Tak duża firma ma tysiące interesów. Nie wszystkie jej umowy i kontrakty są realizowane ku obopólnemu zadowoleniu zleceniodawcy i wykonawcy. Nic więc dziwnego, że wiele jej spraw, interesów i kontraktów ma swój finał w sądzie. Jedna z nich zwraca jednak szczególną uwagę. Oto przed wrocławskim sądem pracy toczy się sprawa znanego naukowca, który cały swój dorobek poświęcił tej firmie. Jest ona bardzo dziwna, pełna niejasności, a nawet tajemniczości. Relacjonując jej zawiłości i związane z nią kontrowersje nie sposób zadumać się nad tym, jak traktuje się tutaj zasłużonych ludzi dla KGHM. Wydawałoby się, że kto, jak kto, ale tej klasy uczony zasługuje na szacunek i uznanie. Tymczasem nic z tych rzeczy. Nasz naukowiec miał jak najlepsze oceny. Był klasycznym pracownikiem badawczym, którego pasją było coraz doskonalsze rozpoznanie złoża rud miedzi. Dziesiątki publikacji w prestiżowych czasopismach naukowych, wykłady i referaty na międzynarodowych konferencjach, doktorat i rozpoczęta habilitacja, wszystko to w konsekwencji okazało się nic nie warte.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Hey, stbule must be your middle name. Great post!
"Jeśli to prawda...", dysponuję kopią specjalistycznych orzeczeń lekarskich w tej sprawie. Nie ma wątpliwości. Pani Ani odpowiadam, że w KGHM i nie tylko, to normalka. Nie mogę się jednak zgodzić z wnioskiem Darka S. Kręcenie lodów w KGHM nikogo z niczego nie wyjaławia. Ci ludzie w chwili przyjścia do KGHM na wysokie stanowiska są już wystarczająco wyjałowieni. Dlatego właśnie zatrudniani są z klucza politycznego na kierowniczych stanowiskach. Powiem od siebie tylko tyle, że kiedy żegnałem sie z tą firmą odchodząc na emeryturę na spotkaniu w kardach podziękowłem wszystkim tym swoim szefom, którzy nie okazali się być bandytami, dyktatorami i totalitarystami. Na koniec Pani Izie wyjaśniam, że te oficjalne i zapisane w dokumentach cele nie mają żadnego przełozenia na rzeczywistość. Tu działa dyktat koncepcji i pomysłow prezesa KGHM, kto ich nie akceptuje i się jemu nie podporządkuje musi się liczyć, ze znajdzie się z bramą zakładu. Tak niestety stało się i z naszym naukowcem, którego nie interesowały amerykańskie i kanadyjskie złoża rud miedzi, które prezes zamierza zakupić uciekając z kapitałem z własnego złoża. To lubińsko - głogowskie złoże jest juz spisane na straty. Zaniedbane, coraz bardziej niebezpieczne i coraz trudniejsze w eksploatacji. To wszystko prezes ma w wiadomym miejscu szykując sobie posadę za oceanem kosztem prawie osiemnastu tysięcy zatrudnionych tu ludzi. Stąd jego pgarda dla naukowców dbających o własne złoża i niepodzielających jego amerykańsko - kanadyjskich zachwytów.
Z tego, co wyczytałam w necie to m in. Einstein, Edison, a nawet sam Leonardo da Vinci byli dyslektykami. Z tego wynika, że to upośledzenie idzie w parze z tym czymś, co predysponuje by być odkrywcą. Mając to na uwadze, gdybym ja zarządzała KGHM to zrobiłabym wszystko by wspomagać tego badacza geologii, gdyż byłaby szansa, że swoimi pomysłami wzbogaciłby firmę. Nasuwa mi się pytanie: jaki cel przyświeca pracy w tym Centrum Badawczo-Rozwojowym KGHM CUPRUM?
Jeśli to prawda, że ów badacz geologii jest dyslektykiem, to oprócz złamania praw pracowniczych mamy tu do czynienia z kryminałem, gdyż zniszczono człowieka upośledzonego umysłowo!
Panie Adamie to ŚWIŃSTWO WOBEC NAUKOWCA potwierdza, co mówią o KGHM, że bezkarne kręcenie lodów przy miedziowym korycie wyjaławia z kompetencji i ludzkich odruchów.
jak w cywilizowanym kraju moŻna tolerowaĆ Świnie ŻywiĄce siĘ nie swoimi Śmieciami
Globalny recykling finansowo-polityczny. Australia szuka w rejonie KGHM. KGHM zniesmaczony swoimi ZZ i brakiem wiedzy o taniej produkcji u siebie a jak wskazuje ten proces pewnym zatajaniem zasobow LGOM, po eskapadach w DRK inwestuje w Kanadzie, Kanada inwestuje w Kongo, Zambii, Mongoli, Peru , Argentynie, Australii i wielu innych krajach. Kto na tym "recyklingu" zarabia? Ano doradcy,bankierzy i hosztaplerzy z gield. Nawet po tym gdzie kto inwestuje laik powie kto tu nie pasuje do "globalnego" biznesu i jest traktowany jak przedmiot do "wydmuchania". Nasz lider.
