Rynek podręczników szkolnych to niezły biznes, ale pod warunkiem, że nakłady idą w dziesiątki tysięcy i książki dobrze się sprzedają. Jeśli nie, interes przestaje się opłacać. Podręczniki do nauki górniczego fachu są tego dobitnym przykładem.
Żeby podręcznik przyniósł zysk, trzeba wydrukować co najmniej 50 tys. egzemplarzy i przeprowadzić dobrą kampanię reklamową wśród nauczycieli. Gdy w grę wchodzi "pierwsza czytanka" albo matematyka dla gimnazjów, sukces wydawcy jest bardziej prawdopodobny niż w przypadku "podstaw górnictwa". Biorąc pod uwagę fakt, że druk podręcznika poprzedzić muszą ciągnące się latami procedury urzędnicze, wielu wydawców z góry rezygnuje z podobnych planów. A szkoda, bo ostatnie książki do górnictwa ukazały się 20 lat temu! W dziedzinie publikacji dotyczących konstrukcji maszyn podziemnych przepaść jest jeszcze większa i wynosi prawie 30 lat.
To prawda, że górotwór pozostanie górotworem, ale systemy eksploatacji i technologie poszły do przodu. Górnictwo jest obecnie jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi przemysłu. Rośnie też liczba uczniów i słuchaczy szkół zawodowych oraz techników, przekraczając już liczbę 5 tys. Jednak liczba odbiorców potencjalnie zainteresowanych zakupem podręczników nadal dla większości wydawnictw kształtuje się poniżej progu opłacalności.
Już trzy lata temu zarząd Śląskiego Związku Gmin i Powiatów w trosce o jakość edukacji przyszłych górników zwrócił się do Śląskiego Kuratora Oświaty o poruszenie w rozmowach
z kierownictwem Ministerstwa Edukacji Narodowej problemu braku podręczników, niezbędnych do realizacji podstawy programowej kształcenia w zawodach górniczych. Dyrektorzy szkół i nauczyciele zaapelowali wówczas do MEN o stworzenie specjalnego programu dla województwa śląskiego i innych zainteresowanych województw, dzięki któremu możliwe byłoby ich dofinansowanie. Co z tego wynikło? Niewiele.
- Staranie się o dofinansowanie takiego wydawnictwa pociąga za sobą dość duże ryzyko. Publikację trzeba przygotować i wydać. Dopiero potem resort oceni, czy da pieniądze. Procedury zajmują średnio dwa lata, a podręcznik wymaga jak najszybszego wydania, bo gotów się zdezaktualizować - zwraca uwagę Dariusz Pohl, redaktor naczelny Śląskiego Wydawnictwa Naukowego, które niegdyś było potentatem na rynku podręczników do praktycznej nauki zawodów.
Mimo to w ostatnich dwóch latach do księgarń trafiły trzy wydane przez ŚWN pozycje: "Górnictwo", autorstwa rybnickiego pedagoga Jerzego Honysza, "Miernictwo górnicze" Czesława Zająca oraz "Przepisy prawne i BHP" Damiana Macka.
- Zdecydowaliśmy się na ich wydanie bardziej z szacunku dla tradycji niż dla konkretnego zysku - przyznaje Pohl.
Pozostałe luki podręcznikowe wypełnia fachowa literatura z zakresu transportu podziemnego, maszyn i elektryki, adresowana bardziej do nauczycieli. To oni muszą potem główkować, w jaki sposób wpoić tę skomplikowaną wiedzę nastoletnim umysłom. Ma to swoje dobre i złe strony.
- Dobre, bo szkoły zatrudniają najlepszych fachowców. Złe, bo uczniowie mają częstokroć problemy z notowaniem takiej lawiny informacji - wyjaśnia Ryszard Czader.
On sam napisał książkę z dziedziny transportu podziemnego. Nosi się nawet z zamiarem jej wydania w formie podręcznika szkolnego. Jednak skomplikowana i przewlekła procedura urzędnicza skutecznie mu te plany komplikuje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.