W wielkich aglomeracjach, w których żyje już ponad połowa naszych rodaków, dostarcza się wodę, można powiedzieć, że za wszelką cenę.
Jak głosi reklama, Wrocław jest zaopatrywany w wodę pitną z sudeckich źródeł rzeki Oławy i Nysy Kłodzkiej. Tak naprawdę jednak to rzeczywiście rzeki te mają tam swoje źródła, lecz zanim dopłyną w swoich korytach do miasta stają się już ściekami. W stolicy Dolnego Śląska opracowano tak doskonałe metody chemicznego uzdatniania wody, że z każdego najbrudniejszego ścieku mogą stworzyć one wodę pitną.
Jej smak jednak jest taki sam, jak wszystkich sztucznych produktów żywnościowych. Czasami te doskonałe urządzenia chemiczne psują się i wtedy trzeba pić wszystko, co podają, z dobrodziejstwem inwentarza. Od dwóch wieków wrocławskie wodociągi rozbudowywane są w Dolinie Odry. Skutkiem tego w czasie powodzi w 1997 roku zostały one zatopione, a miasto na dwa tygodnie zostało pozbawione wszelkiej wody.
Wspominam te dramatyczne chwile, gdyż w Polsce problemy dostaw wody pitnej powszechnie są lekceważone, niedoceniane, a w najlepszym wypadku zapomniane.
W szerszej skali problemy z pogłębiającym się brakiem wody pitnej dostrzeżono dopiero pod koniec XX wieku. W 1992 roku Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych ustanowiło Światowy Dzień Wody (World Water Day) w celu zwrócenia uwagi na potrzeby jej szanowania i poszukiwania jako warunku utrzymania zdrowia ludzi na świecie.
Występowanie wody pitnej na naszej Ziemi ma zawsze charakter lokalny. Z tego powodu z jednej strony bardzo łatwo zanieczyścić źródło, a z drugiej można niemal wszędzie je znaleźć. Gdy było mniej ludzi na świecie - mniej było zanieczyszczeń przemysłowych, mniej ścieków, można było pić wodę bezpośrednio z rzek, cieków i strumyków. Teraz, jak pokazałem na wrocławskim przykładzie, jest to już niemożliwe.
W przeciwieństwie do mediów zajętych niemal wyłącznie politycznymi sporami, tegorocznym obchodom Dnia Wody (22 marca) Ministerstwo Środowiska nadało wysoką rangę. Dwaj jego wiceministrowie wystąpili z tej okazji z referatami przedstawiającymi naszą sytuację w wykorzystaniu dostępnych źródeł wody.
Główny Geolog Kraju: - Woda nie jest towarem
Główny Geolog Kraju dr Jacek Henryk Jezierski wygłosił z tej okazji wykład na Wydziale Geologii Uniwersytetu Warszawskiego. Nawiązał do tegorocznego hasła obchodów tego dnia: „Czysta woda dla zdrowego świata”. Powiedział on, że: „woda jest nie tylko towarem konsumpcyjnym, jak inne dobra, lecz w większym stopniu jest to dziedzictwo, które musi być chronione, bronione i traktowane podmiotowo”.
Przedstawił też polski bilans wodny. Rocznie zużywamy 10,75 miliardów metrów sześciennych wody. W tym wód podziemnych 1,4 mld m3 (13,4 proc.). Krajowa sieć wodociągowa pobiera 2,1 mld m sześc., z tego 1,4 mld m sześc. to wody podziemne (68 proc.). Około połowy wszystkich wód w naszych rzekach, ciekach i potokach pochodzi z zasilania podziemnego. Tylko ok. 20 proc. ujęć posiada wyznaczone strefy ochrony pośredniej. Część wód podziemnych zalicza się do wód leczniczych, których roczny pobór w naszym kraju wynosi ok. 7,4 mln m sześc. Roczny całkowity pobór wód podziemnych wynosi od 3,5 km sześc. do 4,8 km sześc. przy dostępnych zasobach 13,7 km sześc.
