Andrzej Szczęśniak, ceniony ekspert paliwowy, w jednym z ostatnio udzielonych wywiadów nie szczędzi słów krytyki pod adresem istnienia w Polsce złóż gazu łupkowego. Jest to krytyka zadziwiająca.
Jest ona oparta na negatywnych wynikach 45 otworów badawczych. Zaledwie w kilku z nich wykonano szczelinowanie, mające uwolnić ten gaz ze skał łupkowych. To wystarczyło, aby całość poszukiwań jednoznacznie ocenić negatywnie. Nasz ekspert powiedział na ten temat: "Te pokłady to bajki amerykańskich analityków. Na razie nikt gazu nie znalazł. Nie ma odwiertu, który byłby odwiertem produkcyjnym. To fikcja".
Tak kategoryczne stwierdzenia napawają smutkiem, gdy wypowiada je ekspert. Każą one zastanowić się, czy naprawdę wypowiada je ekspert, czy tylko zawiedziony dotychczasowymi pracami obywatel, który o tego rodzaju poszukiwaniach gdzieś tam słyszał i coś tam tylko wie na ten temat. Można się zgodzić z tym, że media i politycy problem gazu łupkowego rozdmuchali do rozmiarów niemających żadnego pokrycia w praktyce. Nie oznacza to jednak wcale, że gazu tego nie ma i - jak sugeruje się - że go nie będzie. To, czy on będzie, czy nie, jeszcze się okaże.
Nie ulega jednak najmniejszej wątpliwości, że wszelkie hurraoptymistyczne prognozy są pod tym względem wielce przesadzone. I odwrotnie potępianie w czambuł, jak czyni to wspomniany ekspert, poszukiwań tego gazu i twierdzenie, że jest to fikcja, jest też takim samym nadużyciem. Przynajmniej tak jest w chwili obecnej, kiedy zamiast minimum kilkuset odwierconych otworów z pełnymi badaniami mamy ich zaledwie kilka. Jak wynika z jego życiorysu, nasz ekspert jest z wykształcenia kulturoznawcą i na poszukiwaniach złóż niekoniecznie musi się znać.
Zasady poszukiwań
Pierwsza zasada polega na tym, że muszą być realne szanse na znalezienie poszukiwanego surowca. Mają to być przesłanki geologiczne, spełniające warunki prawa analogii. Takie przesłanki w stosunku do poszukiwań gazu łupkowego zostały w pełni potwierdzone.
Na terenie Polski występują duże strefy łupków paleozoicznych o podobnej genezie i składzie mineralnym, jak łupki amerykańskie, w których ten gaz znaleziono. Potwierdzają to trochę większe autorytety niż nasz ekspert. Są to oceny dr. Jana Krasonia z USA, który z zawodu jest geologiem i realizował niejeden program badawczy w tej dziedzinie i specjalności. Drugim ekspertem jest inicjator poszukiwań gazu łupkowego, który na podstawie swoich analiz teoretycznych przewidział występowanie gazu ziemnego w tego rodzaju strukturach. Jest nim prof. dr hab. Mariusz Orion Jędrysek. Jego obecne zaangażowanie polityczne w strukturach partii opozycyjnej zamazuje jego niewątpliwe kwalifikacje naukowe i praktyczne w tej materii.
Druga zasada polega na skupieniu badań na najbardziej prawdopodobnych rejonach występowania. Koncentracja badań winna rozszerzać się od tych stref na zewnątrz. W sytuacji rynkowej odstąpiono od tego warunku sprzedając koncesje, jak leci, i licząc na łut szczęścia tam, gdzie zostaną one zrealizowane. Tego szczęścia brakuje, bo też nikt nie chce mu pomóc. Niezależnie jednak od tego pewien rozrzut tych badań jest też pożądany.
Trzecia zasada dotyczy skali badań i dostosowania do niej posiadanych środków. Otóż ta zasada nie jest w ogóle przestrzegana, bo skala badań jest ogromna. Obejmuje ona prawie jedną trzecią powierzchni kraju. Dokładnie przebadać 100 tys. km kw., to zadanie gigantyczne, na całe lata, jeżeli nie na dziesiątki lat. W tak podziwianych u nas Stanach Zjednoczonych zanim osiągnięto obecny sukces, bardzo intensywne badania prowadzono przez "tylko" 20 lat! Nie mając amerykańskiego kapitału, ani też tamtejszych możliwości technicznych musimy zakładać, że czas ten wydłuży się nam dwu-, a może nawet trzykrotnie. Jesteśmy zatem na początku drogi. Wszelkie krzyki, że to się nie uda zatem mało uzasadnione, zaś podobne wypowiedzi ekspertów - kompromitujące. Często przy uciążliwych i trudnych poszukiwaniach, a te do takich należą, jest jeden otwór pozytywny na tysiąc negatywnych. Zwykle jednak dochody z tego jednego otworu pokrywają koszty poszukiwań i dają jeszcze znaczny dochód.
Nie rezygnować przedwcześnie
To, że na razie nie natrafiono na złoża gazu łupkowego, nie oznacza wcale, że go nie ma. Być może będzie go bardzo mało i to będzie nasza porażka. Trzeba będzie możliwie wcześnie upewnić się, co do tego i przerwać poszukiwania tego, czego nie ma. Teraz wiedzy tej nikt nie posiada, a orzeczenia eksperta są wyssane z przysłowiowego palca, lub wynikają tylko i wyłącznie z jego przekonania. Dowodów na to brakuje. Póki ich nie ma, warto szukać. Ogłaszane szacunki są tylko informacjami potencjalnymi. To znaczy: tyle gazu może być na podstawie wiedzy, którą w tej chwili posiadamy. Wiedza ta prawie każdego dnia ulega zmianie i poszerzeniu, i to, co wczoraj było niemożliwe, dziś może okazać się prawdziwe.
