Minister energii Miłosz Motyka swoją relację z górniczymi związkami zawodowymi zaczął od zgrzytu. Chyba inaczej nie można nazwać zapowiedzi o aktualizacji umowy społecznej bez uprzedniej dyskusji z sygnatariuszami tego dokumentu.
Podpisana w 2021 roku przez ówczesny rząd i związki zawodowe umowa społeczna to dokument symboliczny dla branży górniczej, ponieważ określa tempo wygaszania wydobycia węgla w Polsce (zgodnie z planem kopalnie mają być stopniowo likwidowane, a proces ten ma zakończyć się do 2049 roku). Co ważne, w umowie uwzględniono również kwestie związane z zabezpieczeniem miejsc pracy dla górników oraz zapewnieniem odpowiednich inwestycji w regiony dotknięte transformacją.
Związkowcy z pewnością nie uważają jej za dokument idealny, ma wręcz ona dla nich gorzki wydźwięk, ponieważ de facto obwieszcza rychły koniec branży, która przez lata stanowiła o sile Górnego Śląska. Po trudnych i długich negocjacjach z rządem zyskali oni jednak spisaną na papierze obietnicę, że transformacja energetyczna będzie sprawiedliwa, że górnicy i ich rodziny nie zostaną pozostawieni sami sobie, a cały region otrzyma wsparcie.
Faktem jest, że sytuacja w branży przez ostatnie cztery lata uległa zmianie, a kondycja niektórych spółek górniczych się pogorszyła (np. Jastrzębskiej Spółki Węglowej, o której akurat w umowie społecznej nie ma mowy, choć nie brakuje głosów, że załoga JSW powinna zostać nią objęta). Z tej perspektywy zrozumiałe jest, że nowy minister może wyjść z pomysłami na nieco inne poukładanie niektórych spraw. Wątpliwości budzi jednak sposób obwieszczenia tych koncepcji.
Rację ma marszałek Wojciech Saługa, który w rozmowie z netTG.pl przyznał, że nawet najmądrzejsze inicjatywy, które nie są odpowiednio „przegadane”, mogą łatwo zburzyć spokój społeczny, który na Śląsku jest niezwykle potrzebny w obliczu przemian regionu. I to jest właśnie sedno sprawy. Kwestionowanie umowy społecznej bez uprzedniej dyskusji i przedstawienia sensownej alternatywy może budzić lęk. Jest to lęk uzasadniony, ponieważ dotyczy on przyszłych losów nie tylko samych górników, ale setek tysięcy osób, których życie jest zależne od sektora górniczego.
Mam głęboką nadzieję, że niefortunna wypowiedź nie zburzy szans na owocny dialog między ministrem Miłoszem Motyką a środowiskiem górniczym. Spór i różnica zdań są nieuniknione, ale każdej ze stron zależy przecież, żeby transformacja Śląska i innych regionów węglowych odbyła się bez niepotrzebnych napięć i niepokojów społecznych.
Uważam, że minister swój pomysł na sektor wydobywczy i jego transformację powinien przedstawić właśnie na Śląsku – przyjechać tu z transparentnym planem, wyjaśnić każdy jego punkt, wysłuchać obaw górników, mieszkańców oraz samorządowców i finalnie – być gotowym do kompromisów. Może przy okazji tej wizyty związkowcy zaproszą pana ministra na kopalnię, by na własne oczy zobaczył, ile to miejsce znaczy dla regionu?
Tomasz Czoik, zastępca redaktora naczelnego Trybuny Górniczej i netTG.pl
Rocznik 1989. Współautor książki „Kama. Historia Kamili Skolimowskiej”, nagrodzonej tytułem Sportowej Książki Roku 2021 w kategorii „polska sportowa książka roku czytelników”. Były dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Miłośnik sportu, a szczególnie piłki nożnej. Maratończyk. Z okien swojego bloku spogląda na szyby ruchu Bielszowice KWK Ruda.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Bardzo merytoryczny artykuł. Dopowiem od siebie, że jak już minister Motyka powie o swoich planach, na którejś kopalni, to Polakom powie, że cena prądu wróci do poziomu 101 PLN/MWh z 2001 roku. Pomarzyć zawsze można.
Może redaktorzy portalu porozmawiali by z górnikami,hutnikami a nie tylko związkowcami.