Rozmowa z Marcelim Ornatem, prezesem spółki Eko-Plus w Bytomiu, zarządzającej jedną z trzech prywatnych kopalni węgla kamiennego w Polsce
Górnik z powołania czy z przymusu?
Do górnictwa przekonał mnie ojciec, Mariusz Ornat, który do listopada ub.r. pełnił funkcję prezesa zarządu spółki Eko-Plus. Widział we mnie swego następcę na tym stanowisku, ale nie od razu to się stało. Najpierw ukończyłem Politechnikę Śląską, a następnie pracowałem w dziale mierniczym kopalni. To była doskonała okazja do tego, aby poznać zakład od podszewki. Znam każdy zakamarek w podziemnych wyrobiskach i orientuję się doskonale, w jakich warunkach geologiczno-górniczych fedrujemy węgiel.
Atmosfera wokół górnictwa nie jest najlepsza. Z banku kredytu nie otrzymacie.
To fakt, ale specjalnie się tym nie przejmujemy. Robimy swoje i mierzymy siły na zamiary. Szczerze mówiąc, to trochę obawiam się wzrostu kosztów pracy. Istnieje zatem realne zagrożenie, że rentowność spółki może ulec znacznemu pogorszeniu. Pracowników wynagradzamy przyzwoicie, ale płace są ściśle powiązane z efektywnością pracy i osiąganymi wynikami. Powie ktoś, że rozwiązanie jest proste, bo po co redukować koszty, skoro można podnieść ceny węgla. To zupełnie błędne myślenie w naszym przypadku, ponieważ gdybyśmy tak postąpili, stracilibyśmy odbiorców surowca. Ceny musimy dostosować do naszych polskich realiów, które dyktują duzi producenci węgla. W tej sytuacji pewnie wielu doradziłoby nam redukcje kadrowe. Ale to nie jest żadne rozwiązanie. Nie mamy w planach nikogo zwalniać. Załoga liczy ponad trzystu pracowników i na tym poziomie chcemy utrzymać zatrudnienie. Jest jeszcze trzecie wyjście, mianowicie ograniczyć inwestycje. I właśnie tak zamierzamy postąpić.
Za wami dobre lata.
Owszem, zwłaszcza lata 2021, 2022 i część 2023 można w tych kategoriach oceniać. Surowiec osiągał wówczas wysokie ceny i mieliśmy dobrą sprzedaż. Nie przejedliśmy tych środków, a przeciwnie, sporo inwestowaliśmy w sprzęt, ograniczając w ten sposób koszty wydobycia i w ogóle koszty naszej działalności. Zostały też przeprowadzone remonty maszyn, infrastruktury transportowej, a więc kolejek podwieszanych i torowych, przenośników. Wymieniliśmy torowiska, zakupiliśmy nowe lokomotywy. Dysponujemy więc dobrym zapleczem maszynowym i doświadczoną załogą. Czegóż trzeba więcej w tej działalności?
Może tańszej energii? Kopalnia to przecież zakład energochłonny.
Zaskoczę pana. To mit. Wynegocjowaliśmy z dostawcami energii elektrycznej korzystną umowę według giełdowych stawek Rynku Dnia Następnego. W ramach RDN dostępne są kontrakty godzinowe i blokowe, bazowe, szczytowe oraz poza szczytem. A zatem ceny energii w niczym nas nie ograniczają. 1 MWh kosztuje spółkę średnio od 500 do 1000 zł. Dodam, że sama energia stanowi 6 proc. kosztów naszej działalności. Zapyta pan z pewnością, jak nie prąd, to co sprawia nam problemy? Otóż, ceny stali. Wydobycie prowadzimy systemem przodkowym. Obudowy strzemieniowe, rozporowe, prostki, czyli elementy obudowy chodnikowej. To wszystko drożeje i generuje niemałe koszty w naszym budżecie. I byłoby jeszcze drożej, gdyby nie to, że płacimy za dostawy od ręki. Poza tym spore koszty generują badania i ekspertyzy wynikające z Prawa geologicznego i górniczego. Nie ponosimy na szczęście kosztów przeróbki eksploatowanego surowca, ponieważ w przewadze fedrujemy czysty węgiel. Atutem są z pewnością nasi stali odbiorcy usatysfakcjonowani parametrami odbieranego od nas węgla. I jeszcze jedna istotna sprawa. Jesteśmy producentem energii elektrycznej.
…czyli?
Zainwestowaliśmy w farmę fotowoltaiczną o mocy 2 MWp. Wyprodukowanej energii nie wykorzystujemy jednak do bieżącej działalności, tylko odsprzedajemy do sieci.
Wróćmy zatem do górnictwa. Jakie postępy osiąga załoga?
Liczba wydrążonych metrów wyrobisk jest ściśle związana z poziomem osiąganego wydobycia. W sprzyjających warunkach posuwamy się naprzód do 30 m na dobę. Fedrujemy dwoma kombajnami przodkowymi. Ogranicza nas niestety wydajność jedynego szybu zjazdowo-materiałowego Kopernik, który odziedziczyliśmy po kopalni Powstańców Śląskich. Poza tym ruch naszego zakładu górniczego determinują przepisy ochrony powierzchni, chodzi o filary ochronne i z tego też względu fedrujemy na podsadzkę. Złoże ma charakter resztkowy.
Jak przebiega wydobycie w takich warunkach?
Niełatwo. Złoże jest mocno nachylone, poprzecinane starymi wyrobiskami. Na szczęście nie musimy wykonywać robót w kamieniu, bo większość złoża udostępniona jest w węglu. Poza tym sam obszar górniczy jest stosunkowo niewielki. Głębokość prowadzonych robót mieści się w granicach od 400 do 650 m pod powierzchnią terenu. Jesteśmy obecni w pokładach 507, 509, 510. Surowiec tam zalegający charakteryzuje niska zawartość siarki i niska spiekalność.
Są perspektywy na przyszłość?
Owszem. Mamy na uwadze nowe rejony złóż, gdzie planujemy kontynuować eksploatację. Węgla wystarczy nam w zupełności, aby wypełnić koncesję obowiązującą do 2043 r.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.