Tego rodzaju rozterki, koncepcje i kontrowersje dziesiątki już razy przerabiane były w naszej historii. Czasem nawet z tragicznymi skutkami. Przykładem są poszukiwania rud miedzi, prowadzone w połowie minionego wieku. Kiedy nie natrafiano na złoże, nadzorujący roboty wiertnicze oficerowie UB kilkakrotnie w sposób bardzo realny grozili przyszłemu odkrywcy śmiercią. Dr Jan Wyżykowski, odkrywca złóż polskiej miedzi bardzo przeżywał te sytuacje, kiedy uważano go za dywersanta, który specjalnie marnuje siły i pieniądze, aby wszystkich wyprowadzić w pole. W kilka lat po osiągnięciu sukcesu jego serce było już tak zniszczone, że wkrótce potem zmarł. Te smutne analogie trzeba przypominać, nie po to, żeby kogoś oskarżać, ale po to tylko, aby się one nie powtarzały.
Prawo dla urzędników czy dla obywateli?
Fala rezygnacji amerykańskich koncernów naftowych z poszukiwań w Polsce ma być dowodem, że tego gazu nie ma. Nie jest to żaden dowód. Gaz ten jest na pewno, tylko nikt jeszcze nie wie, ile go jest. Oczywiście, to "ile", decyduje o opłacalności jego eksploatacji.
Tymczasem gazowi giganci od poszukiwań wycofują się nie z tego powodu, że gazu tu nie ma, tylko dlatego, że warunki jego eksploatacji są nieobliczalne. Powołują się oni na ustawę o opodatkowaniu wydobycia rud miedzi, która została wprowadzona tylko i wyłącznie dlatego, że KGHM ma znaczące zyski ze swojej działalności gospodarczej. Jest to ustawa nie dla sektora, ale dotyczy jednej tylko firmy i tylko ona jest obciążona tym podatkiem. Reszta podobnych firm górniczych nie! Znaczy to, że rząd i parlament może opodatkować dowolnie kogo zechce, jeśli tylko uzna, że ma on znaczące dochody.
Prawo geologiczne miało unormować przyszłe warunki eksploatacji węglowodorów. Początkowo planowano, że zostanie to dokonane, gdzieś w okolicach 2015 roku. teraz nagle, kiedy amerykańskie firmy opuszczają nasz kraj rząd się obudził i twierdzi, że jeszcze w czerwcu wpłyną do Sejmu odpowiednie wnioski. Do końca roku ustawa ma stać się faktem dokonanym z prawdopodobnym opodatkowaniem wydobycia gazu i ropy naftowej na poziomie ok. 40 proc. Wydaje się, że jest to reakcja już wielce spóźniona, bo firmy nie czekając na to, zwijają swoje interesy w naszym kraju.
Wobec rosnącej siły opozycji i spadku notowań rządu zanosi się na to, że ustawa ta będzie długo dyskutowana i czeka ją jeszcze niejedna debata. Co zatem zrobić z tym prawem? Wielokrotnie doradzano, aby nie nowelizować prawa geologicznego i górniczego stosownie do potrzeby, bo to się nigdy nie skończy. Zawsze są nowe potrzeby i nowe problemy. Lepiej rozdzielić prawo geologiczne od górniczego. Problemy są z Prawem geologicznym, a nie górniczym, czyli z poszukiwaniami, a nie z eksploatacją. Przepisy winny być nie szczegółowe, jak to jest obecnie, ale ogólne i uniwersalne, tak aby można je było zastosować do każdej zaistniałej w praktyce sytuacji. Tak jednak nie jest, gdyż decydujący głos mają w tej sprawie urzędnicy, dla których szczegółowe prawo jest ułatwieniem w jego stosowaniu. Trzeba jednak zapytać, czy prawo ma służyć obywatelom, czy też urzędnikom? Jeżeli tym ostatnim, to kolejne jego nowelizacje oraz jego fatalne skutki będą na porządku dziennym.
Bez emocji
Poszukiwania gazu łupkowego wzbudzają w Polsce emocje. Mamy szansę wyrwania się spod dyktatu Gazpromu. Mamy szansę być samowystarczalni. Wywoływanie podobnych emocji jest karygodne choćby z tego powodu, że wszelkie poszukiwania są wtedy prowadzone, nie z zimną krwią i stosownie do przyjętych w tej branży zasad, ale pod presją polityczną i medialną, która nic sobie nie robi z żadnych reguł. Gaz jest albo go nie ma.
Nieznający się na tym ludzie zabierają głos w sposób stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. Atmosfera taka niczemu dobremu nie służy. Strach tych, co prowadzą poszukiwania, paraliżuje ich najlepsze nawet pomysły, które stale są pod obserwacją mediów, polityków i opinii publicznej. Chciałoby się powiedzieć, że poszukiwania surowców to czynność raczej intymna, jeżeli chce się im przeszkodzić, to najlepiej rozpalać na ten temat emocje. Jeżeli czynią to eksperci, jest to czynność tym bardziej naganna, gdyż oczekuje się od nich rozwagi, spokoju i opanowania, których w tym akurat przypadku zabrakło.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
od kilku dni niezależne pomiary, prowadzone bez związku z gazem łupkowym, wskazują na bardzo duży potencjał techniki szczelinowania. A mówiąc prościej to tylko pierwsze kroki i moim zdaniem w Polsce gaz łupkowy stanie się autentycznym bogactwem.