Potrzebujemy funduszy na inwestycje dekarbonizujące produkcję - apelowały firmy energochłonne podczas konferencji Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu. Przekonywały, że dzięki wsparciu same będą mogły inwestować w projekty, które zapewnią im tanią zieloną energię, bez kosztów przesyłu i dystrybucji.
Podczas czwartkowej konferencji zorganizowanej przez Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu(FOEEiG) pt. “Regulacje unijne, a niskoemisyjna transformacja technologiczna przemysłu - warunki przeprowadzenia i zagrożenia“ przedstawiciele branż energochłonnych alarmowali, że zapowiedzi KE ograniczenia emisji CO2 nawet do 90 proc. w 2040 r., pakiet FIT for 55 oraz dyrektywa OZE, mogą doprowadzić do utraty konkurencyjności przez przemysł w UE, a w efekcie do jego likwidacji.
- Przemysł nie ma wątpliwości co to tego, że emisje należy redukować (...). Natomiast różnimy się w ocenie dróg, które do zeroemisyjnego celu mają prowadzić - stwierdził prezes FOEEiG Henryk Kaliś. - Mam nadzieję, że te regulacje, które są bardzo restrykcyjne i w naszej ocenie niesprawiedliwe uda się poprawić, tak by umożliwić konkurencyjność europejskiego i polskiego przemysłu w wymiarze globalnym - dodał.
Kaliś zwrócił uwagę, że “gigantyczne inwestycje“ przemysłu w dekarbonizację nie prowadzą do poprawy jego sytuacji i nie wpływają na obniżenie cen energii elektrycznej w UE. Przypomniał, że w 2008 r. europejska gospodarka byłą największa na świecie.
- O 60 proc. przegonili nas Amerykanie, Chińczycy. Przez 15 lat doprowadzono do tego, że europejski przemysł nie jest już najsilniejszy na świecie - zauważył. Teraz “musimy skorzystać z wiedzy naszych naukowców i posiadanych technologii“ - powiedział. Jego zdaniem założenie wykorzystania w miksie energetycznym 100 proc. OZE “należy zmienić na inne technologie niskoemisyjne“.
- Ale również na technologie emisyjne w takim zakresie, w jakim wymaga tego bezpieczeństwo energetyczne europejskich systemów elektroenergetycznych - zauważył prezes FOEEiG.
Wskazał też konieczność korekty zasady merit order obowiązującej na hurtowym rynku energii, według której pierwszeństwo w sprzedaży energii elektrycznej mają te elektrownie, które oferują najniższą cenę. W praktyce są to źródła OZE, które wyprzedzają elektrownie węglowe i gazowe, ponieważ ich koszty zmienne równe są zeru.
- W takim kształcie służy on rozwojowi OZE, a nie europejskich gospodarek - dodał Kaliś.
Według prezes FOEEiG z Funduszu Konkurencyjności, które powołać chce KE będą mogły korzystać “tylko zakłady, które powstaną by produkować na potrzeby instalacji fotowoltaicznych, wiatraków i magazynów energii“.
- Z tego funduszu przemysł nie dostanie nic - stwierdził Kaliś.
- Skierowaliśmy pismo do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen aby rozszerzyć finansowanie z tego Funduszu również na instalacje dekarbonizujące zakłady produkcyjne - poinformował. Wskazał, że dzisiaj ceny uprawnień do emisji CO2 są na poziomie 81,3 euro za tonę.
- W ciągu 15 lat będzie to ok. 290 euro za tonę. Jeśli do tego czasu nie przeprowadzimy dekarbonizacji będziemy mieli olbrzymi problem - ostrzegł. Przyznał, że przemysł nie ma środków by inwestować w nowe instalacje z przychodów z bieżącej działalności.
- Tego problemu nie dostrzega ani KE, ani polski rząd. Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu nie przewiduje środków na tego typu inwestycje - zauważył Kaliś.
Według dyrektora do spraw regulacji w Grupie Azoty Piotra Mikuska konieczna jest też rewizja celów pakietu FIT for 55 w taki sposób by do mementu przełomu, w którym cena energii elektrycznej w związku z postępującą dekarbonizacją spadnie, przemysł mógł korzystać “ze stabilnej, tanie i dostępnej zielonej energii“.
Przedstawiciele przemysłu zwrócili też uwagę, że najtrudniej osiągnąć dekarbonizację w przemysłach, w których emisje związane są z procesem produkcji (tzw. emisje procesowe). A na osiągnięcie tego celu zostało im 15 lat.
Grzegorz Krechowiecki ze Stowarzyszenia Producentów Cementu podkreślił, że konieczne są inwestycje w transport, magazynowanie i wychwytywanie CO2 (technologie CCS/CCU), czy też w instalacje i transport wodoru odnawialnego. Krechowiecki wskazał, że koszt budowy instalacji do wychwytywania CO2 to 1 mld zł na 1 mln ton CO2, więc wsparcie finansowe jest dla nich niezbędne. Firmy podkreślały, że ze względu na niepewność prawną oraz niepewność co do samej technologii, żadne instalacje CCS, czy też CCU jeszcze nie funkcjonują. A zgodnie z założeniami KE miały pomóc w eliminowaniu emisji procesowych. Firmy zaznaczały, że to bardzo niepokojąca sytuacja, ponieważ około 2039 r. zabraknie już darmowych uprawnień do emisji CO2.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.