Polska gospodarka jest w okresie, w którym przechodzi od stagnacji do ożywienia - ocenia Jerzy Hausner z Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem, w przyszłym roku jest szansa na wzrost PKB rzędu 3,0 proc., jednak aby rozwiązać problemy strukturalne polskiej gospodarki, potrzebny jest trwały wzrost PKB na poziomie co najmniej 4,0 proc.
- Mówimy o takim szczególnym okresie w gospodarce, który w naszym przypadku jest przejściem od stagnacji do ożywienia. Czyli nie mówimy o wychodzeniu z recesji, bo wtedy ta poprawa jest szybko odczuwalna, tylko mówimy o wychodzeniu - nazywamy to spowolnieniem, ale myślę, że lepsze określenie to jest stagnacja - powiedział we wtorek Hausner podczas debaty PARP i Dziennika Gazety Prawnej "Kiedy firmy odczują ożywienie?".
Co oznacza stagnacja?
- To oznacza, że niektórzy rzeczywiście mają dużo mniej zamówień, muszą ograniczać swoją działalność. Niektórzy mogą prowadzić ją na takim samym poziomie, ale nie wykorzystują wszystkich zdolności produkcyjnych, a niektórzy rosną. Teraz przechodzimy do ożywienia to znaczy, że kategoria tych, którzy będą rosnąć a kategoria tych, którzy będą się musieli dostosowywać, ale ciągle będą powyżej linii wody, będzie większa. Ale ciągle będą w okresie tego lekkiego ożywienia tacy, którzy będą tracili - dodał.
B. minister w rządzie Lesza Millera i Marka Belki uważa, że w związku z tym ogólnie przedsiębiorstwa już dzisiaj odczuwają ożywienie, w tym sensie, że wskaźniki koniunktury, które się opierają na zamówieniach pokazują, że przedsiębiorcy mają więcej optymizmu, bo mają sygnały z rynku, natomiast jednocześnie - co jest charakterystyczne dla tego okresu - będziemy mieli więcej upadłości. Jego zdaniem w przyszłym roku możliwe jest osiągnięcie tempa wzrostu PKB na poziomie 3,0 proc.
- Polska gospodarka weszła w fazę ożywienia. To ożywienie z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi nas do wzrostu rzędu 3,0 proc. w przyszłym roku, a w każdym razie nie jest to wykluczone (...). Jest pytanie, jak to zobiektywizować, czy to jest wysokie, zadowalające tempo wzrostu. Odnosząc to do innych gospodarek, np. do gospodarki zachodnioeuropejskiej i to jest dobre porównanie, z tego punktu widzenia wyglądamy lepiej. Ale mnie się wydaje, że musimy bardzo zaakcentować wewnętrzny punkt widzenia. Tu są trzy kwestie - dodał. - Po pierwsze przy jakim tempie wzrostu będziemy mieli wzrost zatrudnienia, czyli będziemy zagospodarowywać zasoby pracy. Przy jakim tempie wzrostu będzie uruchamianie inwestycji, czyli będą tworzone nowoczesne miejsca pracy, co jest warunkiem wzrostu konkurencyjności polskiej gospodarki. I po trzecie - przy jakim tempie wzrostu następuje automatyczna poprawa w finansach publicznych. Z tego punktu widzenia 1,5-3,0 proc. to nie jest to tempo wzrostu, które rozwiązuje problemy, o których mówię, czyli nie można go uznać za zadowalające - ocenia Hausner.
Członek RPP ocenia, że tempo wzrostu produktu potencjalnego, czyli tempo wzrostu PKB, które nie rodzi zakłócenia równowagi makroekonomicznej, wynosi obecnie około 3,0 proc., zaś tempo pożądane, które daje szansę rozwiązania problemów strukturalnych wynosi około 4,0 proc.
Kiedyś myśleliśmy, na początku poprzedniej dekady, że takie niezbędne tempo wzrostu to jest 5 proc. Myślę, że teraz to jest 4,0 proc., jako to, które pozwala rozwiązywać te trzy zasadnicze problemy strukturalne.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.