Unia Europejska powinna odejść od kosztownej polityki klimatycznej i wynikającej z tego drogiej energii - uważa minister środowiska Marcin Korolec. Wskazał na sytuację w USA, gdzie ceny energii spadają przy jednoczesnym ograniczeniu emisji CO2.
- Fundamentalnie nie zgadzam się z paradygmatem, który króluje w Unii, że polityka klimatyczna i energia muszą być drogie - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami Korolec.
Podkreślił, że Stany Zjednoczone wychodzą z założenia, że energia powinna być tania i "dzisiaj, dzięki rewolucji łupkowej, osiągają tanią energię i realne redukcje CO2, dwukrotnie wyższe od europejskich".
Według Korolca taka amerykańska polityka gospodarcza ściąga do tego kraju przemysł nie tylko z Azji, ale także z Europy.
- Mając realną perspektywę połączenia UE i USA w strefie wolnego handlu, nie możemy abstrahować od ich sposobu myślenia na temat energetyki i polityki klimatycznej. Inaczej wyprosimy resztkę przemysłu ciężkiego z UE i spowodujemy katastrofę gospodarczą w Europie - powiedział szef resortu środowiska.
Minister uważa, że prostym sposobem na zahamowanie drożejącej energii związanej z polityką klimatyczną Unii jest wprowadzenie tzw. benchmarków (wskaźników emisyjności) dla konkretnego paliwa. Wyjaśnił, że proponowany przez niego benchmark określany byłby przez Komisję Europejską. Wiązałby się z BAT-em dla konkretnego paliwa energetycznego, czyli najlepszej z punktu widzenia ograniczania emisji, dostępnej na rynku technologii.
- Benchmarki byłyby instrumentem odpowiadającym na rzeczywiste potrzeby i byłyby dobre na obecne czasy. Powinien być to system, który brałby pod uwagę, z jakiego konkretnie paliwa pochodzi dana emisja - dodał. - Jeżeli przedsiębiorstwo stosuje najlepszą możliwą technologię, wówczas jest zwolnione z opłaty; jeżeli nie stosuje takiej technologii, to musi zakupić uprawnienia do emisji.
Dodał, że chodzi o uprawnienia pokrywające różnicę między tym, co instalacja rzeczywiście emituje, a poziomem emisji, który mogłaby mieć, stosując najlepszą technologię.
Zdaniem Korolca mogłoby się okazać, że "najlepsza możliwa technologia węglowa byłaby bardziej atrakcyjna od starej i gorzej funkcjonującej technologii gazowej".
- Wszyscy równaliby do BAT-u, czyli do określonej najlepszej technologii w danym paliwie - podkreślił.
Korolec uważa też, że technologia CCS (wychwytywania i geologicznego składowania dwutlenku węgla), wskazywana przez Komisję Europejską jako przyszłościowa w walce z emisją CO2, nie ma szans zaistnieć w skali przemysłowej. Jest ona bowiem zbyt droga.
W tej chwili w UE powstaje kilka małych pilotażowych projektów CCS.
Jak dodał, obecne przepisy są tak skonstruowane, że prezesi firm nie zdecydują się na zastosowanie CCS, jeżeli państwo nie zagwarantuje im pokrycia przyszłych strat.
- Na taką sytuację żadne państwo nie jest w stanie się zgodzić - powiedział Korolec.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.