W 2003 roku, kilka miesięcy po tym jak utworzono Kompanię, podjęto uchwałę o likwidacji naszej kopalni. To były w sumie dwa lata wycięte z życiorysu... - wspomina w rozmowie z Trybuną Górniczą dyrektor kopalni Bolesław Śmiały Krzysztof Janik.
Kompania w tym roku świętuje jubileusz 10-lecia. Jest Pan w gronie dyrektorów, którzy swoje stanowiska piastują od początku jej powstania. Jak zatem ocenia Pan to, co działo się w spółce przez ten czas?
Dyrektorem pracowniczym jestem już od blisko 20 lat. Zgadza się, że połowa tego czasu upłynęła w czasie działania Kompanii Węglowej. W momencie, kiedy ją powoływano, trochę się tego wszystkiego baliśmy, tym bardziej że Bolesław Śmiały był w okresie głębokiej restrukturyzacji. W 2003 roku, kilka miesięcy po tym jak utworzono Kompanię, podjęto uchwałę o likwidacji naszej kopalni. To były w sumie dwa lata wycięte z życiorysu, bo staraliśmy się wszystkim udowodnić, że dalsze istnienie naszej kopalni ma sens i że te działania, które zaczęliśmy realizować w latach 90., przyniosą efekty. W tej chwili jesteśmy określani jako "lokomotywka" Kompanii Węglowej, co potwierdza, że było warto walczyć o dalszy żywot kopalni, a nasze działania miały sens.
W ostatnich latach wiele wskazywało jednak, że nie będzie Wam dane świętować jubileuszu 10-lecia Kompanii. Pojawiła się bowiem koncepcja zakładająca sprzedaż kopalni do Grupy Tauron.
Tu jeszcze raz musimy wrócić do lat 90. ubiegłego stulecia. Wtedy stworzono zespół, który miał stworzyć koncern paliwowo-energetyczny, w skład którego miała wchodzić kopalnia, elektrownia i huta, które są zlokalizowane w Łaziskach Górnych. Prace nad tym projektem były mocno zaawansowane, ale nastąpiły przekształcenia w energetyce i górnictwie, a huta została sprywatyzowana. Warto wspomnieć, że pomysł ten już dawno temu zrodził się w głowie księcia pszczyńskiego, który był właścicielem wspomnianych zakładów. Zgadza się, że w ostatnich latach też pojawił się pomysł, aby Bolesław Śmiały był jeszcze bardziej sprzężony z elektrownią, ale ostatnio koniunktura na rynku węglowym pozwoliła nam ostatecznie dokończyć procesy restrukturyzacyjne, a szefostwo Kompanii Węglowej uznało, że kopalnia powinna zostać w strukturach. Z naszej strony możemy stwierdzić, że w Kompanii jest nam dobrze.
Żywotność kopalni Bolesław Śmiały jest w tej chwili szacowana na 15-20 lat. Jakie są zatem perspektywy, by Wasza kopalnia świętowała razem z Kompanią nie tylko jubileusz 20-lecia czy 30-lecia, ale także te kolejne?
Nasze zasoby, przy obecnym poziomie wydobycia, są szacowane właśnie na taki czas. Jednak już od kilku lat myślimy o zasobach, które są zlokalizowane w polu znajdującym się za Rowem Bełckim. To pozwoliłoby nam przedłużyć żywotność kopalni o następne 50 lat. Nas już nie będzie na tej ziemi, ale o tym, jak ogromne znaczenie ma ten zakład dla powiatu mikołowskiego, przekonujemy się każdego dnia. Wśród naszej załogi, która liczy ponad 1700 osób, zdecydowana większość pochodzi właśnie z tego rejonu. Poza tym nie możemy zapominać o tym, że każdy etat w górnictwie generuje kilka dodatkowych miejsc pracy.
Wspomniał Pan o załodze i zatrudnieniu. Czy dużo jest chętnych do pracy w kopalni?
Bardzo wielu. W ubiegłym roku byliśmy jedynym zakładem w okolicy, który przyjmował do pracy. Na przestrzeni lat 2008-2012 zatrudniliśmy w sumie ponad 500 osób. Przede wszystkim były to przyjęcia do pracy na dole. Przy naszej ogólnej liczbie pracowników była to znacząca rotacja i odezwało się tutaj echo luki pokoleniowej, która powstała w górnictwie po okresie jego reformowania.
Z tym problemem jednak też dajecie sobie radę. Można powiedzieć, że Kompania Węglowa wskrzesiła szkolnictwo zawodowe w zawodzie górnika, a jednym z tego przykładów może być utworzenie klasy górniczej w Zespole Szkół Energetycznych i Usługowych w Łaziskach.
To było naturalne działanie, bo widzieliśmy, że brakuje nam fachowców. Z własnego doświadczenia - sam przepracowałem 13 lat na dole - wiem, co to znaczy dobrze przygotowany pracownik. Żeby być górnikiem, potrzebne jest zarówno przygotowanie teoretyczne, jak i doświadczenie. Liczymy na to, że absolwenci tej szkoły będą wzmacniali naszą załogę. Ważne jest także to, że są to ludzie właśnie z tego regionu, gdzie działa kopalnia, którzy niejednokrotnie mają w rodzinie bogate tradycje w zawodzie górnika.
Działalność górnicza niesie ze sobą konsekwencje w postaci szkód, które ujawniają się na powierzchni. Jak wygląda to w przypadku kopalni Bolesław Śmiały?
Dzięki dobrej współpracy z samorządami nie mamy z tym problemu. Poza tym w większości przypadków ludzie rozumieją sytuację. Przeważnie są to nasi obecni lub byli pracownicy, który wiedzą, że z istnieniem kopalni wiążą się pewne konsekwencje. Oczywiście nie uchylamy się od odpowiedzialności i na bieżąco usuwamy wszystkie szkody. Warto zaznaczyć, że nasz obszar wydobywczy to ponad 74 kilometry kwadratowe, a fedrujemy na 29 kilometrach kwadratowych i odpowiadamy za cały ten rejon, nie tylko za fragment, pod którym faktycznie prowadzimy eksploatację górniczą.
W 10-letniej historii Kompanii Węglowej tradycją stały się już zawody narciarskie o Puchar Prezesa, odbywające się na stoku w Cieńkowie. Dwa lata temu zwyciężyli w nich narciarze z Bolesława Śmiałego, w ubiegłym roku było już nieco gorzej. Szykujecie się już do rywalizacji na stoku z innymi kopalniami?
Organizujemy trzydniowe wyjazdy narciarskie dla naszych pracowników, które cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Liczymy, że przy kolejnych zmaganiach o Puchar Prezesa nasi młodzi pracownicy pomogą nam znowu wrócić na podium.
Czytaj więcej na specjalnej jubileuszowej podstronie w portalu górniczym nettg.pl.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.