Kopalnia Bielszowice błyskawicznie przezwyciężyła następstwa pożaru z końca lutego.
Do końca marca - o ile nie pojawią się jakieś nieprzewidywalne komplikacje i nie zawiedzie górnicze szczęście - kopalnia Bielszowice zniweluje straty w wydobyciu, spowodowane pożarem odstawczego pomostu, transportującego urobek z szybu V do stacji przesypowej. Zapewne nie obejdzie się bez sobotnich dniówek. Przed Barbórką - to realnie prognozowany termin - w miejscu pogorzeliska ma natomiast stanąć odbudowany już pomost.
Dyrektor kopalni Bielszowice Piotr Wałach woli nie przywoływać widoku, który zastał w nocy z 18 na 19 lutego, tuż po przyjeździe na miejsce. Okoliczności wymuszały szybkie reakcje. Taką udaną operacją tuż po północy było zamknięcie klap do szybu wdechowego V. Chodziło o to, aby nie doszło do zassania dymów pożarowych do podziemnych wyrobisk. Sprzymierzeńcem był wiatr, zwiewający je na północ od szybu. Ale i tak sztab akcji zdecydował o ciągłej kontroli schodzącego szybem powietrza. Załoga - na sobotniej zmianie na dole było niewielu, bo około 250 pracowników - została ostrzeżona o sytuacji i była bezpieczna.
W natłoku problemów
Już nazajutrz w kopalni zebrał się sztab kryzysowy, aby rozważyć wszelkie konieczne działania, wiodące do jak najszybszej normalizacji sytuacji i przywrócenia rozmiarów produkcji sprzed katastrofy. Obok kierownictwa Bielszowic na miejscu byli prezes Kompanii Węglowej Joanna Strzelec-Łobodzińska, wiceprezes Marek Uszko oraz dyrektorzy sąsiednich kopalń spółki. Na spotkaniu uzgodniono m.in. scenariusz alokacji kilkuset pracowników do Halemby, Pokoju i Knurowa. Tę konieczność dyrektor Piotr Wałach, zmiana po zmianie, tłumaczył w poniedziałek brygadom przenoszonych oddziałów, obiecując, że "zesłanie" nie potrwa dłużej niż miesiąc. Jednocześnie rozważano koncepcje rozwiązań tymczasowego sposobu odbioru urobku z szybu V. Z możliwych wariantów wybrano najszybszy w realizacji, czyli transportem samochodowym.
Zniszczonym pomostem od wydobywczej "piątki", poprzez stację przesypową, do zakładu przeróbczego transportowany był węgiel z obu poziomów Bielszowic, tj. z 840 i 1000. Urobek z dwóch ścian z tego pierwszego, dających około 5-6 tys. t węgla na dobę, czyli mniej więcej trzy piąte całości wydobycia kopalni, mógł być na granicy wydajności ciągniony szybem wydobywczym II. Był akurat po poremontowym rozruchu jednej z jego kieszeni skipowych, natomiast nie przystąpiono jeszcze do zamierzonego remontu drugiej. Wyłączenie w następstwie pożaru pomostu szybu V - wobec niemożliwości przerzucenia odstawy z 1000 na 840 - paraliżowało więc głównie wydobycie z dwóch ścian na głębszym z poziomów, z dobową produkcją w granicach 3-4 tys. t. Cała uwaga została zatem skoncentrowana na odbudowie odbioru węgla "piątką" z poziomu 1000.
"Rodzinne" wsparcie
- Od poniedziałku nasze działania biegły dwutorowo. Do kopalni przyjechali specjaliści z Haldexu, służąc nam radą, jak najsprawniej odbudować transport z "piątki". Nie były to jedynie dobre rady. Należąca do Kompanii Węglowej wyspecjalizowana spółka w niesłychanym tempie, czyli w trzy dni - niwelując skarpę, utwardzając podłoże i kładąc betonowe płyty - wykonała około 200 metrów drogi dojazdowej między szybem V a zbiornikiem węgla surowego. Zarazem na drugim biegunie rozesłaliśmy zapytania o możliwości jak najszybszego wykonania projektu oraz konstrukcji stanowiska załadunku ciężarówek obok szybu. Projekt wziął na siebie kopeksowski Pemug, wykonanie firma Budoservice. Także ci kontrahenci zareagowali błyskawicznie. Konstrukcja była gotowa już 5 marca i po trzech dniach na odbiory i docieranie urządzeń między nią a "kieszenią" rozładunkową regularnie zaczęły kursować dwudziestotonowe ciężarówki. W ciągu doby na taśmę pod zbiornikiem węgla surowego sypią 4-4,5 tysiąca ton urobku, skąd bezpośrednio już trafia do zakładu przeróbczego - kreśli przywracający odstawczą linię życia bieg rzeczy dyrektor Piotr Wałach.
Odrabianie strat
Dyrektor Bielszowic jest pełen uznania nie tylko dla partnerów z zewnątrz. Chwali również pracowników kopalni z różnych szczebli. Szczególnie akcentuje zaangażowanie kilkunastoosobowej ekipy Ryszarda Lewandowskiego, kierownika Oddziału Mechanicznych Urządzeń Dołowych, również zaangażowanej w zabudowę punktu załadowczego i odbiorczego zastępczej odstawy.
Od poniedziałku, 12 marca, załoga kopalni w komplecie pracuje już w swoich oddziałach. Zastępcza odstawa z "piątki" przywróciła również normalny bieg wydobycia z obu poziomów. Licząc od poniedziałku, w stosunku do planu techniczno-ekonomicznego do odrobienia pozostało 28 400 t.
- Jeżeli nie zdarzą się jakieś nieprzewidywalne komplikacje i dopisze nam górnicze szczęście oraz pomożemy sobie sobotnim wydobyciem, to do końca marca postaramy się zniwelować ten minus - liczy dyrektor Piotr Wałach.
Pełna normalność ma zostać przywrócona wraz z odbudową pomostu odstawczego. Odtworzeniowy projekt i kosztorys także mają być gotowe jeszcze przed końcem marca. Wstępne rozeznanie wśród potencjalnych wykonawców pozwala liczyć, że po rozstrzygnięciu przetargowych procedur pomost mógłby zostać wzniesiony w 3-4 miesiące od zawarcia umowy z wykonawcą. Realnie oceniając, dyrektor spodziewa się, że stanie przed tegoroczną Barbórką.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.