W Beskidzie Śląskim, jak i w Beskidzie Małym, w Górach Sowich czy w Górach Orlickich – w rozlicznych zakątkach gór Polski ośrodki narciarskie powstały nakładem kopalń węgla kamiennego.
Jednym z pierwszych miejsc, jakie upodobali sobie do uprawiania sportów zimowych górnicy węglowi, była Przełęcz Trzech Dolin w Górach Kamiennych. To tam, u podnóża Waligóry – najwyższego szczytu Gór Kamiennych – zbudowano schronisko górskie Andrzejówka. W pierwszych latach po drugiej wojnie światowej był to dom wypoczynkowy i ośrodek kolonijny Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Później schronisko trafiło do PTTK, ale górnicy nie przestali tam przyjeżdżać z odległego o kilkanaście kilometrów Wałbrzycha.
W 1963 r. w Dolnośląskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego powstała komisja społeczna do spraw budowy wyciągu narciarskiego koło Andrzejówki. Prąd elektryczny postanowiono dociągnąć z pobliskiego kamieniołomu melafiru. Trzy lata później uczniowie zasadniczej szkoły górniczej pomagali przy wykopach niezbędnych do zrealizowania inwestycji. Tak powstał wyciąg z oświetlonym stokiem narciarskim. Na 10 grudnia 1966 r. na godzinę 18 wyznaczono jego otwarcie. Dwa lata później zbudowano tam drugi wyciąg, a potem staraniem PTTK także trzeci. To jednak dzięki KWK Wałbrzych okolica Andrzejówki stała się popularnym ośrodkiem narciarskim.
Oprócz narciarstwa zjazdowego tereny przy schronisku PTTK Andrzejówka stały się miejscem uprawiania narciarstwa biegowego. W latach 70. XX wieku branża górnicza objęła patronat nad imprezą pod nazwą Bieg Gwarków. Obok słynniejszego od niej Biegu Piastów w Szklarskiej Porębie stała się ona drugą pod względem rangi imprezą biegową w polskiej części Sudetów.
Nieco żartobliwie można powiedzieć, że górnicy węglowi dali w Górach Kamiennych wzór swoim kolegom z kopalń miedzi. Bo oto w nieodległej od Andrzejówki wsi Grzmiąca w 1971 r. w czynie społecznym zbudowano inny wyciąg narciarski, przy szlaku turystycznym do Rybnicy. Jednym z dwu zakładów zaangażowanych w jego powstanie było Przedsiębiorstwo Budowy Kopalń Rud Miedzi w Lubinie.
W sąsiadujących z Górami Kamiennymi Górach Sowich od górników szybsi byli pracownicy Świdnickiej Fabryki Wagonów, którzy w 1963 r. uruchomili w Walimiu prowizoryczny wyciąg narciarski z silnikiem od motopompy. Ponad cztery lata później, 17 grudnia 1967 r. uruchomiony został porządniejszy od niego wyciąg orczykowy w Sokolcu. Postarała się o to KWK Nowa Ruda. Należący do niej wyciąg liczył 400 m długości. Wyciąg powstał czynem społecznym załogi. Opiekę nad nim roztoczyło kopalniane koło PTTK. Walorem miejsca były rozległe tereny zjazdowe i w miarę dogodny dojazd samochodowy szosą do Przełęczy Sokolej. Jak podkreślała w 1969 r. krakowska gazeta sportowa „Tempo”, górnicy z Nowej Rudy udostępniali swój oświetlony wyciąg narciarski wszystkim chętnym. Kilka lat później noworudzka kopalnia podjęła się budowy kolejnego wyciągu w Sokolcu.
Najbliżej do wyciągu mieli swego czasu wałbrzyscy górnicy. W 1970 r. w ich mieście w dzielnicy Piaskowa Góra powstał wyciąg narciarski, do którego powstania przyczyniła się m.in. KWK Thorez i Dolnośląskie Zakłady Naprawcze.
Mianem najlepszego ośrodka narciarskiego na ziemi kłodzkiej cieszył się Zieleniec, czyli położona w Górach Orlickich dzielnica uzdrowiska Duszniki-Zdrój. Na przestrzeni lat powstało tam kilka wyciągów narciarskich. Do rozwoju Zieleńca przyczynili się także górnicy noworudzcy. Z inicjatywy i przy pomocy finansowej KWK Słupiec w 1967 r. przybył tam kolejny wyciąg narciarski z oświetlonym stokiem.
Zatrzęsienie wyciągów narciarskich zbudowanych dzięki kopalniom węgla kamiennego mieliśmy w zachodnich Karpatach. Były wśród nich wyciągi zaciszne i kameralne, położone w mniej popularnych miejscach. Przykładowo KWK Miechowice z Bytomia ulokowała swój ośrodek wypoczynkowy w Beskidzie Małym przy Przełęczy Kocierskiej, niedaleko mało uczęszczanej szosy łączącej Żywiec i Andrychów. Wypoczywający tam górnicy obok całorocznego basenu i kortów tenisowych mieli do dyspozycji wyciąg orczykowy z dolną stacją tuż przy wspomnianej szosie.
Najbardziej chyba jednak w pamięci miłośnikom narciarstwa zjazdowego zapadł Górniczy Ośrodek Narciarski w Szczyrku. Za ojca chrzestnego przedsięwzięcia uchodził Eryk Porąbka, w latach 1964-1974 podsekretarz stanu w Ministerstwie Górnictwa i Energetyki. Był on zarazem działaczem Komisji Turystyki Górskiej PTTK. W Beskidzie Śląskim, w masywie góry Małe Skrzyczne, zbudowana została namiastka alpejskich stacji narciarskich, jakich dotąd nigdzie indziej w Polsce nie było. Narciarz miał możliwość przyjechać autobusem PKS do przystanku Szczyrk Solisko i stamtąd dalej jednym, drugim, a potem trzecim wyciągiem wjechać tak wysoko, jak tylko w danym momencie chciał. Potem mógł zjeżdżać albo tylko w górnej partii Małego Skrzycznego, albo też od razu na sam dół.
Amatorzy zjazdów po śniegu, którzy korzystali z tamtych wyciągów w czasach PRL, pamiętają, że do wyciągów obowiązywały dwie kolejki. W krótszej, tej dla uprzywilejowanych, oczekiwali na wjazd górnicy i członkowie ich rodzin. Dłuższa była ogólnodostępna dla wszystkich. A chętni do Szczyrku przyjeżdżali z dalekich stron, nawet z Mazowsza.
Drugim ważnym górniczym ośrodkiem narciarstwa zjazdowego był Korbielów i tamtejsza góra Pilsko w Beskidzie Żywieckim – najwyższy szczyt ówczesnego województwa bielskiego. Układ kilku wyciągów przypominał rozwiązanie przyjęte na Małym Skrzycznem. Ze względu jednak na większe oddalenie Korbielów nie cieszył się aż tak wielkim natłokiem chętnych, jak Szczyrk.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.