Wykorzystuje się tylko 26 – 35 proc. istniejącego potencjału. Państwowy Instytut Geologiczny wykonał mapy pierwszego poziomu wód podziemnych w skali 1: 50 000 pokrywając trzy czwarte obszaru całego kraju. Tylko 20 proc. ujęć wodociągowych posiada wyznaczone strefy ochrony. Dla 163 Głównych Zbiorników Wód Podziemnych (GZWP) stref ochronnych dotąd nie wyznaczono.
W tym samym czasie na konferencji w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej z wykładem wystąpił wiceminister Ministerstwa Środowiska – Bernard Błaszczyk.
Powiedział on, że „kilkanaście ostatnich lat pokazało, że woda jest podstawowym zasobem strategicznym dla gospodarki, oraz że bez świadomego i efektywnego gospodarowania nią nie sposób moderować wzrost gospodarczy i podnosić jakość życia ludzi. Pokazało także, iż jakość wody i stan infrastruktury oraz poziom zarządzania systemowego tym działem gospodarki, stanowią bodziec lub hamulec dla rozwoju a także, co nie mniej istotne – dla bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Uświadamiamy sobie to zwłaszcza dziś, gdy coraz bardziej, z rosnącym niepokojem, odkrywamy przewidywaną skalę i skutki zmian hydrologicznych wynikających z niestabilności klimatu".
Odnosząc się do sytuacji w Polsce zaznaczył, że „nasz kraj musi starać się usprawniać system zarządzania wodami, ponieważ wymaga tego racja stanu kraju, który posiadając niezbyt sprzyjające stosunki wodne, stawia sobie za zadanie wydatny skok cywilizacyjny. Jego elementem jest wzrost jakości życia obywateli. Ta z kolei związana jest bezpośrednio z ich zdrowotnością.”
Pierwsze poważne oznaki zbliżającego się kryzysu wodnego zauważalne są już gołym okiem. Jeszcze dwadzieścia lat temu w sklepie kupowało się napoje specjalne. Najtańsze były wody gazowane, jako napoje chłodzące. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że wkrótce trzeba będzie sprzedawać zwykłą wodę źródlaną w tej samej cenie. Dziś jest to już cały przemysł wód pitnych i źródlanych, który codziennie dostarcza do sklepów miliony litrów czystej wody, która na ogół znika ze sklepowych magazynów.
Sceptycy na to wszystko odpowiedzą, że są to być może uczone przepowiednie, które nie mają szans na spełnienie się. Wszak deszcze jeszcze padają obficie. Wody w kranach nie brakuje i jakoś nikt się tym nie martwi.
To wszystko prawda, tylko coraz więcej ludzi zapada na choroby cywilizacyjne szczególnie na tych obszarach, gdzie występują złej jakości wody pitne. Obfitość i jakość to dwie różne sprawy.
Owszem, nadal jest w przybliżeniu tyle samo wody, co zawsze, tylko już w średniowieczu zabraniano pić wodę z Odry, bo od czasu do czasu pływały w niej trupy. Teraz pływa w nich brudna zawiesina i solanka ze wszystkich polskich kopalń, na czele z potentatami miedziowymi.
Tę ciecz nawet trudno wykorzystać do celów przemysłowych, a co dopiero mówić o spożywczych. Inne rzeki w Polsce mniej lub więcej podobne są do Odry. Bicie na alarm w sprawie wody pitnej to dopiero początek przygotowań antykryzysowych dla wód pitnych.
Post scriptum:
Zdziwiło mnie, że w tak ważnej sprawie samo Ministerstwo Środowiska nie zamieściło cytowanych powyżej tekstów na swoich stronach internetowych. Dziękując panom ministrom za udostępnienie swoich wypowiedzi trzeba zauważyć, że bicie na alarm to też jak najszersze upowszechnienie własnych orędzi. W tej sprawie pożądana jest mobilizacja specjalistów, wydawców, mediów, ale też i biura prasowego wspomnianego ministerstwa. Sprawa wody pitnej wydaje się być zbyt poważna, aby potraktować ją tylko jako ciekawostkę i hobby wspomnianych dwóch wiceministrów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.