Należąca do Kompanii Węglowej kopalnia Bobrek-Centrum w Bytomiu testuje system lokalizacji górników w strefach szczególnego zagrożenia. Przypomnijmy, że portal górniczy nettg.pl o systemie pisał już we wrześniu. W przyszłości mógłby on np. automatycznie wyłączać maszyny i urządzenia, gdy w zagrożonym rejonie pojawi się człowiek.
Możliwość lokalizowania pracowników pod ziemią w czasie rzeczywistym to jeden z kluczowych elementów dla bezpieczeństwa w kopalniach. Gdy ponad cztery lata temu w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Wujek-Śląsk metan zabił 20 górników, okazało się, że zbyt wielu pracowników przebywało w strefie szczególnego zagrożenia, gdzie nie powinno ich być. Po tej tragedii spółki węglowe rozpoczęły testowanie i wdrażanie systemów, które mają w przyszłości wykluczyć takie sytuacje.
Kopalnia Bobrek-Centrum to jedyny zakład w Kompanii Węglowej, gdzie całość wydobycia węgla prowadzona jest w warunkach trzeciego, najwyższego stopnia zagrożenia tąpaniami. Pod ziemią wyznaczone są strefy szczególnego zagrożenia, gdzie możliwość wejścia górników jest ściśle limitowana. Do niedawna nie było jednak możliwości stałego, automatycznego monitorowania, czy zakazy są przestrzegane. Wymaga to specjalnego systemu, bo pod ziemią nie działają telefony komórkowe czy nadajniki GPS, stosowane powszechnie na powierzchni.
Testy nowatorskiego systemu kontroli ludzi przebywających w strefach szczególnie zagrożonych tąpaniami prowadzone są w ramach projektu "Opti-mine". To część międzynarodowego programu naukowo-badawczego Funduszu Węgla i Stali. Partnerem kopalni jest Politechnika Śląska.
To współfinansowane z unijnych środków przedsięwzięcie realizowane jest także - w różnym zakresie - w Czechach, Niemczech, Słowenii i Hiszpanii. Np. Hiszpanie testują program umożliwiający lokalizację maszyn pracujących na dole, a Czesi sprawdzają położenie zarówno załogi, jak i sprzętu stosowanego pod ziemią.
W ramach testów bytomscy górnicy pracujący w rejonie zagrożonych ścian wydobywczych, oprócz standardowego wyposażenia, zabierają ze sobą czujniki umożliwiające lokalizację na dole - to niewielkie urządzenia przypominające pagery. Natomiast na drogach wejścia do zagrożonego rejonu zamontowano dwie stacje bazowe wyposażone w anteny.
- W momencie wejścia do zagrożonego rejonu system wyłapuje sygnał z pagera danego pracownika. Dzięki temu każdy górnik, który znajdzie się w strefie zagrożonej tąpaniami, jest automatycznie rejestrowany w systemie; wiadomo, w jakim miejscu się znajduje, kiedy wszedł i wyszedł z danego rejonu - wyjaśnił rzecznik Kompanii Zbigniew Madej.
System może przesłać wszystkie dane bezpośrednio do stanowiska dyspozytora. W przyszłości pojawi się też możliwość automatycznego wyłączenia urządzeń i maszyn pracujących na dole, np. kombajnu, gdy w zagrożonym rejonie pojawi się człowiek. Na każdy pager można także wysłać krótką wiadomość tekstową z ostrzeżeniem lub komunikatem.
Nowe rozwiązanie ma być uzupełnieniem już istniejących systemów bezpieczeństwa: programu informującego o zagrożeniu metanowym oraz automatycznego systemu nadzoru ruchu. W bytomskiej kopalni testowane jest obecnie - oprócz systemu lokalizacji i łączności - także specjalne oprogramowanie potrzebne do identyfikacji załogi. Specjaliści wskazują, że z czasem nadajniki umożliwiające identyfikację będą miały coraz to mniejsze rozmiary - zmieszczą się np. w górniczej lampce.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Juz sie w lampie mieszczą od dawna w kopalni Pniówek
Taa, tylko moze byc w lampie ten nadajnik
i po co te strefy? jak nie ma miejsca, to sztygar albo kierownik i tak każe wchodzić bez zgłaszania... jeśli do tego potrzebne jest dodatkowe urządzenie umożliwiające zarejestrowanie wchodzącego pracownika do strefy to więcej jak pewnie że będa one wisiały przed strefą...