrocławiu, ITG Komag, a także Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie. Jak na tym tle wypada górnictwo? Całkiem dobrze. W ciągu trzech minionych lat do Urzędu Patentowego trafiło ponad 100 wniosków z tej branży.
Pod względem liczby wniosków patentowych w przemyśle górniczym bryluje Wydział Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. W latach
2010-2012 złożono ich 50 na 251 pochodzących ze wszystkich wydziałów uczelni.
- To dobry wynik i bardzo cieszy. Patenty są bowiem odzwierciedleniem poziomu nauki oraz efektywności badań doświadczalnych i symulacyjnych - przyznaje prof. Marian Dolipski, dziekan Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej.
Dla przykładu w krakowskiej AGH z 352 zgłoszeń 41 miało związek z górnictwem. To również niezły wynik. Zgłoszeń patentowych byłoby pewnie więcej, gdyby nie fakt, że po pierwsze trzeba za nie słono płacić, a po drugie oczekiwanie na opatentowanie wynalazku ciągnie się latami.
- Wielu wynalazców zaczyna więc kalkulować, czy gra jest warta świeczki. Zgłoszenie do opatentowania wynalazku, który nie dojrzał jeszcze rynkowo, jest wysłaniem pewnego sygnału, że podjęte zostały działania w jakimś konkretnym obszarze. Ktoś może wówczas podjąć podobne działania i okazać się szybszy - zwraca uwagę Edward Pieczora, zastępca dyrektora ds. rozwojowych w ITG Komag w Gliwicach.
Rodzi się zatem pytanie, czy uzyskanie patentu w branży górniczej jest rzeczywiście niezbędne.
Z jednej strony owszem, ponieważ przynosi prestiż i daje szeroką ochronę prawną, z drugiej zaś może się zwyczajnie nie opłacać.
- Są takie dziedziny, jak np. chemia, gdzie liczba innowacji jest duża, bo wynika z mnogości produktów. Ich upowszechnienie odbywa się w ogromnej liczbie wytwórni i fabryk. Tymczasem upowszechnienie patentu górniczego ma miejsce w środowisku 25 kopalń w Polsce - przyznaje prof. Teodor Winkler z Komagu.
Wielu projektantów i konstruktorów korzysta więc z możliwości zarejestrowania wzoru użytkowego. Jest on również chroniony prawem i może przynieść wynalazcy i jego firmie wymierne korzyści finansowe.
- Panuje dość powszechny pogląd, że bardziej opłaca się szybko skomercjalizować pomysł, nadać mu dojrzałość rynkową i nie patentować - dodaje prof. Winkler.
Tymczasem wpływy z tytułu patentu mogą okazać się już zupełnie nieproporcjonalne w stosunku do opłat poniesionych na uzyskanie ochrony w przypadku tzw. Jednolitego Patentu Europejskiego. Przyznanie go kosztuje kilka tysięcy euro. Dla wynalazców z wysoko rozwiniętych krajów Unii Europejskiej nie są to wielkie pieniądze. Efekty widoczne są w statystykach.
W 2011 r. podmiotom z Polski przyznano zaledwie 45 patentów europejskich, podczas gdy w tym samym okresie firmy niemieckie otrzymały 13,5 tys. takich patentów, a francuskie 4,8 tys.
Dlatego wielu ekspertów widzi w Jednolitym Patencie Europejskim spore zagrożenie dla polskiej myśli naukowo-technicznej.
- Grozi nam zalew cudzych pomysłów z Zachodu. Stracimy na tym spore pieniądze, a polskie przedsiębiorstwa będą pozywane przed europejskie sądy, jeśli ktoś uzna, że naruszyły jego prawa patentowe - bije na alarm Klaudia Błach-Morysińska, rzecznik patentowy z Komisji Legislacji Polskiej Izby Rzeczników Patentowych.
Zagrożenia te są realne, ale czy dla branży górniczej również?
- Nie sądzę. Wśród producentów maszyn i urządzeń dla górnictwa obserwujemy przede wszystkim zainteresowanie polską myślą techniczną. Jest po prostu bezkonkurencyjna - uspokaja prof. Marian Dolipski.
I jak by nie było, o innowacyjności gospodarki świadczy nie liczba złożonych wniosków, ale skala wdrożeń innowacji do przemysłu. W tym przypadku górnictwo wiedzie prym na tle innych gałęzi przemysłu, z wynikiem prawie stuprocentowym.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.