Od kilku lat idea pozyskania zasobów gazu łupkowego, znajdującego się na naszym terytorium, wywołuje społeczną, gospodarczą i polityczną euforię. Wszystko to stało się za przyczyną Amerykanina polskiego pochodzenia, który w 2006 r. zaproponował poszukiwania gazu w naszym kraju.
Podstawą dla tego rodzaju badań były sukcesy, jakie prace te przyniosły w USA. Od tego czasu temat ten żyje własnym życiem nie zważając na to, co dzieje się w realnym świecie. To życie rozwija się w polityce i w mediach. Jedni drugich wspierają w tej materii oczekując wirtualnych sukcesów, które wreszcie wyzwolą nas z biedy i z zależności od dostaw gazu ziemnego od naszego wschodniego sąsiada. Akcja promująca gaz łukowy i jego zbawienne skutki gospodarcze objęła wszystkie warstwy naszego społeczeństwa docierając nawet do przedszkoli. Blisko rok temu premier odwiedził jeden z najbardziej perspektywicznych otworów wiertniczych ujmujących gaz łupkowy w miejscowości Lubocin na Pomorzu. Przy tej okazji złożył on znamienne oświadczenie.
"Po wielu latach uzależnienia gazowego, energetycznego od naszego wielkiego sąsiada możemy dzisiaj bez słowa przesady powiedzieć, że moje pokolenie dożyje tego momentu, kiedy będziemy samodzielni, jeśli chodzi o gaz.... Z umiarkowanym optymizmem twierdzimy, że rok 2014 będzie początkiem komercyjnej eksploatacji. Opracowaliśmy perspektywę do 2035 roku i jest to czas, kiedy będziemy mogli odpowiedzialnie powiedzieć, że będziemy zależni głównie od gazu swojego".
Były to deklaracje trochę na wyrost. Kto do nich namówił premiera pozostanie chyba tajemnicą. Tuż przed majowym świętem serwis PAP podał wiadomość, przekazaną przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, że z tym uzyskaniem gazu łupkowego w Lubocinie są kłopoty. Z niewiadomych powodów następuje zanik dopływu gazu do otworu wiertniczego. Wszystko wskazuje na to, że z tym gazem łupkowym w Lubocinie, jak i na innych koncesjach szykuje się klapa. Nie jest ona może techniczna, a nawet poszukiwawcza, bo prace te nadal będą trwały. Jest ona polityczna, propagandowa i medialna. Jest to klęska nie tyle poszukiwań gazu łupkowego, co mało kompetentnych komentatorów wpadających w zachwyt z byle jakiego powodu. Będzie wielkim nieszczęściem jeżeli te niepowodzenia spowodowane nadmierną propagandą prowadzoną przez ludzi polityki i mediów mających "zielone" pojęcie o czym piszą, przełoży się na zaniechane dalszych prac i poszukiwań za gazem łupkowym.
Łupkowe prawo
Nie czekając na żadne rzeczywiste wyniki poszukiwań gazu łupkowego założono, że sukces w tej materii musi być natychmiastowy i zasadniczo nie będzie on wcale mniejszy od tego jaki osiągnięto w USA. Ponieważ wszyscy decydenci byli co do tego jednomyślni, postanowiono zabezpieczyć zyski z nieistniejących jeszcze złóż tego gazu.
W połowie lutego Ministerstwo Środowiska przedłożyło do konsultacji społecznych nową wersję tego prawa. Zainteresowanym podmiotom dano czas jednego miesiąca na zajęcie stanowiska. Dyskusja w mediach była i jest na ten temat dosyć niemrawa. Głos w niej zabrali tylko bezpośredni zainteresowani, czyli przedstawiciele Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Wydobywczego. W dokumencie skierowanym do Ministerstwa Środowiska twierdzą oni, że nowelizacja ta nie zachęci inwestorów do działalności poszukiwawczo - rozpoznawczych, a wręcz znacząco zahamuje rozwój tej branży. Krytykują oni projekt powołania NOKE, czyli Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych. Ich zdaniem instytucja ta utworzona zostanie do wewnętrznej kontroli państwa dla procesu wydobycia kopalin. Jej cechą charakterystyczną ma być nieznaczny udział w kosztach, ale za to znaczny w zyskach. Dochodzi do tego możliwość utraty pierwszeństwa w ubieganiu się o ustanowienie użytkowania górniczego. Krytykują oni obowiązkowe przedkładanie kwartalnych harmonogramów prac, których przekroczenie grozi sankcjami. I na końcu za złe mają projektowi ograniczenie możliwości korzystania z informacji geologicznej oraz obowiązek jej przekazywania wraz z interpretacją danych Skarbowi Państwa.
Ciąg dalszy zbędnych szczegółów
Omawiany projekt nowelizacji prawa geologicznego i górniczego idzie utartym szlakiem jego starej i niewydolnej konstrukcji. Objętość propozycji nowelizacyjnej dorównuje całości tego prawa. Otóż nowelizacja liczy sobie 45 stron druku, a całość tego prawa 57 stron. Jeżeli doda się te objętości, to będzie to jedno z najobszerniejszych praw dotyczących eksploatacji surowców w Europie i na świecie. Jest to niewątpliwy sukces.
