12 grudnia o godz. 17 cena energii elektrycznej w Niemczech i Danii osiągnęła oszałamiające 936 €/MWh. Nawet w szczycie kryzysu energetycznego w 2022 roku ceny dnia następnego nie były tak drastyczne. - Skąd takie rekordy? - pyta Janusz Piechociński, b. minister gospodarki na portalu X.
- To efekt Dunkelflaute – okresu, w którym produkcja energii ze źródeł odnawialnych, takich jak wiatr i słońce, spada niemal do zera. W przypadku Niemiec, które w ostatnich latach zrezygnowały z energetyki jądrowej, a jednocześnie zwiększyły zależność od niestabilnych źródeł OZE, konsekwencje są szczególnie dotkliwe - pisze Piechociński.
Podkreśla, że podczas gdy Francja, Polska czy kraje nordyckie są w stanie utrzymać stabilne ceny dzięki miksowi energetycznemu opartemu na atomie, węglu i wodzie, Niemcy stają się zakładnikami swojej „zielonej transformacji” jak i polityki Zielonej głupoty .
- Narracja o neutralności klimatycznej w zderzeniu z rzeczywistością pokazuje, że brak zrównoważonego podejścia do polityki energetycznej przynosi katastrofalne skutki – dla gospodarki, obywateli i całego przemysłu - pisze b. minister.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Dobrze tak im;) jeszcze więcej zielonej energii i inżynierów z Afryki :) a i u nas nie brakuje tych od zielonego wału odklejencow...
Okresy bez wiatru i słońca trwają od 3-5 tygodni. Z tego wynika, że wymarzony przez zielonych zapas magazynowy energii elektrycznej powinien wynosić 30 dni, czyli dokładnie tyle, ile wynosi obowiązkowy zapas magazynowy na węglu. Magazyny 3-godzinne nie wystarczą na objechanie najkrótszej nocy trwającej 8 godzin. Uzupełniająco dodam, że cała pojemność magazynowa el szczytowych i baterii w Polsce wynosi obecnie 18 min dla zapotrzebowania 22 GW. Do 30 dni nieco daleko. Magazynowania dla OZE nie ma i nie będzie, a bez magazynowania ten koncept nie ma sensu.