- Chcąc zwiększyć wydobycie potrzebujemy po pierwsze pieniędzy, a po drugie partnerów wśród wykonawców. Tymczasem rynek na usługi górnicze się wyczerpał - uważa Artur Trzeciakowski, wiceprezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
- Restrukturyzacja polskiego górnictwa pod kątem ograniczenia mocy produkcyjnych zakończyła się w połowie pierwszej dekady XXI wieku. Nakłady inwestycyjne w stosunku do wartości przychodów KHW w 1997 roku wynosiły 6 procent i 11 procent w 2006 roku. W 2007 roku Holding zorientował się, że zapotrzebowanie na węgiel przewyższa ilości jakie spółka może dostarczyć na rynek. W związku z tym zwiększyliśmy poziom inwestycji do 15 procent, a w następnych dwóch latach do 23 procent. Bardzo wysokie nakłady inwestycyjne bez finansowania zewnętrznego doprowadziły do powstania dziury finansowej. W tym roku relacja nakładów inwestycyjnych w stosunku do wartości przychodów spółki wyniesie około 16 procent.
- Korzystanie cały czas z zasobów, które były udostępnione powodowało zmniejszenie wydobycia. KHW doszedł do takiego momentu, że musi zacząć udostępniać nowe zasoby. Nie mamy kolejnych pól, których rozcięcie umożliwi dotarcie do kolejnych milionów ton węgla. Stąd projekty rozbudowy szybów Bronisław i Piotr, udostępnienie zupełnie nowych pól. Pojawiają się przy tym dwa problemy: skąd wziąć na to pieniądze i skąd wziąć wykonawców. Powyżej 50 procent naszych nakładów inwestycyjnych w ostatnich latach przeznaczonych było na roboty górnicze. W ciągu pierwszych 9 miesięcy 2011 roku jest odwrotnie, bo nie ma wykonawców. Każda ze spółek węglowych planuje roboty geologiczno-górnicze, ale rynek usług się wyczerpał. Wykonawcy, z powodu kryzysu w branży wydobywczej, ograniczyli swoje moce produkcyjne. Dzisiaj nadal nie wiedzą, czy tendencja wzrostowa w inwestycjach jest trwała i skąd mają brać pracowników - twierdzi wiceprezes.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.