Pod naszą opieką znajduje się ponad 30 zakładów górniczych wydobywających węgiel i trzy kopalnie soli. Ponadto współpracujemy z dwiema platformami wiertniczymi na Bałtyku - mówi dr inż. ANDRZEJ CHŁOPEK, prezes zarządu Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Przed Panem druga kadencja w fotelu prezesa Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Jakie sytuacje najbardziej utkwiły Panu w pamięci w czasie minionej kadencji?
To były dwa wydarzenia. Pożar w kopalni Krupiński, w którym śmierć poniosło dwóch ratowników i górnik, oraz pożar w kopalni Brzeszcze. W tym pierwszym przypadku po poległego górnika wyszło 314 zastępów. Z kolei w Brzeszczach w akcji ratowniczej uczestniczyło ok. 500 zastępów ratowniczych. Komuś, kto nie ma z górnictwem nic wspólnego, te liczby niewiele mówią. Ja chcę podkreślić, że ok. 500 zastępów to siła prawie 2,5 tys. ludzi! Jesteśmy służbą doskonale zorganizowaną i gotową nieść pomoc w każdej sytuacji.
Na jakie zadania zarząd położy nacisk?
Naszym strategicznym celem jest utrzymanie poziomu usług Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Posiadamy konkretną wizję rozwoju, a rozpoczęte zadania zamierzamy z pełną odpowiedzialnością doprowadzić do końca. Jesteśmy pozytywnie odbierani w środowisku i możemy tylko życzyć sobie, żeby tak pozostało. Zwłaszcza że pod naszą opieką znajduje się ponad 30 zakładów górniczych wydobywających węgiel i trzy kopalnie soli. Ponadto współpracujemy z dwiema platformami wiertniczymi na Bałtyku.
Czy służby ratownicze będą nadal wychodzić poza zakłady górnicze?
Tak, w razie konkretnych potrzeb. Coraz częściej nasi ratownicy biorą udział w działaniach związanych z likwidowaniem zagrożeń powszechnych w akwenach, rumowiskach i zapadliskach. Musimy być wszędzie tam, gdzie inne służby mogłyby natrafić na problemy wynikające z mniejszego doświadczenia. Stąd m.in. nasza współpraca ze strażą pożarną, która jeszcze w tym roku zostanie sformalizowana umową.
Kryzys wam niestraszny?
W naszej rzeczywistości na kryzys nie ma miejsca. Ratownictwo musi się rozwijać. Jesteśmy w trakcie budowy nowych pomieszczeń, które przylegać będą bezpośrednio do gmachu CSRG w Bytomiu. Mają służyć pogotowiom specjalistycznym. Chodzi o właściwe utrzymanie przewoźnych wyciągów awaryjnych, które determinują status Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Są to wysoko specjalistyczne urządzenia, wyposażone w najwyższej klasy elektronikę. Bez nich nie moglibyśmy pełnić funkcji jednostki ratowniczej. Ponadto spodziewamy się, że stan szybów wydobywczych i wentylacyjnych w naszych kopalniach może się pogarszać i w przyszłości wyciągi będą stanowić podstawę naszego działania i naszych przychodów. Prócz tego w pomieszczeniach nowego budynku znajdą się sale szkoleniowe, sypialnie i pokoje gościnne.
Oprócz rozwoju technicznego postawi Pan na szkolenia?
Sądzę, że to właściwy kierunek. Obecnie nadzorujemy pracę prawie 6 tys. ratowników. Pełnią oni służbę zarówno w macierzystych kopalniach, jak i czterech okręgowych stacjach ratownictwa górniczego w Bytomiu, Zabrzu, Wodzisławiu śląskim i Jaworznie. Organizujemy dla nich wszelkie niezbędne kursy i szkolenia, dzięki którym zyskują nowe umiejętności, kompetencje i uprawnienia. Rozszerzamy naszą ofertę kursów specjalistycznych, także z myślą o kadrze kierowniczej kopalń. Dysponujemy nowoczesnymi narzędziami szkoleniowymi, m.in. w postaci symulacji komputerowych. Szkolenia to dla nas spore wyzwanie, choćby ze względu na fakt, że specyfika każdej kopalni jest inna. Inne są sieci wyrobisk, inny rodzaj i stan zagrożeń. Wciąż opracowujemy nowe metody walki z zagrożeniami, korzystając przy tym nie tylko z własnych doświadczeń, ale także zagranicznych partnerów.
Patrząc przez pryzmat przyszłorocznych Międzynarodowych Zawodów Zastępów Ratowniczych, które odbędą się w Polsce, kontakty zagraniczne nabierają szczególnego znaczenia.
Współpraca ze służbami podobnymi do naszej ma dla nas ogromne znaczenie. Pragniemy współpracować z całym światem, ale szczególny nacisk położymy na wymianę doświadczeń z krajami ościennymi: Austrią, Czechami, Słowacją, Niemcami, Ukrainą i Rosją. Podjęliśmy również ścisłą współpracę z Kazachstanem. Tamtejsze służby są doskonale wyposażone w sprzęt specjalistyczny. Rosjanie z kolei dysponują wszechstronnym doświadczeniem. Coraz częściej zgłaszają się do nas przedstawiciele górniczych służb ratowniczych z bardzo egzotycznych krajów, np. z Kolumbii i Ekwadoru. Ich pracy też będziemy się przyglądać.
Co Pan sądzi o prywatyzacji polskiego ratownictwa górniczego?
Istnieje wiele pomysłów, w jaki sposób zorganizować polskie ratownictwo górnicze. Rzucono nawet pomysł, żeby je sprywatyzować. Przypomnę, że spora część sprzętu, którym dysponujemy, została zakupiona dzięki dotacjom państwa. Na sam zakup wozów bojowych otrzymaliśmy z Narodowego Funduszu Ochrony środowiska ok. 2 mln zł. Jestem pewien, że CSRG, działając jako podmiot prywatny, nie byłaby w stanie zakupić i utrzymać tak szerokiej gamy sprzętu specjalistycznego i świadczyć swoich usług na obecnym poziomie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.