Leon XIV przywrócił, a dla wielu wskrzesił tradycję, której zaniechał papież Franciszek. Jak to robi i dlaczego? - odpowiedź na to pytanie jest nawet ważniejsza niż samo stwierdzenie faktu.
Wydaje się, że Leon XIV stara się być jak najdalej od ostentacji. Jest konsekwentny, ale posługuje się niuansami, które albo podążają jeden za drugim, albo wręcz wynikają jeden z drugiego. Słów i gestów papieża Leona XIV nie tłumaczy się, jak papieża Franciszka: tu i teraz. Chcąc wyjaśnić wypowiedzi i pewne posunięcia Leona XIV, trzeba posiadać wiedzę kulturowo-historyczną. Wtedy łatwiej pojąć owe niuanse.
Kiedy opublikowano zdjęcia papieża i materiały filmowe ze spotkania papieża z przedstawicielami Fundacji Kardynała Bartolucciego z okazji 500-lecia urodzin włoskiego kompozytora muzyki sakralnej Giovanniego Pierluigiego da Palestriny, nastąpiło wielkie poruszenie. Leon XIV otworzył kolejne wrota, i to w sensie dosłownym, i w przenośni. Przez 12 lat pontyfikatu towarzyszyły nam proste przekazy Franciszka, bez zbytnich zawiłości i bez wielu odniesień do Europy i jej chrześcijańskiej kultury. Franciszek nie przywiązywał wielkiego znaczenia do symboliki. Chociaż jego wystąpienia czasem wymagały dopowiedzeń i wyjaśnień, to z reguły były to wypowiedzi wprost. Leon XIV powrócił właśnie do symboliki i licznych cytatów świętych, ale nie tylko, bo i europejskich mędrców przedchrześcijańskich. Tak właśnie odebrano fakt, że wspomniane spotkanie z towarzyszącym mu koncertem odbyło się w imponującej Sali Regia w Pałacu Apostolskim, zwanej salą tronową. Widok małej proporcjonalnie postaci papieża siedzącego na tle imponującego wielkiego obrazu XVI- wiecznego malarza Giorgia Vasariego opowiadał całą historię.
Obraz ten bowiem ma szczególne znaczenie dla historii Kościoła i przede wszystkim papiestwa. Przedstawia ostatniego z papieży w „niewoli awiniońskiej" - papieża Grzegorza XI powracającego z Awinionu do Rzymu. To dzieło symboliczne dla obrazu papiestwa, niezależnie od tego, który papież aktualnie zasiada na Tronie Piotrowym. Wobec szerzącego się upadku autorytetu papieża i braku dyscypliny duchowieństwa Grzegorz postanowił przenieść stolicę papiestwa z powrotem do Watykanu. Nie przyszło mu to łatwo – musiał pokonać sprzeciw włoskich miast. Wyruszył na początku 1376 roku, a dotarł do Rzymu niemal równo rok później. Pomimo przeciwności, m.in. pustego skarbca, papież nie tylko dotarł do Rzymu, ale ostatecznie doprowadził do konferencji pokojowej w marcu 1378 r., która miała zakończyć walki pomiędzy Państwem Kościelnym a zbuntowanymi miastami.
Gest Leona XIV powrotu do Sali Regia, z dominującym w niej obrazem Vasariego należy uznać za daleki od przypadkowego. Nad Tybrem uznaje się go za wyraźne odniesienie do rzymskiej tożsamości Kościoła i jedności katolików, bo przypomina to, co wydawało się już utracone na zawsze - jedność Kościoła katolickiego. To powrót do najgłębszej tradycji Watykanu, nie ma w tym przypadku. Leon XIV daje sygnał: „wychodzę naprzeciw światu, który pragnie jedności". O jedności mówi, spotykając się z przywódcami państw i instytucji, jedność wreszcie przyświeca jego zawołaniu, wcześniej jako kardynała, teraz jako papieża. Jakby dawał sygnał, że podobnie jak u Grzegorza, nie wszystko jest jeszcze stracone w podzielonym Kościele. Chcąc to wyrazić, użył pięknej metafory.
Po skończonym koncercie, podczas którego chórzyści zaśpiewali utwór Palestriny, zażartował: „Po wysłuchaniu tych anielskich głosów, prawie lepiej byłoby nie mówić i zostawić nas z tym pięknym doświadczeniem". Nawiązywał tu do polifonii, czyli formy muzycznej, polegającej na jednoczesnym prowadzeniu co najmniej dwóch niezależnych linii melodycznych. Papież zwrócił uwagę, że kiedy słowa powierzone zostają wielu głosom, z których każdy powtarza je na swój własny i oryginalny sposób, przekaz łatwiej trafia do inteligencji wiernych. W muzyce polifonicznej, „dzięki umiejętnościom kompozytora całość jest harmonizowana – kompozytor bowiem rozwija i przeplata melodie, przestrzegając zasad kontrapunktu, czyniąc je echem siebie nawzajem, czasami nawet tworząc dysonanse, które następnie znajdują rozwiązanie w nowych akordach". Co to oznacza? Co oznaczają słowa papieża? To tak właśnie papież widzi jedność w różnorodności Kościoła. Nie chodzi o to, by wszyscy jego wierni i hierarchowie mówili jednym głosem, a o to, by dostrzec piękno w jego różnorodności głosów i aby umieć prowadzić Kościół nie mimo tego, a dzięki temu.
W Rzymie było głośno także o innym geście Leona XIV. Mawiano, że zapisze się głęboko w pamięci wiernych. Chodzi o uroczystość Bożego Ciała. Papież przewodniczył uroczystej mszy przed Bazyliką św. Jana na Lateranie, a potem - ku zaskoczeniu wiernych i zwykłych przechodniów, turystów - Leon XIV osobiście przeszedł całą trasę procesji przez centrum Rzymu, aż do Bazyliki Matki Bożej Większej, niosąc monstrancję. Dla rzymian znaczenie miało nie tyle to, że papież idzie w procesji, ale że w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie podąża w ślad za niesioną przez innego hierarchę monstrancją. To scena, której nigdy wcześniej nie widziano w historii nowożytnej. Pełna duchowości i znaczenia. Świadkowie twierdzą, że widząc papieża przechodzącego ulicami tuż obok nich z eucharystią, ludzie byli głęboko poruszeni. Przyłączali się do procesji. Gest Leona nie tylko rozpalił entuzjazm, ale u wielu odnowił poczucie przynależności do Kościoła. I Leon XIV z pewnością konsekwentnie wykonując te wszystkie drobne, ale pełne symboliki kroki, ma tego świadomość.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.