9 marca, minister środowiska Marcin Korolec, podczas spotkania ministrów środowiska UE, zawetuje podwyższenie limitów redukcji CO2. Co to Polsce da i czy nie za późno na taki sprzeciw?
Swój pogląd na sprawę wyraża dr Jan Rzymełka, b. poseł; ekolog i geolog:
- Podczas tego spotkania minister środowiska zaprezentuje stanowisko, jakie rząd Donalda Tuska przedstawiał już, gdy Polska obejmowała w Unii Europejskiej prezydencję. Polskie weto to konieczność, by w niedalekiej przyszłości w Unii rozporządzeniem nie zarządzono redukcji 3x30 procent.
Szkoda, że nie udało się nam przekonać Danii.
Dlaczego? Nie tylko dlatego, że Dania przejęła po nas prezydencję. Również z tego powodu, że jest ona znaczącym producentem turbin wiatrowych i kolejna redukcja emisji dwutlenku węgla leży w interesie tego państwa.
Zresztą w polityce klimatycznej Unii Europejskiej widać konflikt interesów. Tzw. stara Unia, której energetyka nie jest oparta na węglu, chce sprzedawać prawo do emisji dwutlenku węgla tzw. nowej części Unii, która energię elektryczną produkuje przede wszystkim z węgla.
Polskie weto, to także przypomnienie tego, iż najwięksi emitenci dwutlenku węgla - Chiny, USA, Indie i Brazylia - nie przejmują się polityką redukcji i nie zamierzają się poddawać jej rygorom. Kto jest, kto będzie beneficjentem tej restrykcyjnej polityki w sytuacji, gdy objęta jest nią tylko europejska część, wcale nie największa, emisji dwutlenku węgla? Wychodzi na to, tak wynika z całej tej gry klimatycznej, że nie będą to państwa Unii Europejskiej...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.