O tym, że budowa elektrowni opalanej węglem na terenie dawnej kopalni Czeczott to dobry interes, wiedział już w 2007 r. niemiecki koncern RWE. Zlokalizowany w Woli blok energetyczny o mocy 800 MW miał rozpocząć pracę w 2015 r.
Decyzja Niemców o wycofaniu się z tej inwestycji nie była podyktowana brakiem opłacalności tego projektu, lecz zwycięstwem politycznej koncepcji lansowanej przez zwolenników pakietu energetyczno-klimatycznego.
Zgoła inne podejście do tej kwestii prezentuje obecny zarząd Kompanii Węglowej. Dla prezes Joanny Strzelec-Łobodzińskiej wybudowanie tej elektrowni jest wkładem sektora węglowego w gospodarkę niskoemisyjną, bo przypomnijmy - sprawność bloku opalanego węglem kamiennym wyniesie minimum 45 proc.
Choć szacuje się, że zużycie węgla przez elektrownię wyniesie ok. 3 mln t rocznie, jej budowa to nie tylko sposób na zagospodarowanie wydobywanego surowca. To także metoda na sprzedaż produktu wysoko przetworzonego, a więc na uzyskanie wyższych przychodów. Rozwojowe plany Kompanii na rok przed rozpoczęciem przez spółkę procesu IPO mają także wymiar budowy drugiego, obok wydobycia, filaru, na którym w niedalekiej przyszłości opierać się będzie działalność spółki.
Tą samą drogą przed swoim giełdowym debiutem poszła Jastrzębska Spółka Węglowa, tworząc grupę węglowo-koksową. Jak widać, z powodzeniem.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.