Kraje rozwinięte nie zgodzą się na automatyczny mechanizm wsparcia krajów dotkniętych klęskami żywiołowymi w skutek zmian klimatu - uważa nowozelandzki minister ds. zmian klimatu Tim Groser, który na konferencji klimatycznej w Warszawie reprezentuje rozwinięte państwa.
Mechanizm strat i szkód (loss and damage) stał się jedną z kluczowych kwestii trwającej od dwóch tygodni konferencji klimatycznej w Warszawie ze względu na potężny tajfun Haiyan, który nawiedził Filipiny. Przedstawiciel tego kraju Yeb Sano rozpoczął nawet głodówkę, by zmobilizować najbogatsze kraje świata do działań w walce ze zmianami klimatu.
Państwa rozwinięte chciałyby, żeby mechanizm loss and damage zapobiegał negatywnym zmianom klimatycznym, a nie był mechanizmem kompensacji, za czym optują biedniejsze kraje.
- Nie ma możliwości, żeby rozwinięte kraje zaakceptowały automatyczny mechanizm, który byłby jakiegoś rodzaju ubezpieczeniem od ekstremalnych zjawisk pogodowych dla całego świata. To się nigdy nie stanie - powiedział minister ds. zmian klimatu Nowej Zelandii Tim Groser.
Argumentował, że kraje rozwinięte zawsze niosą pomoc finansową tym krajom rozwijającym się, które doświadczyły klęsk żywiołowych. - Za każdym razem, kiedy huragan przechodzi przez Pacyfik, rząd Nowej Zelandii wykłada miliony dolarów, żeby pomóc rozwijającym się krajom Pacyfiku, jak również przeznacza środki na dostosowywanie się do zmian klimatu - powiedział.
- (Mechanizm loss and damage - PAP) to nie jest więc kwestia zasad wyznawanych przez kraje rozwinięte, które pomagają krajom rozwijającym się. To wyjście poza moralny sens tego obowiązku i ustanowienia automatycznego mechanizmu. (...) To się nigdy nie stanie - dodał.
Jego zdaniem należy postawić sobie pytanie, czy zgadzamy się z twierdzeniem, że zmiany klimatu prowadzą do coraz bardziej ekstremalnych zjawisk pogodowych. Przyznał, że całkowicie zgadza się z tym stwierdzeniem, ale - według niego - niemożliwe jest udowodnienie, że konkretne wydarzenie pogodowe jest skutkiem ocieplenia klimatu wynikającego z emisji gazów cieplarnianych. Dlatego - jego zdaniem - nie uda się ustanowić takiego mechanizmu.
- Nie sądzę, żeby jakikolwiek polski rząd zgodził się na to, polscy podatnicy musieli płacić za każdym razem, gdy mamy do czynienia z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi - zaznaczył Groser.
Zdaniem ministra porozumienie polityczne ws. klimatu jest jednak możliwe, ale nie można krajów rozwijających się traktować, jako jednego bloku, ponieważ są one bardzo zróżnicowane, jeśli chodzi o poziom rozwoju.
Jak tłumaczył, wyzwaniem jest odnalezienie idealnego punktu pomiędzy pozycją krajów rozwiniętych, a krajami rozwijającymi się.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.