Panie tytusieW. Co to znaczy wyrzucić kilka miliardów dolarów w błoto? To znaczy, że wydano je bezproduktywnie okreslonym ludziom!! Tego rodzaju transakcje nalezą właśnie do najbardziej opłacalnych. Nic nie trzeba robić, a na konto wpływaja miliardy tolarów. To jest interes, nad interesami! Poprzednio wyrzucono w Kongo tylko te marne 100 milionów dolarów. Juz wtedy urzedujacy prezes stwierdził, ze operacja ta przyniosła kolosalne dochody. Owszem była to prawda, pewni ludzie podzielili sie tymi pieniędzmi i to były te kolosalene dochdy. Firma poniosła straty, na co ówczesny jej prezes powiedział, że są to straty niezauważalne!! To się nazywa umiejętnoscia zarabiania pieniędzy. Dlatego to "błoto" to taki eufemizm kasy trafiającej do odpowiedniej kieszeni.
Firma przynosi kolosalne zyski jak na nasz kraj. Nikt z Warszawy nie ruszy palcem w sprawie jakosci zarzadzania przez obecna ekipe zasobu LGOM. Bo kto niby ma wiedziec jesli ludzie z KGHM tego nie wiedza? Schetyna wie bo jest tutejszy? To tak jakby powiedziec, ze wiedzial poprzedni prezes ze swoja ekipa PiS-owska - pajacami jeszcze gorszymi niz obecni. To jest przeklenstwo KGHM (jak i reszty panstwowych firm), ze przyciaga najwieksze miernoty. Inwestycje zagraniczne to jedna wielka zciema, nic z tego nie wyjdzie bo prezesi i ich zaplecze nie maja zielonego pojecia o produkcji tanio miedzi ani o nowoczesnym zarzadzaniu firma gornicza. Oczywiscie zawsze mozna wyrzucic w bloto kilka miliardow dolarow jak sie ma takie zachcianki! Nie sadze jednak , ze Grad im na to pozwoli.
Słońce Peru rozmawia z wszystkimi na każdy temat. Nie chodzi jednak o rozmowy, a nawet o ich treść. Chodzi o czyny, a te mówią same za siebie. Tego czego nie chcą Kanadyjczycy i Amerykanie przejmuje za grube miliony KGHM. To zresztą całkiem odrębna sprawa o której pisałem juz w wielu innych tekstach na tych stronach. Co, kto z tego bedzie miał to pokaże najblizsza przyszłość. Jedno jest tylko pewne, że załoga KGHM, która wszystkie te dyrdymały przyjmuje z dobrodziejstwem inwentarza wyjdzie na tym, jak przysłowiowy Zabłocki na mydle.
Ewentualne rozmowy w gronie "warszawiaków" to mały pikuś. Ciekawi mnie, czy np. Słońce Peru rozmawiało coś na ten temat np. w Limie lub w Waszyngtonie, ewentualnie Ottawie?
Jeżeli nawet takie rozmowy się odbyły, to raczej w zaciszu warszawskich gabinetów. Nie sądzę, aby prezes KGHM tego rodzaju decyzje podejmował tylko na własny rachunek. Wiadomo tylko, że karty w KGHM rozdaje zawsze czołowy polityk koalicji rządzącej w legnicko - jeleniogórskim okręgu wyborczym. Poprzednio był nim wiceprezes PiS Adam Lipiński, a teraz jest nim marszałek Sejmu RP Grzegorz Schetyna. Tradycja głosi, że to oni mają każdorazowo ostateczny głos w sprawach KGHM.
Panie Adamie, KGHM ma zamiar wydać kilka miliardów nie w Polsce. Czy Pan Prezydent, lub Pan Premier, a może Pan Minister Spraw Zagranicznych odbyli stosowne rozmowy z "miejscowymi" decydentami. W przypadku gazu łupkowego potężne kraj /USA/ wysyła do "małej" Polski polityków z pierwszych stron gazet. Czy słyszał Pan o tego typu rozmowach w tym temacie?
Można zacząć o odpowiedzialności karnej tych, którzy z "kosza" w komputerze skopiowali określone materiały. Prawo autorskie i prawo cywilne pozwala nawet w Polsce ukarać tych "współpracowników"