Prywatne górnictwo w Polsce trzeba finansować z własnej kieszeni. O bankowym kredycie można jedynie pomarzyć.
Którędy dotrzeć do nowej kopalni Siltech w Zabrzu? Za drogowskaz może posłużyć monumentalny szyb dawnej kopalni Pstrowski. Nie więcej jak sto metrów dalej ma właśnie swój początek upadowa prowadząca do podziemnych czeluści zakładu. Jej wlot znajduje się w niepozornej blaszanej hali, w sąsiedztwie osiedla Młodego Górnika.
W drzwiach wita mnie inż. Kazimierz Kasperek, kierownik działu robót górniczych. Chwilę później w towarzystwie inż. Romana Karabińskiego, odpowiedzialnego za prace w upadowej, zajmujemy miejsca w głębokich siedziskach spalinowej kolejki podwieszanej Ferrit i ruszamy przed siebie. Pokonanie prawie kilometrowego odcinka pochylni, prowadzącej do pokładów węgla na głębokości 260 m, zabiera około dziesięciu minut.
Mroczny korytarz, pełen pary, raz po raz rozjaśnia charakterystyczne, żółte światło lamp. Wówczas dostrzec można całą skomplikowaną infrastrukturę upadowej w postaci kabli elektrycznych, lutni doprowadzających powietrze do podziemi kopalni, rurociągów zapewniających odwadnianie wyrobiska i dostarczających wodę niezbędną do zraszania urobku oraz taśmociągu transportującego urobek na powierzchnię.
Największa inwestycja
Oddana właśnie do użytku upadowa "B" stanowi największą inwestycję w całej historii prywatnego polskiego górnictwa węgla kamiennego. Kosztowała 9 mln zł. Znacznie tańsza w wykonaniu, utrzymaniu i eksploatacji od szybu, połączyła powierzchnię zakładu z pobliskim polem Biskupice. W taki oto sposób zbudowano praktycznie zupełnie nową kopalnię.
- Jeszcze około 120 metrów dzieli nas od pokładu 510, położonego mniej więcej w poziomie 300 metrów pod ziemią. To będzie najgłębsze miejsce w kopalni. Stamtąd poprowadzimy wyrobiska wentylacyjne do szybu Mikołaj. Wówczas chodnikami popłynie naturalny strumień powietrza od upadowej do szybu - pokazuje plany Karabiński.
Nic innego jak tylko rosnące zapotrzebowanie na surowiec skłoniło właścicieli zabrzańskiej kopalni do podjęcia inwestycji.
- Zadanie stanowiło nasz priorytet. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne opóźnienia, końca dobiega bowiem wydobycie w macierzystym polu z uwagi na sczerpanie złoża przewidzianego do eksploatacji - wyjaśnia Jan Chojnacki, prezes zarządu spółki Siltech, do której należy kopalnia.
Przedsięwzięcie jest finansowane ze środków własnych, uzyskanych z działalności operacyjnej zakładu, ponieważ żaden bank w Polsce nie jest skory do kredytowania działalności górniczej. Udostępnienie pola Biskupice nie spowoduje znacznego zwiększenia produkcji. Planowane jest utrzymanie poziomu wydobycia wielkości około jednego tysiąca ton na dobę. Zdaniem Chojnackiego wystarczy to na 10 lat funkcjonowania zakładu, z perspektywą wydłużenia jego żywotności do 15 lat. Sprzyjać temu będzie brak zagrożeń metanowych i tąpaniami.
Przygotowywany jest ponadto przekop do rejonu zamkniętej przed laty bytomskiej kopalni Miechowice. Ma on prowadzić do peryferyjnego Szybu Południowego. Z archiwalnych planów wynika, że w tzw. filarze ochronnym szybu jest jeszcze węgiel, więc trzeba po niego iść.
Biznes z przyszłością
- To jest typowa eksploatacja resztkowa. Po zlikwidowanych kopalniach pozostają filary ochronne. Złoża nie można było wybrać, żeby chronić powierzchnię i szyby. Likwidacja szybów otworzyła drogę do dalszego fedrowania, ale z zachowaniem dużej ostrożności. Dlatego prowadzimy eksploatację z podsadzką hydrauliczną. Pustki wypełniane są piaskiem zmieszanym z wodą, pyłami dymnicowymi i innymi materiałami, mielonymi do odpowiednich granulatów - wyjaśnia inż. Roman Karabiński.
Jego zdaniem takie zakłady górnicze jak Siltech mają przyszłość i będą na Śląsku powstawać.
Warto więc przypomnieć, że przez ostatnie dziewięć lat, a więc od początku swego istnienia, pierwsza w Polsce prywatna kopalnia węgla kamiennego Siltech fedrowała złoża dawnej kopalni Pstrowski, przemianowanej pod koniec istnienia na Jadwigę. Koszty związane z ponownym uruchomieniem wydobycia wyniosły 2,5 mln zł i zdążyły się już zwrócić. W 2008 r. na rynek trafiło ok. 240 tys. t węgla z zabrzańskiego Siltechu. Rok później, przy dekoniunkturze spowodowanej kryzysem gospodarczym, wydobycie i sprzedaż surowca spadły o 20 proc., ale rok i tak zamknięto na plusie, podobnie jak ubiegły.
- W najgorszym dla górnictwa okresie kryzysu sprzed dwóch lat zdołaliśmy utrzymać rentowność kopalni dzięki racjonalnemu gospodarowaniu energią oraz lepszej organizacji pracy. Nie oszczędzaliśmy tylko na bezpieczeństwie. Musimy spełniać w tym względzie najsurowsze normy i to robimy - zapewnia Chojnacki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.