Tysiące ton porfiru spod małopolskich Krzeszowic lądują z łoskotem w głębokim na pół kilometra otworze głównego niegdyś szybu kopalni w centrum Mysłowic - Sas, który w tym roku obchodziłby swoje stulecie.
W połowie lipca kamienie spadały do rząpia prawie 10 sekund. We wrześniu otwór zostanie zrównany z powierzchnią ziemi, a w październiku wylot wypełnionego kruszywem otworu o średnicy 5 m pokryje zbrojona płyta z żelbetu z włazem. Przez długie lata geolodzy górniczy będą podglądać, jak bardzo osiada kruszywo w szybie, i w razie potrzeby dosypią kolejne porcje.
Sas był jednym z trzech szybów królewskich - symboli Mysłowic. Zgłębiono go w latach 1897-1913. Przez prawie wiek parzyste skipy po (12,5 t każdy) wyciągały urobek z poziomu 500 m. Po przeniesieniu wydobycia do Wesołej w 2008 r. zasypano Jagiełłę (a wcześniej też szyby Bończyk i Zachodni). Ostanie się tylko bliźniaczy szyb Łokietek (dzięki temu, że stoi za blisko, z pejzażu Mysłowic nie zniknie na razie wieża wyciągowa Sasa). Rurę Sasa opróżniono z lin i dokładnie wypatroszono z żelaznych zbrojeń. W połowie lipca zaczęto zasypywać szyb według planu zatwierdzonego przez Główny Instytut Górnictwa. Roboty warte kilkaset tysięcy złotych Katowicki Holding Węglowy zlecił firmie z przetargu.
- Gdybyśmy nie zasypali nieczynnego szybu, trzeba by płacić jeszcze więcej za utrzymanie go w stuprocentowej sprawności, bo tak stanowi nasze prawo górnicze - tłumaczy inż. Grzegorz Rak, nadsztygar ds. wyciągów szybowych w kopalni Mysłowice-Wesoła, który koordynuje likwidację.
Bez drogich napraw zaczęłyby pękać betonowe pierścienie rury szybowej, powstrzymujące napór gruntu. - Konsekwencje w centrum Mysłowic byłyby trudne do przewidzenia. Szyb wessałby 12,5 tys. m sześc. gruntu, a na powierzchni musiałby powstać wielki lej - oblicza inż. Rak, który dogląda robót w zamkniętej kopalni Mysłowice, by upewnić się, że do otworu nie trafiają podejrzane materiały (np. odpady), lecz tylko porfir, wydobyty w krzeszowickich Kopalniach Porfiru i Diabazu.
Kruszywo w 30-tonowych kiprach wywrotek zrzucane jest tuż przy nadszybiu, gdzie niewielka ładowarka szufla po szufli podjeżdża z ładunkiem nad czeluść. Na obrzeżu czarnej studni zaspawano metalowe odboje na koła, by operator nieopatrznie nie wpadł w głąb.
- Pracuję już 35 lat, ale tak głębokiej dziury jeszcze nie zasypywałem. Trzeba uważać! - Kazimierz Reichert za drążkami ładowarki kiwa głową z respektem.
Na podszybiach pod ziemią wcześniej wymurowano solidne ściany oporowe, korkując rurę, by wsypywane kruszywo nie "uciekało" w bok, do chodników. Teraz jednak mysłowicka podziemna część kopalni jest już odcięta.
- By się upewnić, że mury trzymają, po każdej zmianie opuszczamy na kołowrocie linkę z ciężarkiem i mierzymy głębokość szybu. Zostało ponad 200 m - mówią robotnicy.
Zanim ludzie zbliżą się do otworu, muszą zakładać specjalne szelki bezpieczeństwa. Na noc wielka studnia okrywana jest stalową kratą. W ruinach kopalni nadszybia stale pilnują ochroniarze. Cokolwiek teraz spadłoby w dół, na dno szybu, pozostanie na zawsze pod ziemią.
Gdy podłoże wokół Sasa ustabilizuje się, można będzie przystąpić do rewitalizacji obszaru byłej kopalni. Przedstawiciele KHW i samorządu Mysłowic utworzyli już zespół, który ustali, jak uprzątnąć teren zakładu. Nie przesądzono jeszcze, co powstanie w miejscu po kopalni Mysłowice.
Eugeniusz Małobęcki, dyrektor kopalni Mysłowice-Wesoła, podkreśla, że zasypanie szybu Sas daje jeszcze jedną korzyść: - Pozwala nam uprościć sieć wentylacyjną kopalni i odizolować nieczynne wyrobiska ruchu Mysłowice, co ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa pożarowego - dyrektor kopalni objaśnia, że wkrótce funkcje wentylacyjne Sasa przejmie szyb Piotr w ruchu Wesoła, który pogłębiono do 865 m.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.