Koszt energii importowanej do Japonii rośnie spiralnie z powodu słabnącego kursu jena - ostrzegają analitycy. Popyt Japończyków na ropę, węgiel i skroplony gaz ziemny gwałtownie wzrósł od katastrofy w elektrowni Fukushima w 2011 r., która doprowadziła do zamknięcia większości atomowych siłowni na wyspach.
W tym samym czasie Japończycy próbują konkurować gospodarczo z amerykańskim rywalem (który ma dostęp do taniego gazu), więc popyt na dostawy energii jest w Japonii niebotyczny. Tymczasem polityka premiera Shinzō Abe, której celem jest stopniowe osłabienie jena w interesie eksportu, jednocześnie bardzo podraża koszt importu energii - zauważają autorzy The Financial Times, których artykuł o kłopocie Japonii z energetyczną drożyzną omawia portal mining.com.
- Podwyżka cen energii jest tym samym dla gospodarki, czym poparzenie dla ludzkiego ciała. Na początku nie czuje się bólu, który później staje się nieznośny - mówi Bob Takai, menedżer Sumito, jednej z większych japońskich central zaopatrzenia.
JCC (czyli japanese crude cocktail - oficjalna miara cen ropy naftowej w imporcie do Japonii - przyp. red.) skoczyła o 30 proc. między sierpniem a lutym, natomiast japońska waluta w tym czasie potaniała o 20 proc. w stosunku do dolara. Poziom JCC, którego używa się też do określania cen LNG w imporcie, osiągnął maksimum od 2008 r., kiedy padł rekord wszech czasów - prawie 150 dol. za baryłkę.
Zakup gazu kosztuje Japończyków trzy razy tyle co Amerykanów.
Spadający kurs jena wywołuje drożyznę w przemyśle stalowym i budownictwie, które za węgiel, gaz i ropę płacą w dolarach. Gdy japońscy eksporterzy cieszą się z większych przychodów, importerzy odczuwają potworny ciężar. - Rząd wciąż kieruje się wizerunkiem Japonii jako eksportera przemysłowego, ale do tego kraju sprowadzamy przecież prawie całą energię, więc dla gospodarki są to naprawdę złe wieści - mówi Takai.
Detaliczni konsumenci w Japonii na razie korzystają z pewnej ochrony przed wzrostem cen, benzyna do samochodów nie drożeje tak ostro i szybko jak dostawy w cysternach, bo stacje paliw wciąż korzystają z istniejących zapasów. Jednak już handlujący skroplonym gazem są w szoku: - Import jest mniejszy niż w tym samym okresie zeszłego roku tylko po części z powodu lepszej pogody, w rzeczywistości z tej przyczyny, że każdy kolejny statek z gazem ma wyższe ceny niż poprzedni - ostrzegają importerzy z jednej ze szwajcarskich central handlowych, prowadzący działalność w Japonii.
Japonia jest największym na świecie importerem LNG, drugim na świecie importerem węgla i trzecim ropy naftowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.