Czy w unijnej kasie znajdą się środki na rozwój górnictwa? Niewykluczone, że tak, lecz pod warunkiem, że naukowcy, politycy i sami producenci aktywnie zaangażują się w kształtowanie nowego oblicza tej dziedziny gospodarki.
Warto poświęcić więcej uwagi opracowywaniu nowych technologii, pozwalających na efektywniejsze wykorzystanie złóż surowców mineralnych, i szukaniu argumentów podkreślających znaczenie przemysłu wydobywczego dla gospodarki, zamiast koncentrować się na chwaleniu tego, co w dziedzinie górnictwa już zostało zrobione - twierdzi prof. Jan Palarski z Instytutu Eksploatacji Złóż Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej.
- Słabo akcentujemy znaczenie produktów przemysłu wydobywczego dla rozwoju nowoczesnych technologii, w tym informatycznych i aparatury medycznej. W tej sytuacji nie można się dziwić, że w różnych rankingach górnictwo traci dawny prestiż - zauważa naukowiec.
Podobnie jak dotychczas, tak i w przyszłości budownictwo, przemysł, rolnictwo, systemy transportu i komunikacji czy codzienny komfort życia ludzi zależeć będą od światowego, zrównoważonego rozwoju wydobycia surowców mineralnych i ich właściwego wykorzystania w różnych sektorach gospodarki. Aby wyprodukować komputer, tablet, telewizor czy iPhone'a, potrzeba od 40 do prawie 100 różnych metali i surowców. Górnictwo stanowi zatem podstawę zrównoważonej gospodarki.
Dopracować technologie
Bez surowców nie ma mowy o budowaniu dróg lub produkcji samochodów, które miałyby po nich jeździć. Wciąż też odkrywane są nowe zasoby bogactw naturalnych. Dobrym przykładem jest gaz łupkowy, o którym jeszcze dziesięć lat temu dyskutowano tylko w wąskim gronie specjalistów.
- W Stanach Zjednoczonych surowiec ten wywołał istną rewolucję w energetyce. Co do polskich możliwości, jestem umiarkowanym optymistą. Warunki geologiczne zalegania tych złóż są u nas zdecydowanie trudniejsze niż w USA. Należy zatem dopracować technologie. Gaz z głęboko zalegających warstw łupku pewnie będzie w przyszłości eksploatowany, ale nie stanie się to szybko - wyjaśnia Palarski.
Niewykluczone, że wzrost zainteresowania łupkami gazo- i roponośnymi, jako źródłem wytwarzania energii, wyrażony ostatnio przez niemieckich i angielskich specjalistów, a także grono polityków sprawi, że w unijnej kasie znajdą się środki na rozwój tej dziedziny górnictwa. Byłby to ogromny sukces całego europejskiego przemysłu wydobywczego, który o jakichkolwiek subwencjach, nawet na badania, może obecnie jedynie pomarzyć. Nie jest to jednak powód do rezygnacji z dalszego rozwijania technologii eksploatacji węgla i innych surowców, w tym zgazowania węgla.
Nowe oblicze górnictwa
Australijczycy potrafią już śledzić z powierzchni proces podziemnego zgazowania i wskazać miejsca, w których węgiel się "wypalił". To ułatwia kontrolowanie zgazowania węgla i precyzyjne kierowanie procesem. Badania trwają i z tego względu zgazowanie musimy w Polsce traktować jeszcze w kategoriach eksperymentu. Tymczasem pomocy wymaga tradycyjna działalność górnicza.
- Na początek przyda się jej dobra kampania społeczna. Naukowcy, politycy i sami producenci muszą aktywnie zaangażować się w kształtowanie nowego oblicza tej dziedziny gospodarki. Należy wyraźnie akcentować znaczenie własnych, wydobytych przez górników surowców mineralnych. Brak odpowiedniej polityki surowcowej może doprowadzić do zmonopolizowania dostaw do Unii Europejskiej. Za przykład niech posłuży chociażby produkcja niektórych metali kolorowych i pierwiastków ziem rzadkich opanowana już przez Chiny. Tymczasem w Europie, a zwłaszcza w Polsce, mamy wiele z nich pod dostatkiem - podsumowuje prof. Jan Palarski.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ciekawe co pan wymyślił w tej kwestii przez te wszystkie lata?
"Australijczycy potrafią już śledzić z powierzchni proces podziemnego zgazowania i wskazać miejsca, w których węgiel się "wypalił". To ułatwia kontrolowanie zgazowania węgla i precyzyjne kierowanie procesem." - bardzo ciekawe stwierdzenie. Czy to oznacza, że Polacy jeszcze tego nie potrafią? I jak to się odnosi do poczynań w KHW, które mają za kilka miesięcy pokazać mieszkańcom Katowic możliwość podziemnego zgazowania węgla pod ich nieruchomościami?