Dr Wiesław Smolicha, kierownik Przychodni Chorób Zawodowych w sosnowieckim Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego nie dostrzega dramatycznego wzrostu zachorowalności na pylicę, acz dodaje, że instytut weryfikuje jedynie przypadki, stwierdzane w wojewódzkich Ośrodkach Medycyny Pracy. Według niego przeciwdziałaniu schorzeniom zawodowym sprzyjałoby częstsze wykonywanie badań profilaktycznych. Uważa, że odsunięcie górnika od pracy w zapylonym środowisku już po stwierdzeniu objawów pylicy jest spóźnione.
Słaba świadomość zagrożenia
Dr Smolicha także zwraca uwagę na wciąż niewielką wśród pracowników świadomość skutków zagrożenia.
- Wielu górników myśli w kategoriach - "mnie to ominie". Stąd w kopalniach, obok minimalizacji zapylenia środkami technicznymi, większy nacisk powinno się kłaść na egzekwowanie przepisów bezpieczeństwa i stosowania sprzętu ochronnego - podkreśla. Przyznaje zarazem, że stosowane przez górników maski i półmaski sprawiają spory dyskomfort w pracy.
To spostrzeżenie podziela prof. Adam Lipowczan, przewodniczący Komisji ds. Opiniowania Przydatności do Stosowania w Górnictwie Odzieży i Sprzętu Ochronnego przy Związku Pracodawców Górnictwa Węgla Kamiennego.
- W przetargach na zakup sprzętu ochronnego wciąż dominuje sytuacja, że wybiera się ten tańszy ze szkodą dla jakości. Jest jednak pocieszające, że coraz częściej kopalnie zrywają z tą praktyką. Bodaj przed 2 laty górnicy zbuntowali się i wprost odmówili stosowania jednego z wzorów półmasek. Wymusili w ten sposób zakup środków o lepszych parametrach ochronnych i wygodniejszych w użyciu - przypomina prof. Lipowczan.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.