Zacznijmy od definiowania. Nadal prawo rozstrzygać będzie czym są prace geofizyczne, czym są kwalifikacje, czym jest faza rozpoznawania i wydobywania, czym jest konsorcjum eksploatacyjne i czym jest kontrola. Do kuriozalnych stwierdzeń należy określenie, kto jest zwycięzcą przetargu. Otóż jest nim "uczestnik postępowania przetargowego, którego oferta została wybrana w następstwie przetargu".
Są to stare wady nowego prawa w którym definiuje się rzeczy powszechnie znane z podręczników górnictwa, geologii, czy też biznesu. Jak widać prawo, a właściwie urzędy państwowe, poprzez jego ustawowe narzucenie formalnej definicji usiłują zastąpić wyższe uczelnie w tej materii. W konkurencji tej wyższe wykształcenie zawodowe staje się czymś drugorzędnym, aby nie powiedzieć, że wręcz zbędnym, kiedy może je zastąpić uchwała Sejmu RP akceptująca tego rodzaju dokumenty. Brakuje tylko wniosku o definicję tabliczki mnożenia nad którą winien debatować Sejm RP. Nadal istnieje jeszcze korupcyjna formuła słowa "może". Oto, tam gdzie winno być zdecydowane działanie służb państwa wstawia się magiczne słowo "może".
Przykładem jest sformułowanie art. 37. ust 2: "Jeżeli przedsiębiorca nie usunął stwierdzonych naruszeń w terminie określonym w wezwaniu o którym mowa w ust. 1, organ koncesyjny może cofnąć koncesję lub ograniczyć jej zakres, bez odszkodowania". No właśnie "może" ale nie musi, a to zasadnicza różnica. Od czego zależy decyzja, ano od dobrej woli urzędnika. Od czego zależy dobra wola urzędnika, niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.
Projekt ten przewiduje, że prawo to wejdzie w życie dopiero w 2015 r., czyli zgodnie z obietnicą premiera, kiedy jego eksploatacja miałaby ruszyć już w skali przemysłowej. Wszystko to zagranicznych inwestorów stawia w pozycji oczekiwania na wyniki sejmowych głosowań w tej sprawie. Ponieważ do roku 2015 zostało jeszcze dwa lata, inwestorzy ci sygnalizują, że owe dwa lata przeczekają na pozyskanych dotąd koncesjach. Będą to kolejne lata stracone na dotarcie do jak dotąd mitycznych zasobów tego gazu.
Raz, a dobrze
Obecna nowelizacja prawa geologicznego i górniczego źle świadczy zarówno o polskiej klasie politycznej, która to wnioskuje, jak i o państwowych służbach wnioskujących jego zmiany. Wszak nie minęło jeszcze dwa lata od jego uchwalenia. Ta sama większość rządowa i sejmowa twierdziła wtedy, że prawo to ma charakter uniwersalny i daleko w przyszłość rozwiązuje wszystkie problemy związane z poszukiwaniem kopalin, złóż i surowców oraz z ich interpretacją. Dlatego odrzucano wszelką jego krytykę oraz wnioski i poprawki wynikające ze społecznej debaty nad tym dokumentem. Teraz zmieniono zdanie, twierdząc, że jest dokładnie odwrotnie. Jest wielce prawdopodobne, że procedura ta zostanie powtórzona.
Można zapytać, po co zatem są konsultacje społeczne? Czy służą one tylko formalnemu zadośćuczynieniu procedurom demokratycznym? Czy też mają wnosić jakieś sensowne rozwiązania dotyczące jego działania i akceptacji społecznej? Przy tej okazji trzeba zauważyć, że często zmieniane prawo, przestaje pełnić swoją rolę. Stwarza sytuacje anarchiczne, gdyż zanim zostanie ono utrwalone i przyswojone, staje się nieaktualne! Tym bardziej, że prawo to jest niezwykle szczegółowe, zawiłe i mało przejrzyste. Stara i dobra zasada twierdzi, że najbardziej skuteczne działania są te, które dokonuje się raz, a dobrze. I należy ją zastosować również do stanowienia prawa geologicznego i górniczego.
Uniwersalne zastosowanie
Trzeba dążyć do tego, aby prawo było, jak najdłużej aktualne. Po to aby to uzyskać, trzeba odejść od zasady szczegółowości. Nie wnosi ona nic innego, jak tylko omnipotencję urzędniczą. Jest ona wygodna dla władzy, ale niezwykle utrudnia wszelkie działania gospodarki i przemysłu, gdyż zawsze zaistnieją sytuacje niezgodne z zapisami szczegółowego prawa.
Dostosowywanie prawa do tych sytuacji jest zajęciem obłędnym, gdyż wymaga jego nieustannej nowelizacji. Zmierzać trzeba, do wypracowania prawa jak najmniej szczegółowego, a jak najbardziej sensownego, pozostawiając urzędnikom jego szczegółowe rozwiązania, które winne być zgodne z zapisami ogólnymi. Wtedy nie trzeba będzie dostosowywać tego prawa do każdej nowo zaistniałej sytuacji, ciesząc się jego uniwersalnym zastosowaniem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.