Z kryzysem na rynku węgla musi sobie radzić również najnowocześniejsza polska kopalnia, czyli Bogdanka. Elastyczne reagowanie na szybko zmieniającą się sytuację rynkową, jest szczególnie trudne w przypadku górnictwa węglowego, gdzie inwestycje trwają dwa, a nawet trzy lata. - Musimy dziś umiejętnie zarządzać przyszłością naszego zakładu i planować działalność w tak elastyczny sposób, żeby móc reagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację rynkową – mówi Sławomir Krenczyk, wiceprezes LW Bogdanka ds. rozwoju.
Na dół zjeżdżamy szybem S1.2 na poziom 960 w polu Bogdanka. Naszymi przewodnikami są członkowie zarządu Lubelskiego Węgla Bogdanka: wiceprezes ds. produkcji Bartosz Rożnawski oraz wiceprezes ds. rozwoju Sławomir Krenczyk, a celem jeden z drążonych przodków.
Jest tak, jak w śląskich kopalniach – przed zjazdem pobieramy marki (które są dla gości, bo górnicy odbijają dyskietki), zjeżdżamy w szoli, wszyscy na dole witają się uściskiem ręki i tradycyjnym „Szczęść Boże”, a kilofek sztygarski, który ma wiceprezes Rożnawski też jest nazywany kryką.
Są też różnice. Chodnik, którym się poruszamy nie prowadzi raz w górę, raz w dół – jak to zwykle jest na górnośląskich grubach – droga jest przez cały czas płaska. Wszystko też jest nowsze, bardziej uporządkowane i wydaje się czystsze.
- Wyróżnia nas na pewno geologia. Można powiedzieć, że matka natura była dla nas łaskawa. Też mamy zagrożenia pyłowe, wodne, ale nie mamy zagrożenia tąpaniami, a zagrożenie metanowe jest I kategorii. Natomiast przewagą jest tektonika – nie mamy uskoków, które determinują krótsze wybiegi ścian. Dzięki temu nasza rekordowa ściana miała rekordowy 7 km wybieg, co praktycznie jest niespotykane w górnictwie – wylicza wiceprezes Rożnawski.
Od podszybia do pokonania mamy ok. 2,4 km. Droga zajmuje ponad 40 minut – połowę tego czasu poruszamy się piechotą, a połowę kolejką podwieszaną. Jesteśmy prawie 1000 metrów pod ziemią, więc temperatura pierwotna górotworu przekracza 30 st. C, ale dzięki klimatyzacji musimy sobie radzić ze spacerem temperaturze tylko 24 stopni. To i tak wystarczy, żeby solidnie się spocić.
Drążone od prawie roku wyrobisko (przekop OS-2) robi wrażenie: ma ponad 4,5 m wysokości i ponad 6 m szerokości, a stalowe ringi obudowy są rozstawione dosyć gęsto, bo co pół metra. Jak wyjaśniają górnicy będzie to wyrobisko funkcjonalne, które ma służyć latami – tędy pójdzie odstawa urobku ze ściany, media oraz zużyte powietrze – stąd taki przekrój oraz gęsto rozstawiana obudowa.
Obecnie wyrobisko jest drążone w skale, więc postęp nie jest bardzo duży i wynosi około 130-150 m na miesiąc, a urobek to tylko odpad, który zawiera niewielkie ilości węgla, więc wszystko trafia na hałdę.
- Do wydrążenia zostało nam jeszcze około 7 km tego przekopu, aż dotrzemy do miejsca, gdzie zostanie uruchomiona jedna ze ścian w polu Ostrów. Tędy będzie szedł wydobywany tam węgiel. Wszystko będzie gotowe dopiero za trzy lata. Strzelamy bardzo rzadko i w ostateczności, kombajn jest najtańszym i najszybszym sposobem drążenia – wylicza Marcin Młynarczyk, sztygar oddziału GRP-1. Jak dodaje, aby praca była jak najbardziej efektywna kolejna zmiana wyrusza w drogę na przodek już wcześniej, aby praca była prowadzona na zakładkę.
Budowa przekopu, w którym jesteśmy, to jedna z inwestycji związanych z realizacją robót korytarzowych. To m.in. dzięki nim kopalnia może odbudować fronty wydobywcze i kontynuować produkcję. Sęk w tym, że aby zacząć fedrować węgiel, takie inwestycje trzeba zaplanować i rozpocząć dwa, a nawet trzy lata wcześniej. W dzisiejszych czasach to coraz trudniejsze biorąc pod uwagę gwałtowne kurczenie się energetyki węglowej oraz destabilizację krajowego rynku przez niekontrolowany import węgla w poprzednich latach. To również widać w produkcji lubelskiej kopalni – podczas gdy w poprzednich latach - z pewnymi wyjątkami - zakład produkował zwykle każdego roku ponad 9 mln ton węgla, to w minionym roku przymusowo ograniczył ten wolumen do 7 mln ton, w związku z mniejszym zapotrzebowaniem energetyki. W tym roku kopalnia ma wyprodukować ok. 7-8 mln ton.
- Musimy dziś umiejętnie zarządzać przyszłością naszego zakładu i planować działalność w tak elastyczny sposób, żeby móc reagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację rynkową. W pierwszej kolejności dbamy o kontraktowanie naszej produkcji, a w następnie dostosowujemy do tego naszego produkcję – wskazuje wiceprezes ds. rozwoju Sławomir Krenczyk.
Jak argumentują przedstawiciele LW Bogdanka, sposobem na uelastycznienie wielkości produkcji jest rezygnacja z realizowanych przez firmy zewnętrzne prac weekendowych, które przekładają się na wydobycie 1,5 mln ton węgla w skali roku. Przyznają wprost, że przyszłość zakładu w dużym stopniu stała się niepewna, choć pod względem ekonomicznym zakład się broni. Wydajność dołowa w Bogdance jest ponad dwukrotnie wyższa niż średnia w branży górnictwa węgla kamiennego w Polsce.
- Dla nas najważniejsza jest notoryczna praca na kosztach, tak aby być konkurencyjnym. I tak jest – przez cały czas jesteśmy w stanie konkurować z cenami węgla w portach ARA – zaznacza wiceprezes Rożnawski.
- Jesteśmy najbardziej efektywną polską kopalnią. Wszystkie argumenty ekonomiczne przemawiają za taką sytuacją, w której to nasza kopalnia będzie tą kopalnią, która w ostatniej kolejności powinna być brana pod uwagę w momencie jakiś radykalnych decyzji – dodaje wiceprezes Krenczyk.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
E na Janinie mają sciane 2.4km szeroka 300 metrow I wysokie na 4. Kolejne mają być dłuższe.