Z racji tego, że na Barbórki zaprasza się gości, to terminy obchodów w kopalniach czy instytucjach związanych z górnictwem synchronizuje się w ten sposób, abyśmy sobie nie robili konkurencji. I dzięki temu mogłem uczestniczyć w obchodach naszego święta nie tylko w Komagu, którego pracownikiem jestem. Byłem też w obu uczelniach górniczych, w których zdobywałem zawodową wiedzę oraz, przede wszystkim, w mojej kopalni Bolesław Śmiały. Świętowałem też w Muzeum Górnictwa Węglowego.
Wyjazdy, a zwłaszcza powroty z barbórkowych uroczystości, to czas refleksji nad tym, jak bardzo dużo tych świąt przeżyłem i jak wiele się zmieniło przez te już pięćdziesiąt lat moich związków z górnictwem, nie tylko węglowym.
Przed laty oficjalne uroczystości barbórkowe dotyczyły tylko tych, którzy w danym roku odbierali jakieś wyróżnienia czy odznaczenia. Nie oznacza to jednak, że pozostali nie świętowali, ale było to głównie świętowanie rodzinne lub w gronie najbliższych kolegów. Rano oczywiście była msza, a potem rodzinne świętowanie. Pamiętam takie spotkania w rodzinie mojej żony. U babci, wdowy po górniku, spotykały się córki ze swoimi rodzinami, w których było wielu górników i nawet górniczka. Zawsze jednak brakowało któregoś z górników, bo albo był w pracy, albo się do niej przygotowywał lub jeszcze odpoczywał po. Kiedy rozpocząłem po studiach pracę w kopalni Makoszowy, to większość Barbórek i innych świąt spędzałem w pracy, bo kopalni nie da się zamknąć na kłódkę – zawsze wymaga obecności ludzi. Zawsze kiedy jechałem do pracy w świąteczne popołudnie lub wracałem do domu, to trochę zazdrościłem ludziom w rozświetlonych domach i że nie mogę być z najbliższymi. Jednocześnie jednak odczuwałem pewną dumę, że dzięki takim jak ja ludzie mogą świętować. Kiedy urodził się mój syn, to słowa z Walczyka Górniczego: „żonka się krząta, syneczek śpi” brzmiały szczególnie.
Nastał później czas wielkiego, oficjalnego świętowania Barbórki, co nie wzbudzało mojego entuzjazmu, ale trzeba było. Wolałem spotkania w gronie rodzinnym lub kolegów w pracy. Po latach, kiedy awansowałem, uczestniczyłem czasami w wielu obchodach górniczego święta w tym samym czasie i przejeżdżałem z miejsca na miejsce, aby okazać szacunek podwładnym i kolegom. Brakowało wtedy czasu na fajne, niespieszne rozmowy starych Bergmanów i wspominki.
Nie wiem, kiedy pojawił się hejt wobec górnictwa i górników, ale już zdążyłem się oswoić. Najwcześniej wytykano nam sklepy górnicze i książeczki G, bo w sklepach tych można było kupić towary postrzegane wtedy jako luksusowe. A przecież było to wynagrodzenie za pracę w sobotę czy niedzielę, na zmiany, a dobrowolność tej pracy była dość iluzoryczna. Ostatnio na FB czytałem, jak to ktoś odkupił od górnika za trzykrotną cenę zagraniczny telewizor. Zawsze jest kupujący i sprzedający i nie ma zmuszania do transakcji. W mojej pamięci jest wiele zakupów dla znajomych czy rodziny, oczywiście po nominalnej cenie. Niektórzy do dziś mi wypominają te sklepy górnicze i zapominają, że często odmawialiśmy udziału w towarzyskich spotkaniach, bo ja szedłem do pracy w sobotnie i niedzielne popołudnie. Okres funkcjonowania sklepów górniczych to raptem dekada lat osiemdziesiątych, czyli ponad trzydzieści lat temu. Niektórzy mówią o tych sklepach „za żółtymi firankami”, ale tych to nawet ja nie pamiętam. Do górniczego sklepu mógł każdy wejść z ulicy, choć nie każdy mógł kupić (jak np. w Peweksie). Dziś jedynym problemem niemal dla nas wszystkich jest cena, która odstręcza od zakupu.
Wielu krytykuje obchody barbórkowego święta, bo górnictwo węglowe przynosi straty, górnicy chcą dobrze zarabiać. Byłem dumny, kiedy na obchodach naszego święta w krakowskiej AGH spotkałem koleżanki i kolegów od wydobywania miedzi, soli czy surowców skalnych. Przecież nasza praca składa się na to, że Polska może się rozwijać. Zawsze przypomina mi się, jak sławny Profesor Knothe cytował swojego teścia, który twierdził, że tylko praca rolnika i górnika coś tworzy, a inni to przerabiają. I te słowa kieruję do hejterów, bo nie wiedzą, że nie mieliby na czym pisać swoich nienawistnych słów bez pracy górników wydobywających gdzieś kwarc, miedź, srebro, kobalt czy lit.
A ja będę świętował Barbórkę, bo jestem dumny, że jestem górnikiem.
Jacek Korski
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.