Ludwik Holesz, górnik malarz, artysta amator, twórca bajkowo kolorowych wizji z przeszłości naszej planety. Żył i tworzył w swej rodzinnej wiosce - Świerklanach koło Rybnika. 13. lutego minęła 13. rocznica jego śmierci.
Pierwszą wystawę jego obrazów otwarto w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej w roku 1968. Dziś trudno pojąć, dlaczego ekspozycja wywołała taki szok, ale trwał on przez wiele lat, na stałym poziomie zdumienia i zachwytu. Po kilku latach zmalał, ale osoba autora kolorowych wizji, który był typowym dwuzawodowcem z czasów PRL, czyli górnikiem rolnikiem i godził prozę życia z tworzeniem obrazów pełnych dziwnych stworów i buchających kolorami, budziła nieustanną ciekawość i podziw. W tamtych, raczej szarych czasach kolorowy świat obrazów Ludwika Holesza był marzeniem i tęsknotą za pięknem, którego brakowało w rzeczywistości.
Wiejski chłopiec, później górnik - gdy, zbudowano w pobliskich wioskach wielkie kopalnie - podejmuje pracę w Moszczenicy jako cieśla i tam w mrokach górniczych wyrobisk znajduje inspirację do swoich kolorowych opowieści z przeszłości ziemi... To prawdziwy paradoks, że właśnie zderzenie tak różnych rzeczywistości, jakimi są świat na powierzchni i świat podziemia kopalni, obudziło w nim artystę.
Impuls z głębin przeszłości
Kopalnia pozwoliła mu zobaczyć świat podziemia, w którym człowiek zawsze będzie intruzem zakłócającym porządek natury, a emocje i refleksje, które go tam dopadły utrwalił na swoich obrazach. Wszystko zaczęło się od małych odłamków skał z zachowanymi odciskami liści i stworzeń "zatrzymanych w kamieniu". Znajdował je w różnych wyrobiskach i - może w odruchu obrony przed klaustrofobiczną rzeczywistością kopalnianych wyrobisk - ożywiał swą wyobraźnią świat, który istniał w tym miejscu przed milionami lat.
Według rodzinnych wspomnień, pierwsze szkice skamielin rysował na szarym papierze worków po cemencie. Później dzięki swej wyobraźni przekształcał je najpierw w czarno-białe, a potem w pulsujące kolorami opowieści o kolejach życia na naszym najlepszym ze światów. Gdy przed laty zapytałam Ludwika Holesza, co opowiada na swoich obrazach, usłyszałam dość zaskakującą odpowiedź, której dokładnie już nie przytoczę, bo był to mały wykład filozoficzny.
Gdy węgiel był zielony
Istotą jego malarstwa były fazy transformacji życia z jednej formy do następnej, poprzez śmierć, dającą byt innym jego postaciom. Kamienne odciski to ostatni ślad po prehistorycznym świecie bujnej zieleni i przedziwnych stworzeń, które w niej i dzięki niej żyły. Pokazywał przykłady tych procesów, które w artystycznym skrócie utrwalał na swoich obrazach.
"A teraz my żyjemy dzięki nim, są węglem, dają nam ciepło i pracę. Znów zamieniają się w życie - nasze życie. Dlatego maluję opowieści o życiu, które było tutaj przed nami, opowieści z czasów, gdy węgiel był zielony..."
Obrazy Ludwika Holesza niezmiennie poruszają naszą wyobraźnię, bo powstały w wyobraźni człowieka szukającego samodzielnie odpowiedzi na odwieczne ludzkie pytania, skąd przyszliśmy i co tutaj robimy.
Jego obrazy są właściwie łamigłówkami, pytaniem i odpowiedzią zarazem, której trzeba szukać samemu, a tajemnicą artysty jest to, że za każdym razem ta odpowiedź może być inna.
Rodzinna galeria w rodzinnym domu
Ludwik Holesz doczekał się uznania jeszcze za życia, ale mimo sławy pozostał sobą, czyli skromnym człowiekiem o wyjątkowej wyobraźni i talencie, mieszkańcem Świerklan, ojcem licznej rodziny.
Namalował około 2,5 tys. obrazów, z czego wiele znajduje się w muzeach i galeriach niemal na całym świecie, a także w prywatnych zbiorach takich osobistości jak królowa Elżbieta II i książę Walii oraz kanclerze Niemiec - Helmut Shmidt i Helmut Khol; swoje prace pokazał na ponad 70 wystawach, otrzymywał nagrody i wiele innych dowodów uznania. Dostał je także od swojego środowiska zawodowego (co było i jest raczej rzadkością), a jednym z nich była pomoc kopalni KWK ZMP (później KWK Żory) w urządzeniu galerii w rodzinnym domu artysty.
Kopalnia już nie istnieje, a otwarta w 1985 roku galeria stała się Galerią Rodziny Holeszów, w której można obejrzeć -oprócz prac Ludwika - haftowane obrazy jego żony Agnieszki (która zmarła w ubiegłym roku) oraz niezwykłe - jak przystało na potomstwo "genetycznie obciążone talentami" - obrazy córki Weroniki Holesz-Kurzydym i wnuka Karola.
Niestety, obecnie galeria "na Kucharzówce" pozostaje prywatnym wkładem rodziny Holeszów w dorobek kulturalny gminy Świerklany, gdyż ani gmina, ani górnictwo nie kwapią się do mecenatu w jakiejkolwiek postaci.
Nie zmienia to w niczym serdeczności, z którą córka Weronika wita wszystkich gości, którzy tu zaglądają. Do księgi gości wpisali się między innymi Agnieszka Osiecka, Szymon Kobyliński i Barbara Sadowska oraz sporo gości zagranicznych, nawet z tak odległych krajów jak Kuba.
Życie w internecie
Galerię można jednak odwiedzać, siedząc we własnym domu - oczywiście przez internet. Zapraszam więc na niecodzienne przeżycia na stronie www.galeriarodzholesz.cba.pl, by odlecieć w inne światy niż proponowane nam nachalnie przez wszystkie media.
Każda z pokazanych tam autorskich ścieżek rozpoznania świata prowadzi ku sprawom najważniejszym dla człowieka: Ludwik Holesz przedstawia nam prehistoryczną przeszłość, jego żona Agnieszka przypomina obrazy życia codziennego jej pokolenia, które dla współczesnych jest już przeszłością, córka Weronika odleciała w kosmos, który jest przeszłością i przyszłością człowieka, a Karol - jak wnukom przystało - na razie zmiksował wszystko i pewnie za jakiś czas wybierze swoją własną "ścieżkę dojścia" do prawdy o nas samych i naszym świecie. Wprawdzie obecnie studiuje w Politechnice Śląskiej, ale któregoś dnia geny na pewno upomną się o swoje...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.