Najwyższa Izba Kontroli bierze pod lupę elektrownie wiatrowe zbudowane w latach 2009-2013 - informuje Nasz Dziennik.
Kontrola jest reakcją na olbrzymie zainteresowanie i liczne protesty lokalnych społeczności związane z procesem budowy lądowych farm wiatrowych.
Wywołują one kontrowersje społeczne, szczególnie ws. lokalizacji wiatraków i co za tym idzie ich wpływu na warunki życia okolicznych mieszkańców - mówi koordynator kontroli NIK Krzysztof Całka.
Jak dodaje, w szczególności sprawdzane będą procedury uchwalania przez gminy dokumentów planistycznych, wydawanie przez wójtów, starostów i inspektorów nadzoru budowlanego decyzji administracyjnych dot. realizacji inwestycji wiatrowych.
Badane też będzie w jakim stopniu samorządy zapewniły udział społeczności lokalnej w postępowaniach administracyjnych związanych z wydawaniem decyzji ws. farm wiatrowych.
Obecnie realizowany jest I etap kontroli pod nazwą "Aspekty lokalizacyjne i przestrzeganie procedur formalnoprawnych przy budowie farm wiatrowych". Prace nad nim potrwają do końca 2013 r., a wyniki mają być opublikowane w II kw. 2014 r.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Zastanawiające jest dlaczego Polska nie ma stosownych przepisów dotyczących odległości lokalizacji takich siłowni od siedzib ludzkich? W Niemczech i Francji jest to minimum 1700 metrów a w USA nawet 2 mile. Te kraje instalują siłownie i całe farmy wiatrowe dłużej niż my. Tam znane są już skutki takich instalacji i ich wpływ na ludzkie zdrowie ( Wind Turbine Disease jako jednostka chorobowa)a u nas te siłownie stoją niemal na parcelach mieszkalnych. Na spotkaniach "przekonujących" wątpliwej maści specjaliści udowadniają, że poziom decybeli jest niższy niż przy autostradach....nie mówią tylko jakie to są decybele A, B, C czy Sigma. Tutaj chodzi przecież o wpływ długotrwałego oddziaływania infradźwięków na ludzi i zwierzęta. My w Polsce nie mamy żadnych regulacji w tym zakresie